Skocz do zawartości

Rośliny "uschły" podczas zimy


Farmer

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Przed zimą moje rosiczki były zielone i jakby to powiedzieć "żyły jeszcze". Podczas tej zimy rośliny zrobiły się suche i czerwone. Czego to może być wina ? Jak zawsze dodaję zdjęcia w celu ułatwienia zadania. Nawet jak rośliny są do wyrzucenia nie jest mi ich szkoda, ponieważ wyrosło mi 20-30 małych roślin z nasion ale nie wiem dlaczego tak się stało. Dzieje mi się takie coś już drugi raz. Pozdrawiam

 

0815d5fb65d99e2amed.jpg

0815d5fb65d99e2amed.jpg

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A możesz napisać jakie miały warunki w trakcie zimy? Gdzie je trzymałeś, jak podlewałeś, jakie miały temperatury ile i jakie światło. Wiesz... Po samym zdjęciu to trudno powiedzieć co było przyczyną. Więcej informacji. :)

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, już podaję :) Rośliny cały czas trzymałem w domu na parapecie, temperatura około zapewne 25 stopni C, gdy poprzednia porcja wody została wchłonięta dolewałem kolejnej. Czasami tylko zdarzyło się, że zabrakło wody i przez jeden dzień/dwa nie podlewałem. Nie wiem czy to może być przyczyną ale wątpię, ponieważ gdy roślina wyglądała normalnie czyli "żyła" czasami też nie podlewałem przed dzień/dwa z tych samych powodów i rosła cały czas, chodzi mi tutaj np. o wiosnę, lato, jesień. Natomiast zawsze gdy nadchodzi zima z rośliną robi się to co na zdjęciu.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że głównym powodem jest mała wilgotność w mieszkaniu. Rośliny jeszcze nie padły. Teraz będzie więcej słońca i zapewne odbiją.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak napisał neo_s, ja też stawiam jednak na wilgotność. Mógłbym nawet zaryzykować i się założyć, że kaloryfer pod parapetem, na którym stoi grzeje równo. A Upiornie suche powietrze bucha na roślinę. No ja się jej nie dziwię. Spróbuj pooddychać ustami takim suchym powietrzem. Zaraz Ci się zrobi trampek w ustach. :D Stąd jak tylko rozpoczyna się sezon grzewczy, rosa robi się stopniowo mniejsza i zanika. Potem wyłączasz kaloryfery, przychodzi wiosna i roślina odzyskuje swój wygląd. No, ale to można zaobserwować samemu.

 

Poza tym, to gatunek afrykański. Tam lato jest suche i gorące, a zima chłodna i wilgotna. To w sumie powinno być tak, że wilgoci powinna mieć więcej w okresie chłodu i krótszego dnia. Względnie w każdym czasie tak samo, bo to temu gatunkowi jest w dużej mierze bez znaczenia.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się. Gdy przyszła zima rośliny przeniosłem do innego pokoju, kaloryfer odkręcony był na maxa a nad nim parapet i skutek tego wiemy jaki był. Mogę zastosować taką metodę, a mianowicie podczas zimy rosiczki wsadzić do terrarium i spryskiwać rośliny aby utrzymać wysoki poziom wilgotności ?

Edytowane przez mikolaj90
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się. Gdy przyszła zima rośliny przeniosłem do innego pokoju, kaloryfer odkręcony był na maxa a nad nim parapet i skutek tego wiemy jaki był. Mogę zastosować taką metodę, a mianowicie podczas zimy rosiczki wsadzić do terrarium i spryskiwać rośliny aby utrzymać wysoki poziom wilgotności ?

Przepraszam, ale dlaczego chcesz je dodatkowo spryskiwać? Bo zapewne latem tak nie robisz. Moim zdaniem wystarczy dobrze odgrodzić rośliny od suchego powietrza z kaloryfera np. jakąś plastikową ścianką (z 3 stron). Tak, żeby to pustynne powietrze nie wiało bezpośrednio na nie. Tu nie chodzi o wilgotność powietrza sensu stricto. Tylko o gorące i suche powietrze stale obmywające roślinę. Z tym ona sobie nie radzi.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak napisał neo_s, ja też stawiam jednak na wilgotność. Mógłbym nawet zaryzykować i się założyć, że kaloryfer pod parapetem, na którym stoi grzeje równo. A Upiornie suche powietrze bucha na roślinę. No ja się jej nie dziwię. Spróbuj pooddychać ustami takim suchym powietrzem. Zaraz Ci się zrobi trampek w ustach. :D Stąd jak tylko rozpoczyna się sezon grzewczy, rosa robi się stopniowo mniejsza i zanika. Potem wyłączasz kaloryfery, przychodzi wiosna i roślina odzyskuje swój wygląd. No, ale to można zaobserwować samemu.

 

Poza tym, to gatunek afrykański. Tam lato jest suche i gorące, a zima chłodna i wilgotna. To w sumie powinno być tak, że wilgoci powinna mieć więcej w okresie chłodu i krótszego dnia. Względnie w każdym czasie tak samo, bo to temu gatunkowi jest w dużej mierze bez znaczenia.

Hm, ja napiszę tak:

 

Przez kilka wcześniejszych zim kaloryfer miałem najczęściej zakręcony (przez wysokie koszty ogrzewania), odkręcałem go jedynie wtedy, gdy na dworze było około -15 - -20 C* lub mniej - w znaczeniu, kiedy było jeszcze zimniej. Rosiczki (D. capensis, D. spatulata, D. nidiformis, D. cayennensis, D. venusta, D. tokaiensis, D. aliciae, D. capillaris - ilość posiadanych przeze mnie gatunków rosła wraz z upływem czasu) w okresie zimowym "rosy" jednak mimo wszystko nie miały. Traciły ją, kiedy ilość światła istotnie spadała a na parapecie panowała temperatura około 15 C* (a w pokoju 17-18 C*). W zimie wilgotność w pokoju wynosiła zazwyczaj 30-40%. Jednakże pod koniec lutego zazwyczaj odzyskiwały "rosę" na listkach - do pomieszczenia zaczyna wtedy wpadać znacznie więcej światła. Temperatura na parapecie pewnie nie była wiele większa niż we wcześniejszych tygodniach.

 

W tym sezonie kaloryfer mam odkręcony cały czas - regulator umieszczony przed nim niewiele wnosi, ponieważ kotłowania dynamicznie steruje temperaturą wody w zależności od temperatury na zewnątrz, nocą zazwyczaj jest gorący (przy temp. mniej więcej =< -4). Temperatura w pokoju około 21-23 C*, przy dużych mrozach lekko poniżej 20 C*, wilgotność w pokoju (środku pokoju) około 30-40% (mniej więcej taka sama jak w czasie poprzednich zim), temperatura na parapecie jest/była pewnie wyższa trochę wyższa niż kiedyś, ale rosiczki i tak na kilkadziesiąt dni straciły "rosę". Od około 3 tyg. pojawiła się jednak już rosa na większości rosiczek - w szczególności na D. spatulata, D. tokaiensis, D. venusta, D. nidiformis. Rosiczki stoją na betonowym parapecie o grubości 5 cm, nie dalej niż 1m od kaloryfera o wymiarach: 45 cm x 60 cm (szerokość, wysokość).

 

Wracając do problemu mikolaja90, mi się wydaje, że problemem było (mogło być) dostarczenie zbyt dużej ilości wody. Ja swoje rosiczki późną jesienią i zimą podlewam skąpiej niż w pozostałych miesiącach.

Edytowane przez Kosiarz
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A odpowiem sobie jeszcze. :) Nie podzielam Twoich obserwacji, gdyż moje rosiczki na zimę nie tracą rosy. Owszem nie są to może takie grochy jak za lata, ale też nie znika zupełnie. Zresztą, nie mogę w tej sekundzie nic powiedzieć, bo nie mam ich przed oczami. Pamiętam jedynie, że D. spatulata zdecydowanie miała grochy, jak i D. alicea. Chyba jedynie D. capensis miała nieco mniejsze, ale tylko ta zdecydowanie bliżej krawędzi parapetu.

 

Natomiast światła mam tyle co i Ty. A temperatury miewam niższe. Ponieważ mam nastawione ogrzewanie na temperaturę minimalną w nocy na 13*C, ale i w trakcie dnia od godziny 9-17, kiedy generalnie nikogo w domu nie ma. Także rośliny te jak i inne mają dość zimne warunki. Na pewno gwarantuję Ci, że nie ma u mnie w domu tak niskiej wilgotności jaką u siebie podajesz. Wszędzie po pokojach jest mnóstwo doniczek. Każda z wilgotnym podłożem, parująca. A w pokoju gdzie są rosiczki z gatunków D. alicea, capensis, nidiformis, its. to cały parapet jest w zasadzie jedną wielką tacką z wodą. Także nie ma mowy, żeby przy takiej ilości wilgoci wokoło była aż tak niska ogólnie w pomieszczeniach. Z tego parapetu paruje jakieś 10l wody tygodniowo, a to musi mieć wpływ na wilgotność powietrza. Dlatego też mimo grzania zimą mi się dobrze sypia, bo moje rośliny nieźle podnoszą wilgotność w pomieszczeniach. A kolejne 10l w moim pokoju. Wiem, ponieważ średnio schodzą mi cztery 5l butle.

 

Natomiast no 1 metr, cały czy nawet 60 cm, to ciągle jest nie mały kosmos jak na odległość między roślinami a kaloryferem. Może jakimś cudem u Ciebie powietrze nagrzane zawiewa na taką odległość, ale jakoś w to nie wierzę. Generalny brak światła zdecydowanie negatywnie wpływa na rośliny, u mnie wszystkie robią się zielone i rosną wolniej. Stąd wydaje mi się, że może to wpłynąć na zmniejszenie się rosy, ale nie jej zanik. Temperatury jak widać nie mają tutaj za wiele do gadania.

 

Ja swoje podlewam dokładnie tak samo cały rok. Oczywiście nie wszystkie gatunki jak leci, ale z wymienionych, to wszystkie.

 

Jest też różnica między rosiczkami, które straciły rosę, ale zachowały włoski, a tymi, które nawet włoski potraciły, czyli jak obrazek powyżej.

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jeszcze rozważając "problem" gorącego kaloryfera - myślę, że jeżeli ktoś ma np. granitowy, marmurowy lub betonowy parapet o dużej szerokości np. 25-30 cm (ja akurat właśnie mam taki - około 30-32 cm), taki który by "zakrywał" kaloryfer, to problem związany z oddziaływaniem strumieni ciepłego powietrza bezpośrednio z nad kaloryfera na rośliny jest znacząco ograniczany. Taki blok pochłania ciepło, ciężko i wolno się nagrzewa, ciepłe powietrze z nad kaloryfera unosi się do góry i napotyka parapet, który "izoluje" rośliny. Chyba, że ruch powietrza w pokoju jest intensywnie zaburzany, ale to też nie będziemy kierować ciepłego powietrza w stronę okien, tylko w stronę środka pokoju - z oczywistych powodów ;).

Wilgotność względna w pomieszczeniach w okresie zimowym spada intensywnie ponieważ raz to to, że w wielu domach grzeją kaloryfery, a dwa - wilgotność względna powietrza na zewnątrz jest wysoka lub bardzo wysoka 70-95%, jednak po ociepleniu tego powietrza do warunków domowych (około 20 C*) jego wilgotność względna bardzo spada - maksymalna ilość pary wodnej w danej ilości powietrza bardzo zależy od temperatury powietrza, im temperatura jest wyższa tym więcej pary wodnej może się w nim znajdować.

 

Światło mamy podobne, temperaturę na parapecie myślę, że też, wilgotność - ty masz większą. Na swoich rosiczkach masz rosę przez cały rok a ja na moich tak nie mam.

Wilgotność - u mnie przez ostatnie tygodnie nie wystąpił jakiś istotny wzrost wilgotności a rosa na roślinkach jednak się pojawiła. Temperatura na parapecie - jeszcze kilkanaście dni temu było b. ciepło - w dzień po około 10 C*. Teraz od dobrego tygodnia w nocy jest co najmniej kilka stopni mrozu - w tej chwili jest u mnie -7 C*. Rosiczki chyba jednak nie zauważają zmian temperatury na parapecie, pewnie ten przedział temperaturowy jest dla nich nieistotny. Podlewanie - raczej nie uczyniłem zmian.

Na pewno jednak zwiększyła się ilość światła wpadająca do mojego pokoju. Coś mi się wydaje, że chyba jednak nie mamy w podobnym stopniu oświetlonych pokoi.

Edytowane przez Kosiarz
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Generalny brak światła zdecydowanie negatywnie wpływa na rośliny, u mnie wszystkie robią się zielone i rosną wolniej. Stąd wydaje mi się, że może to wpłynąć na zmniejszenie się rosy, ale nie jej zanik.

 

Światło mamy podobne, temperaturę na parapecie myślę, że też, wilgotność - ty masz większą. Na swoich rosiczkach masz rosę przez cały rok a ja na moich tak nie mam.

Wilgotność - u mnie przez ostatnie tygodnie nie wystąpił jakiś istotny wzrost wilgotności a rosa na roślinkach jednak się pojawiła. Temperatura na parapecie - jeszcze kilkanaście dni temu było b. ciepło - w dzień po około 10 C*. Teraz od dobrego tygodnia w nocy jest co najmniej kilka stopni mrozu - w tej chwili jest u mnie -7 C*. Rosiczki chyba jednak nie zauważają zmian temperatury na parapecie, pewnie ten przedział temperaturowy jest dla nich nieistotny. Podlewanie - raczej nie uczyniłem zmian.

Na pewno jednak zwiększyła się ilość światła wpadająca do mojego pokoju. Coś mi się wydaje, że chyba jednak nie mamy w podobnym stopniu oświetlonych pokoi.

Mam parapet południowy, więc o ile Ty nie masz innego, to mamy względnie tyle samo światła. Oczywiście ja to traktuję na zasadzie: nie piszesz nic o drzewie lub sąsiednim bloku przed oknem, czyli ma otwartą przestrzeń, jak ja.

 

Mając na względzie co powyższe. Jeżeli roślina jest osłabiona, bo ma np. mniej światła, to jest rzeczą oczywistą, że nie będzie produkować tyle rosy co w okresie dostatku świetlnego, ponieważ rosa nie jest jej bezwzględnie potrzebna do życia. A skoro warunki są niesprzyjające, to trzeba oszczędzać energię. Nie czarujmy się, wyprodukowanie rosy to też coś kosztuje roślinę i nie samą wodę.

 

Mam dla Ciebie propozycję na ciekawe doświadczenie. Weź kadzidełko, oczywiście zapalone i zbliż się nim na krawędź parapetu, przed miejsce gdzie masz rosiczkę. Ruchy powietrza między kaloryferem a oknem nie są tak idealnie uporządkowane jakby się chciało. Ciepłe powietrze nie idzie wyłącznie do góry, jeżeli miesza się z zimnym, albo natrafia na przeszkodę = parapet. Na krawędzi będzie się robić przepływ turbulentny. Szyba jest oczywiście zimna i strumień zimniejszego i cięższego powietrza będzie opadać, następnie "spływać" po parapecie (nawet z rozpędu) w kierunku od szyby. Teraz miejsce zderzenia obu strumieni powietrza będzie dawał dodatkowe zawirowania, które w różnych punktach parapetu mogą być bardzo różne. Może akurat tam gdzie masz rosiczki jest duże zawirowanie powietrza i jest ona dość mocno obmywana suchym, kaloryferowym powietrzem. Może nie. Jak nie sprawdzisz, to możesz sobie tylko pogdybać.

 

Zobacz co sam wywnioskowałeś: ja mam rosę cały rok, mam większą wilgotność powietrza od Ciebie; światła, uznajmy, że nie ma jakiś znaczących różnic. Ty masz rosę okresowo, masz niższą wilgotność w pomieszczeniu. Kiedy dzień się zaczął wydłużać i zaczęło pojawiać się słońce, rosa u Ciebie zaczęła powracać. U mnie jest to dalej bez zmian. Czy zauważasz te różnice i zmieniające się w czasie warunki?

 

Powiem Ci jak ja to analizuję: Masz dobre, idealne warunki to rosiczki mają rosę. Potem zmniejsza się ilość światła. Rośliny stają się słabsze, ale mają jeszcze rosę (może nieco mniejszą). Potem dochodzi zmniejszenie wilgotności powietrza w sposób stopniowy lub nagły przy dalej zmniejszającej się ilości światła. Po przekroczeniu pewnego progu Twoje rosiczki tracą rosę. Następnie, w pewnym momencie jeden z czynników ulega poprawie: zwiększa się ilość światła, drugi z czynników - wilgoć, pozostaje niezmienny. Rosa powoli wraca. Kiedy oba czynniki ulegną poprawie, albo jeden z nich się drastycznie poprawi, jej kondycja również ulegnie poprawie.

 

U mnie w grę wchodzi jeden czynnik, drugi - wilgoć, generalnie nie ulega takiemu pogorszeniu, żeby wywołać całkowitą utratę rosy. Dlatego mam jedynie zmniejszenie rosy. A to zmniejszenie wywołane jest zapewne mniejszą ilością światła.

 

Na chwilę obecną, nie potrafię wskazać kolejnego czynnika, który należałoby uwzględnić w tych rozważaniach. Może ktoś jakiś zaproponuje i go stosownie uzasadni?

Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja tak wtrącę moja D. alicea wyglądała tak samo stała sobie nie doświetlana itd. dałem ją pod oświetlenie i po miesiącu inna roślina. Według mnie świtało odgrywa tu najważniejszą rolę.

A wilgotność powietrza 31% rosy pełno :) Toż to pancerne rośliny tylko brak światła może je zabić:) Choć jak poczta polska udowodniła nawet po 40 dniach potrafią żyć:)

Edytowane przez Bartnik
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja u siebie nie mam okien południowych, mam okna wschodnie i północno-wschodnie. Zupełnie otwartej przestrzeni też nie mam, ale jest to osiedle zaprojektowane kilkadziesiąt lat temu, więc odległości między blokami są w miarę w porządku.

Odnośnie trzeciego akapitu - tak jak napisałem w pierwszej wypowiedzi - kilka zim spędziłem z generalnie zakręconym kaloryferem, kaloryfer był wtedy ciepły przez około kilka dni w sezonie grzewczym a zdarzył się też rok, kiedy nie był ani razu odkręcony. A rosiczki i tak traciły rosę albo miały ją bardzo niewielką przez około 2 miesiące.

Ja Cephalotus'ie uważam, że problemem "u mnie" jest światło - jego niedomiar i ewentualnie jeszcze niska lub bardzo niska temperatura na parapecie w czasie tęgich (w przybliżeniu <(-15)) mrozów - gdzieś około 10 C*, ale przez ostatnie kilka zim nie utrzymywały się one jakoś długo - chyba nie więcej niż powiedzmy 1-3 tygodnie.

A ruch powietrza w pomieszczeniu, łatwo można zmienić. Na chłodnicy od chłodzenia wodnego mam trzy 120 mm wentylatory kręcące się z prędkością około 800-900 obrotów na minutę, jeżeli ktoś np. siądzie z papierosem w ręku, to wyraźnie widać jak dym wciągany jest przez wentylatory. Teraz tak jeszcze zauważyłem, że i ciepłe powietrze z okolic kaloryfera jak najbardziej są wstanie zabrać. Pracę komputera rozpatruję jako generalnie czynnik stały, ponieważ rzadko, a w niektórych okresach bardzo rzadko, go wyłączam.

Tak więc tym bardziej jestem przekonany o tym, że odkręcony kaloryfer nie jest u mnie jakimś problemem, który w istotny sposób wpływa na ilość rosy na rosiczkach. Inna sprawa - kaloryfer jest przez ostatnie tygodnie zazwyczaj gorący, a rosa na rosiczkach wraca i na niektórych gatunkach jest już chyba nie mniejsza niż latem.

Edytowane przez Kosiarz
Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.