Zrobiłem coś podobnego. Uciąłem ten kilkucentymetrowy kwiat i wbiłem na centymetr w torf między siewkami muchołówek, nauczony tym doświadczeniem: http://www.rosliny-owadozerne.pl/index.php?showtopic=13175 , że świat owadożerów bywa tajemny i zaczarowany. Na razie bez fajerwerków, ale od 22 dni kwiatek tam jest i nie usycha. Pobiera sobie wodę bo wygląda bardzo ładnie, ale nie rośnie niestety.
Wielu forumowiczów nie decyduje się na zakup rzadszych, nietypowo wyglądających odmian muchołówek nie tylko ze względu na wysoką niekiedy cenę, ale też świadomość tego, że są to rośliny kapryśne i generalnie rosną znacznie wolniej i słabiej niż ich "zwykłe" siostry. Problem ten nie dotyczy jednak wszystkich spośród sporadycznie spotykanych odmian. 'Harmony' na przykład, którą mam dopiero od miesiąca, rośnie jak na drożdżach. Szybko wypuszcza kolejne pułapki, każda następna większa od poprzedniej, a jest już właściwie po sezonie przecież. Miejscowe insektctwo też ją polubiło bo składa się masowo w ofierze, co pewnie ma wpływ na zdrowie rośliny.
Drosera binata var dichotoma potrzebuje bardzo dużo światła. Niedoświetlana na południowym parapecie wypuszczała wiosną nitkowate, bardzo długie, jednoznacznie błagające o światło, liście. Wylądowała oczywiście na balkonie na którym rosła znakomicie, bardzo mocno gęstniała. Sama czuła się pewnie dobrze, ale wyglądała paskudnie, oblepiona różnego rodzaju paskudztwem, co to wiatr je przynosi. No taki urok trzymania rosiczek na balkonie, dużych szczególnie. Po przeniesieniu jej do mieszkania, wyciąłem wszystko na równi z podłożem i wrzuciłem pod świetlówkę. Efekt po dwóch tygodniach jest chyba spoko. W przyszłym roku odejdę całkiem od trzymania rosiczek jakichkolwiek na zewnątrz. Te bardziej światłolubne będą pod lampami cały rok.