Witam,
Odwiedziłem dziś znów miejsce, w którym rośnie P.vulgaris by sfotografować ich wybudzanie się i jestem trochę zmartwiony tym co zastałem. Stanowisko wydawało się bezpieczne ze względu na odległe położenie w środku lasu, brak informacji w przewodnikach itd. - niestety na polanie niżej, oddzielonej krzewami i paroma drzewami, znajduje się baza namiotowa pewnego koła turystyki górskiej z innego województwa - i mam podejrzenia, ze zaczęli osuszać oni ciek wodny który nawadniał całą polanę (strumyk płynie niżej, i akurat przez wybudowaną przez nich drewnianą "chatkę" - położyli na nim deski, by móc nad nim chodzić). Ktoś wykopał długie, prostopadłe do strumyka rowy które zbierają wodę z całej polany i rośliny padają w martwiącym tempie. 3 lata temu roślin było ponad 200 i rosły na dużej połaci terenu - nie liczyliśmy ich nawet dokładnie, kwiaty wystawały z trawy w wielu miejscach. Dzisiejsze bardzo dokładne liczenie - znaleźliśmy 70 roślin, ponadto rosną one teraz tylko w najbliższym sąsiedztwie strumyka bo reszta polany jest już niemal sucha. Co więcej, ziemia była mocno zryta i wygląda na to że część tłustoszy które rosły nawet nad ciekiem wodnym zostało bezpośrednio zniszczonych przy kopaniu rowów. Pozostaje mieć nadzieję, że więcej roślin wyrośnie gdzieś spod trawy w późniejszym okresie - w czerwcu policzymy je jeszcze raz, podczas kwitnięcia.
Widok na polanę:
I wykopane rowy odprowadzające wodę:
Kilka zdjęć wybudzających się tłustoszy:
Nie bardzo wiem co z tym fantem zrobić. Musimy ponadto wyciąć parę krzewów które się pojawiły w kilku miejscach. Ktoś ma jakieś pomysły? Napisałem już do samego towarzystwa, ale czy uważacie że uzasadniona byłaby nasza ingerencja w postaci uregulowania na nowo stosunków wodnych na tej polanie na własną rękę? Musielibyśmy zasypać obecne rowy i wykopać 1 nowy by nawodnić część polany którą już osuszono - być może planują oni rozbudowę bazy namiotowej, bo często znajdowaliśmy tam ślady ognisk...