Nie budzi negatywnych emocji, ale jako osoba zainteresowana tematem jestem przeciwny introdukcji jakichkolwiek obcych roślin w nasze środowisko, a wprowadzanie rodzimych gatunków powinno polegać na introdukcji odchowanych osobników pochodzących z tej samej populacji dla zachowania puli genetycznej, żadne rośliny z "zewnątrz" czy in-vitro, chyba że to miejsce gdzie dana roślina nie występuje - wtedy jednak małe szanse, że się przyjmie.
EDIT: To, że morze "pochłonie" dane miejsce za parę lat nie oznacza, że gatunek obcy nie zdąży się rozprzestrzenić na zaskakującą niekiedy odległość. W przypadku np. muchołówki szansa mała, ale... kto wie.