Skocz do zawartości

Masiol

Opiekun działu kapturnica
  • Liczba zawartości

    1091
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Masiol

  1. Wow, 10% kiełkowalności to tragicznie mało, jeśli chodzi o te rośliny. Dziwna sprawa.

     

    Dla mnie to przerost formy nad treścią. Te rośliny nie potrzebują terra i świetnie będą rosnąć poza nim. Całkowicie zgadzam się z Nwankwo.

     

    Koncepcja filmu też trochę słaba. Mimo wszystko miałem wrażenie, że oglądam torf w doniczkach. To było po prostu bardzo nudne i ani trochę mnie nie zaciekawiło.

    Nie uważam też, żebym był nad wyraz wybredny. Niestety, capensisami itp. nie powalisz na kolana.

     

    Tak na koniec: nie zrażaj się i ciśnij dalej z tymi cudownymi roślinami.

     

    Pozdro

     

  2. Li tylko dla celów estetycznych na górną część doniczki.

    Zmieszałem je z torfem i wygląda zacnie.

     

    Zastanawiam się tylko, czy nie spowoduje to jakiegoś uszczerbku na zdrowiu roślin. Niby na opakowaniu napisane jest, że łupiny kakaowca nie dostarczają roślinom żadnych substancji odżywczych.

  3. Z tą agrowłókniną jest dziwna sytuacja. Poprzednie zimowanie na torfowisku robiłem identycznie. Wtedy problem pleśni nie pojawił się nawet w czasie odwilży, dopiero w tym roku. Sam nie wiem z czego może to wynikać.

    W przyszłym roku spróbuję przezimować właśnie bez okrycia. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

     

    A propos flavy- zaczęło gnić kłącze. Ona była na strychu a tam na rośliny agrowłókninę jedynie delikatnie zarzuciłem (i tylko w przypadku dużych mrozów), także przepływ powietrza jako taki był.

    Mimo wszystko wydaje mi się, że to wina przelania.

     

    Ceph dawaj w takim razie znać jak u Ciebie się to zimowanie skończyło.

  4. Witam.

     

    Podczas tegorocznego zimowania postanowiłem troszkę poeksperymentować. Chciałem znaleźć w moim otoczeniu najlepsze miejsce do zimowania kapturnic. Wybrałem 5 wariantów, o których chciałbym po krótce opowiedzieć.

     

    Sytuacja 1

     

    Tak jak w poprzednim roku, część kapturnic dałem do przezimowania do piwnicy. Piwnica od strony południowej, temp. w piwnicy podczas największych mrozów wynosiła ok.7*C. W tym przypadku zawsze największym problemem było zapewnienie odpowiednio niskiej temp. zimowania. Przykładowo: gdy na zewnątrz temperatura powietrza wynosiła ok.-5, w piwnicy wahała się od 10 do 12*C (czyli za dużo). Próbowałem sobie radzić rozszczelniąjąc okna, co przyniosło mniej więcej spodziewany rezultat. Zimowane rośliny postawione były bezpośrednio na folii, tj. nie znajdowały się w kuwetach. Takie rozwiązanie ogranicza ryzyko przelania Sarraceni. Podczas zimy podlewałem je więc od góry.

    Rezultat- nie padła ani jedna roślina, większość zaczęła się już wybudzać. Jestem jednak ciekawy, jak będą one rosły w sezonie wegetacyjnym. Mimo wszystko uważam, że temperatura w samej piwnicy podczas zimowania była nieco za wysoka.

     

    Sytuacja 2

     

    Zimowanie w torfowisku na zewnątrz pod agrowłókniną. Efekt bardzo dobry, wszystkie rośliny przeżyły (nawet czerwona muchołówka). W okresie odwilży pojawił się jednak problem w postaci pleśni (za późno odkryłem agrowłókninę). Jednak Topsin na zmianę z Amistarem dali sobie radę. Wygląda na to, że rośliny będą spokojnie wchodzić w okres aktywniejszego wzrostu.

     

    Sytuacja 3

     

    Zimowanie na zewnątrz dużej kapturnicy w dużej doniczce dodatkowo okrytej agrowłókniną plus zimowanie 2 kapturnic w doniczkach 10x10 cm wkopanych w dużo większą doniczkę z torfem i dodatkowo okrytych agrowłókniną. W pierwszym przypadku zimowanie odbyło się bez żadnych komplikacji (tą Sarracenią jest S. leucophylla). W drugim przypadku (chodzi o S. purpurea i S. leucophylla x Mitcheliana) sprawa się troszkę skomplikowała. Mowa o pleśni, która „zjadła” ok. 90% w.w. hybrydy. Zostawię ją i zobaczymy, czy coś z niej jeszcze będzie. S. purpurea przezimowała w sposób odpowiedni, problem pojawił się w czasie odwilży (pleśń). Aktualnie ma się dobrze.

     

    Sytuacja 4

     

    Sam nie rozumiem, dlaczego nie wpadłem na ten pomysł wcześniej. Posiadam werandę (od strony zachodniej) z jednym grzejnikiem, który to grzejnik nie znajduje się jednak pod parapetem (co w tym przypadku jest ogromnym plusem). Rośliny (S. minor, crossy alaty i leuco) zimowały na parapecie. Temperatura przez cały okres zimowania wahała się od. 5 do 9*C. Podlewanie od góry, bez podstawek.

    Efekt- wszystkie rośliny przeżyły, zaczynają się budzić. Musiałem jedynie uważać, by nie doprowadzić do przesuszenia roślin.

     

     

    Sytuacja 5

     

    Podobnie jak w sytuacji 4, wpadłem na ten pomysł dopiero w tym roku (czemu???). Część roślin postanowiłem przezimować na strychu (nieogrzewany, strona południowa). Bałem się jednego- zbyt niskiej temp. podczas największych mrozów. Ale kto nie ryzykuje, ten nic nie ma.

    Wśród tych roślin były m.in. muchołówki (sawtoothy), flavy, oreophile. Temp. na strychu przy -18*C na zewnątrz wynosiła -1*C, co było najniższą zanotowaną przeze mnie wartością. Średnia tem.- ok. 4-5*C. Przy temp. na zewnątrz poniżej -10*C rośliny dodatkowo okrywane były agrowłókniną. I znowu podlewanie od góry, bez kuwet.

    Efekt- padła jedna flava, którą po prostu przelałem i zgniła. Sprawdza się zasada, że im niższa temp. zimowania, tym rośliny potrzebują mniej wody (niby banał, ale jakże warty podkreślenia).

     

    Reasumując- od przyszłego roku Sytuacja 1 nie będzie miała miejsca. Znalazłem miejsca do zimowania wręcz idealne dla moich kapturnic (Sytuacja 4 i 5). W przypadku zimowania na torfowisku zwrócić trzeba uwagę na fakt, o którym „trąbię” od przynajmniej dwóch lat- nie wolno dopuścić do rozwoju pleśni pod agrowłókniną (zimowania bez niej, polegając tylko i wyłącznie na warstwie śniegu nie biorę pod uwagę z racji niemiłych doświadczeń).

    To chyba wszystko, co miałem do powiedzenia.

     

    Jakieś uwagi, komentarze? :)

     

    Pozdrawiam

    Masiol

     

     

  5. W najnowszym nr Angory pojawiła się taka oto wzmianka:

     

    "Naukowcy z tropikalnego ogrodu botanicznego w Jawaharlal Nehr zaobserwowali, że wiele owadożernych gatunków roślin, np. dzbaneczniki czy kapturnice, oprócz wabienia owadów zapachem wykorzystują do tego celu promieniowanie UV o długości fal ok. 366 nm. Emitowane w ten sposób niebieskie, niewidoczne dla człowieka, światło zwabia widzące je owady. Badacze, zakrywając emitujące świecenie fragmenty liści pułapkowych, zaobserwowali znaczny spadek skuteczności chwytania owadów."

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.