Skocz do zawartości

Zimowanie kapturnic vol.2


Masiol

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

 

Podczas tegorocznego zimowania postanowiłem troszkę poeksperymentować. Chciałem znaleźć w moim otoczeniu najlepsze miejsce do zimowania kapturnic. Wybrałem 5 wariantów, o których chciałbym po krótce opowiedzieć.

 

Sytuacja 1

 

Tak jak w poprzednim roku, część kapturnic dałem do przezimowania do piwnicy. Piwnica od strony południowej, temp. w piwnicy podczas największych mrozów wynosiła ok.7*C. W tym przypadku zawsze największym problemem było zapewnienie odpowiednio niskiej temp. zimowania. Przykładowo: gdy na zewnątrz temperatura powietrza wynosiła ok.-5, w piwnicy wahała się od 10 do 12*C (czyli za dużo). Próbowałem sobie radzić rozszczelniąjąc okna, co przyniosło mniej więcej spodziewany rezultat. Zimowane rośliny postawione były bezpośrednio na folii, tj. nie znajdowały się w kuwetach. Takie rozwiązanie ogranicza ryzyko przelania Sarraceni. Podczas zimy podlewałem je więc od góry.

Rezultat- nie padła ani jedna roślina, większość zaczęła się już wybudzać. Jestem jednak ciekawy, jak będą one rosły w sezonie wegetacyjnym. Mimo wszystko uważam, że temperatura w samej piwnicy podczas zimowania była nieco za wysoka.

 

Sytuacja 2

 

Zimowanie w torfowisku na zewnątrz pod agrowłókniną. Efekt bardzo dobry, wszystkie rośliny przeżyły (nawet czerwona muchołówka). W okresie odwilży pojawił się jednak problem w postaci pleśni (za późno odkryłem agrowłókninę). Jednak Topsin na zmianę z Amistarem dali sobie radę. Wygląda na to, że rośliny będą spokojnie wchodzić w okres aktywniejszego wzrostu.

 

Sytuacja 3

 

Zimowanie na zewnątrz dużej kapturnicy w dużej doniczce dodatkowo okrytej agrowłókniną plus zimowanie 2 kapturnic w doniczkach 10x10 cm wkopanych w dużo większą doniczkę z torfem i dodatkowo okrytych agrowłókniną. W pierwszym przypadku zimowanie odbyło się bez żadnych komplikacji (tą Sarracenią jest S. leucophylla). W drugim przypadku (chodzi o S. purpurea i S. leucophylla x Mitcheliana) sprawa się troszkę skomplikowała. Mowa o pleśni, która „zjadła” ok. 90% w.w. hybrydy. Zostawię ją i zobaczymy, czy coś z niej jeszcze będzie. S. purpurea przezimowała w sposób odpowiedni, problem pojawił się w czasie odwilży (pleśń). Aktualnie ma się dobrze.

 

Sytuacja 4

 

Sam nie rozumiem, dlaczego nie wpadłem na ten pomysł wcześniej. Posiadam werandę (od strony zachodniej) z jednym grzejnikiem, który to grzejnik nie znajduje się jednak pod parapetem (co w tym przypadku jest ogromnym plusem). Rośliny (S. minor, crossy alaty i leuco) zimowały na parapecie. Temperatura przez cały okres zimowania wahała się od. 5 do 9*C. Podlewanie od góry, bez podstawek.

Efekt- wszystkie rośliny przeżyły, zaczynają się budzić. Musiałem jedynie uważać, by nie doprowadzić do przesuszenia roślin.

 

 

Sytuacja 5

 

Podobnie jak w sytuacji 4, wpadłem na ten pomysł dopiero w tym roku (czemu???). Część roślin postanowiłem przezimować na strychu (nieogrzewany, strona południowa). Bałem się jednego- zbyt niskiej temp. podczas największych mrozów. Ale kto nie ryzykuje, ten nic nie ma.

Wśród tych roślin były m.in. muchołówki (sawtoothy), flavy, oreophile. Temp. na strychu przy -18*C na zewnątrz wynosiła -1*C, co było najniższą zanotowaną przeze mnie wartością. Średnia tem.- ok. 4-5*C. Przy temp. na zewnątrz poniżej -10*C rośliny dodatkowo okrywane były agrowłókniną. I znowu podlewanie od góry, bez kuwet.

Efekt- padła jedna flava, którą po prostu przelałem i zgniła. Sprawdza się zasada, że im niższa temp. zimowania, tym rośliny potrzebują mniej wody (niby banał, ale jakże warty podkreślenia).

 

Reasumując- od przyszłego roku Sytuacja 1 nie będzie miała miejsca. Znalazłem miejsca do zimowania wręcz idealne dla moich kapturnic (Sytuacja 4 i 5). W przypadku zimowania na torfowisku zwrócić trzeba uwagę na fakt, o którym „trąbię” od przynajmniej dwóch lat- nie wolno dopuścić do rozwoju pleśni pod agrowłókniną (zimowania bez niej, polegając tylko i wyłącznie na warstwie śniegu nie biorę pod uwagę z racji niemiłych doświadczeń).

To chyba wszystko, co miałem do powiedzenia.

 

Jakieś uwagi, komentarze? :)

 

Pozdrawiam

Masiol

 

 

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja 1

Ja miałem tak do tej pory, tylko poza samymi temperaturami borykałem się z doświetlaniem. Zwykle wiosną wzrost był marny, a liście raczej płaskie i nieatrakcyjne.

 

Sytuacja 2 i 3 różnią się byciem wkopanym do gruntu i nie. Zdecydowanie bardziej chronione są korzenie kiedy roślina jest w gruncie lub w zadołowanej doniczce.

 

Ja w tym roku zostawiłem wszystkie Sarracenie w donicach na zewnątrz. Minimalna temperatura to było -14*C. Kilka razy było -10*C, a tak to były na przemian mrozy i odwilże. Jedyne co zrobiłem, to zakryłem taką siatką do elewacji, żeby łupiny ze słonecznika, którymi raczyły się dokarmiane ptaki, nie zasypały moich roślin. Na tarasie mam po prostu hałdy tych łupin i nie chciałem ich w swoich donicach. Poza tym wszystkie warunki pogodowe smagały Sarraceniami do woli. Zrobiłem tak dlatego, ponieważ Mike King powiedział mi, że największe mrozy jakie miał to 2 tygodnie po około -18*C. Kiedy to padły pojedyncze rośliny bez jakiś preferencji gatunkowych czy mieszańcowych. Po prostu jakieś słabsze osobniki wypadły (norma). Zostawiłem wszystkie stare liście, żeby stożki wzrostu były w nich głęboko ukryte. Zetnę je jak ruszy wegetacja. Ostatnio jak je oglądałem na początku lutego, to wszystkie były żywe.

 

Natomiast agrowłóknina wydaje mi się mieć swoje plusy i minusy. Trzeba umieć ją wykorzystać, żeby nie zrobić swoim roślinom krzywdy. Mianowicie owszem osłania przed mroźnym wiatrem, co mogłoby zabić np. muchołówkę. Tworzy po prostu bańkę powietrzną, która chroni przed mrozem. Jest "ciepła" i nie topnieje, więc działa nieco inaczej jak śnieg. Ale jednocześnie powoduje bezruch powietrza i sporą wilgotność przy szczególnie wysokich temperaturach w okresie odwilży i podczas słonecznych dni. Co może sprzyjać pleśnieniu czy gniciu roślin. Dlatego nie wiem czy nie byłoby lepsze łączenie gałązek drzew iglastych z okrywą z agrowłókniny. W sensie pierwsze gałązki, a na nie argowłóknina. Możliwe, że olejki eteryczne dodatkowo jakoś wpływają na ochronę przed gniciem. Tak też czyni sporo ogrodników, nie tylko sama argowłóknina. Samą agrowłókninę stosują głównie do krzewów, szczególnie tych, które tracą zupełnie liście i są to gołe krzaki.

 

Sytuacja 4

To w sumie ulepszona wersja temperaturowa "Sytuacji 1". Spokojnie mogłyby być tam temperatury jeszcze niższe, takie, żeby grzejnik nie zamarzł. Ja też mam werandę, ale od strony północnej. Grzejnik na niej został zdjęty, w zimie służy za lodówkę albo zamrażarkę, zależy od temperatur. Zwykle panuje tam temperatura ok. 4-6*C większa jak aktualna na zewnątrz. Nie wiem jak ta tendencja by się zachowywała przy mrozach rzędu -20*C. Gdyby zamontować tam oświetlenie, to wydaje mi się, że byłby to doskonały wariant zimowania Sarracenii. Muchołówki mi przeżyły -7*C przez dwa dni, w kastrze, bez większych uszczerbków na zdrowiu, a Sarracenie nawet wyglądają na dużo wystrzymalsze (i takie też są). Natomiast wydaje mi się, że jeżeli one miałyby wystarczająco niskie temperatury i głęboką hibernację, to oświetlenie nie jest im potrzebne, a to spora oszczędność. Dlatego ja się nie zdecydowałem na ten wariant.

 

 

Sytuacja 5

Temp. na strychu przy -18*C na zewnątrz wynosiła -1*C, co było najniższą zanotowaną przeze mnie wartością. Średnia tem.- ok. 4-5*C. Przy temp. na zewnątrz poniżej -10*C rośliny dodatkowo okrywane były agrowłókniną. I znowu podlewanie od góry, bez kuwet. Efekt- padła jedna flava, którą po prostu przelałem i zgniła. Sprawdza się zasada, że im niższa temp. zimowania, tym rośliny potrzebują mniej wody (niby banał, ale jakże warty podkreślenia).

 

Ale jak ona obumarła, od korzenia, czy może jakoś inaczej? Ja nie wiem czy padła dlatego, że ją przelałeś, czy dlatego, że ją zakryłeś agrowłókniną... U mnie rośliny stojąc na zewnątrz miały wodę po krawędź doniczki, czyli pływały sobie i żyją. Kiedy to widziałem, to wylewałem wodę, ale nie ma mnie 1,5 miesiąca, to sobie pływają tyle czasu, a jak jest mróz to są w bryłce lodu. Sam jestem w szoku, ale jak ostatnio je oglądałem to miały się doskonale. Natomiast miały ruch powietrza i świeże powietrze. Jak był śnieg, to na nich leżał i porządnie je "znieczulał". Także z tą wodą to nie jest tak oczywiste. W warunkach ze stale dodatnimi temperaturami, to może jest jakaś predyspozycja do gnicia korzenia, ale na zewnątrz mogą pływać, a nie zgniją. (Może jeszcze zgniją... dowiem się jak się mają w Kwietniu, bo może się chwalę za szybko).

 

Reasumując- od przyszłego roku Sytuacja 1 nie będzie miała miejsca. Znalazłem miejsca do zimowania wręcz idealne dla moich kapturnic (Sytuacja 4 i 5). W przypadku zimowania na torfowisku zwrócić trzeba uwagę na fakt, o którym „trąbię” od przynajmniej dwóch lat- nie wolno dopuścić do rozwoju pleśni pod agrowłókniną (zimowania bez niej, polegając tylko i wyłącznie na warstwie śniegu nie biorę pod uwagę z racji niemiłych doświadczeń).

 

Moja propozycja:

Sytuacja 6

 

Torfowisko, Sarracenie bez muchołówki, albo muchołówka traktowana odrębnie. Zostawiasz i nic z nimi nie robisz. Jak będzie śnieg, to niech leży śnieg, jak będzie deszcz, niech będzie deszcz. I wtedy zobaczymy czy to nie będzie przypadkiem idealna metoda. Zero protekcji, zero grzyba, zero pleśni, zdecydowanie duża przeżywalność, w sumie 100% przy mrozach (jak na razie u mnie) do -14*C. Zero doświetlania, przenoszenia, specjalnej troski w jakimkolwiek zakresie. :) Jeżeli faktycznie nic mi nie obumrze, to ja bym jednak obstawał przy tej metodzie zimowania jako najlepszej i najprostszej (nie musi być na torfowisku, może być w większej donicy). ;-)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje kapturnice były zimowane w lodówce bez dostępu światła przez ok. 4 miesiące wszystkie przetrwały, jedna delikatni zaczęła pleśnieć (kitowe podłoże) pleść usunąłem mechanicznie i jak na razie wszystko ok. Z moich 5 okazów każda przezimowała.

 

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tą agrowłókniną jest dziwna sytuacja. Poprzednie zimowanie na torfowisku robiłem identycznie. Wtedy problem pleśni nie pojawił się nawet w czasie odwilży, dopiero w tym roku. Sam nie wiem z czego może to wynikać.

W przyszłym roku spróbuję przezimować właśnie bez okrycia. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

 

A propos flavy- zaczęło gnić kłącze. Ona była na strychu a tam na rośliny agrowłókninę jedynie delikatnie zarzuciłem (i tylko w przypadku dużych mrozów), także przepływ powietrza jako taki był.

Mimo wszystko wydaje mi się, że to wina przelania.

 

Ceph dawaj w takim razie znać jak u Ciebie się to zimowanie skończyło.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Jak wczoraj wyjeżdżałem z domu, to wydawało mi się, że wszystkie kapturnice były całkiem żywe. U kuzynki kilka gatunków przezimowało w gruncie w dosadzone do borówki amerykańskiej. Wydaje się, że są one zdecydowanie bardziej mrozoodporne niż nam się wydawało. U mnie były w doniczkach. W dalszym ciągu podłoże to jednak wielka bryłka lodu, a one zdają się nic sobie z tego nie robić. Ponieważ pogoda ma się zdecydowanie polepszyć, obciąłem wszystkie stare liście, żeby nie utrudniały wyjścia nowym. Myślę, że jak skontroluję je za 3 tygodnie to będzie już więcej pewności czy wszystkie przeżyły, czy jakieś padły. Absolutnie niczym nie były okrywane.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Posadzone w gruncie, z niską wilgotnością podłoża na zimę, z mchem torfowcem na wierzchu, bez jakichkolwiek dodatkowych zabiegów, przezimowały wszystkie gatunki. O mieszańcach nie wspominam, bo wszystkie przeżywają. Losowo mogą padać pojedyncze rośliny bez większego związku, po prostu tak się zdarza, ale do tej pory nic mi w gruncie nie umarło.

 

http://www.rosliny-owadozerne.pl/Torfowisk...owa-t17851.html

 

W temacie odnośnie torfowisk umieściłem informację o tym, które gatunki mogą wymarzać w kastrze...

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Witam serdecznie.

 

W prezencie dostałam kapturnicę i muchołówkę RED GREEN. Na forum znalazłam dużo informacji o hodowli i zimowaniu tych roślinek :) Mam pytanie czy moje owadożerne już sa gotowe do zimowania? Po czym to poznać? W załącznikach przesyłam zdjęcia. Proszę o pomoc.

post-6910-1415972781_thumb.jpg

post-6910-1415972820_thumb.jpg

post-6910-1415972859_thumb.jpg

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie.

 

W prezencie dostałam kapturnicę i muchołówkę RED GREEN. Na forum znalazłam dużo informacji o hodowli i zimowaniu tych roślinek :) Mam pytanie czy moje owadożerne już sa gotowe do zimowania? Po czym to poznać? W załącznikach przesyłam zdjęcia. Proszę o pomoc.

Rośliny trzymane w warunkach domowych nie wejdą w okres spoczynku, gdyż jest to proces powolny i w dużej mierze stymulowany zmniejszającymi się temperaturami. Dlatego, skoro nigdy nie były trzymane na zewnątrz, będą ciągle rosnąć, choć może nie tak intensywnie jak latem, podczas gdy w spoczynku Kapturnice zatrzymują swój wzrost całkowicie, muchołówki prawie całkowicie do całkowicie.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.