-
Liczba zawartości
808 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
MarcinS's Achievements
0
Reputacja
-
czy to normalne, że rosiczka tak wygląda?
MarcinS odpowiedział bigcoco → na temat → Rosiczka - pytania i odpowiedzi.
Rosiczka przylądkowa jest gatunkiem występującym na mokradłach, nie jest łatwo ją przelać. Woda nie musi stać cały czas w podstawce, ale jeśli jej nie ma to istnieje ryzyko że podłoże za bardzo przeschnie. 1-2 cm wody na podstawce przez cały czas powinien być bezpieczny dla rośliny, bez ryzyka przelania i przesuszenia. -
Też mi wygląda na świeżo przesadzoną, co by tłumaczyło zamknięte pułapki. Roślina wygląda ok, wytwarza dużo młodych liści. Nie podoba mi się kolor podłoża. Czy to jest torf? Dobrej jakości, świeży torf powinien być brązowy, na zdjęciu jest czarny.
-
czy to normalne, że rosiczka tak wygląda?
MarcinS odpowiedział bigcoco → na temat → Rosiczka - pytania i odpowiedzi.
Rośliny w markecie często trzymane są w bardzo złych warunkach, przez co szybko marnieją. Twoje rośliny właśnie tak wyglądają, jak ofiary złego traktowania w sklepie. Daj im dużo światła, niech stoją na parapecie przez cały czas, o ile nie jest ekstremalnie gorąco. Rosiczki są światłolubne więc duże ilości światła im nie szkodzą. Dobrze że podlewasz rośliny wodą deszczową, może być przez cały czas w podstawce. Rosiczka przylądkowa jest najprostszym gatunkiem w uprawie, powinna się zregenerować i za jakiś czas wypuścić liście z kropelkami. Na obecne liście kropelki już nie wrócą. Stare, obumarłe liście możesz wyciąć i wyrzucić, żeby się na nich pleśń nie rozwinęła. -
Ja niestety nie mam gdzie robić eksperymentów z poprawną próbą kontrolną bo zwyczajnie nie mam na to miejsca. Mieszkam w bloku, na 40 m2, więc i tak dobrze że udało mi się znaleźć jakieś miejsce na rośliny 😉 Z tego powodu wszystkie rośliny trzymam w dokładnie takich samych warunkach temperatury i długości dnia i nocy. Obok siebie, w tym samym akwarium stoi np. dzbanecznik, Drosera paradoxa, Drosera fulva, Drosera arcturi, cefalotus, heliamfora x midoxa, roridula, Drosera prolifera, rosiczki pigmejskie i Drosera schizandra. A obok w akwarium stoją tłustosze meksykańskie i jeden zimnolubny. Zimuję tylko te rośliny, które niezbędnie tego potrzebują do przeżycia, na balkonie albo w lodówce. Muchołówki wczesną wiosną zaczynają masowo kwitnąć, obcinam im kwiatostany bo nie potrzebuję od nich nasion. Pojedyncze kwiatostany zostawiłem w pracy, u muchołówek które też nie były zimowane. Wydały nasiona, natomiast bardzo mało. Cefalotus nigdy mi nie zakwitł. Super że selekcjonujesz siewki roślin pod konkretne warunki! Dzięki temu może się okazać, że gatunki trudne w uprawie, dzięki takiej selekcji staną się łatwiejsze. Kiedyś na przykład D. schizandra uchodziła za gatunek trudny w uprawie, który był trudno dostępny. Przynajmniej u mnie rośnie bardzo dobrze, bez żadnych szczególnych warunków. Nie wiem czy to zasługa selekcji bardziej odpornego genotypu rośliny, czy też wcześniejsze poglądy były błędne. Miło jednak że roślina ładnie rośnie. Jak coś wyselekcjonujesz to prośba o sprzedaż takich osobników innym osobom, żeby takie genotypy mogły stać się bardziej popularne. Drosera schizandra rosnąca w czarnym żwirku, bez torfu, z korzeniami w wodzie. Jakaś krzyżowka, wygląda jakby miała coś wspólnego z P. agnata. Nepenthes ampullaria Muchołówka w podłożu nieorganicznym, mam nadzieję że tej jeszcze nie wstawiałem.
-
Muchołówka nie wchodzi w głęboki spoczynek, tzn nie wytwarza np. pąków przetrwalnych, nie traci wszystkich liści. Przez cały rok mniej lub bardziej aktywnie rośnie i prowadzi fotosyntezę, o ile warunki na to pozwalają. Podobnie cefalotus nie ma głębokiego spoczynku. Swojego kupiłem dawno temu, strzelam że w okolicach 2010 roku. Chyba nigdy nie był zimowany w chłodzie, zawsze tylko ze skróconym rytmem dobowym. Trzeba jednak zaznaczyć, że cefalotusy które mam teraz, powstały przez rozmnożenie wegetatywne oryginalnej rośliny, stąd nie mogę powiedzieć że mam takiego starego cefalotusa, którego nie zimowałem około 15 lat. Natomiast na pewno przez kilka lat można go nie zimować w chłodzie. Część roślin wchodzi natomiast w głęboki spoczynek, np. polskie rosiczki i tłustosze. Dla nich chłodny spoczynek jest niezbędny i bez niego obumrą. Jest w tym rola hormonów, które hamują rozwój rośliny, a które przestają być aktywne dopiero po dłuższym doświadczeniu chłodu przez roślinę. Wydaje mi się, że trudno jednoznacznie potwierdzić że długoterminowy brak zimowania muchołówek w chłodzie nie wpływa na nie negatywnie . Przy odpowiednio długiej uprawie zawsze wydarzy się coś niedobrego: za ciepło, za zimno, zły torf, stary torf, złej jakości woda, jakiś atak szkodników albo grzybów. I wtedy nie da się powiedzieć czy osłabiona kondycja roślin wynika z tego, że rośliny są osłabione brakiem zimowania, czy z tego że choroba zaatakowała niezależnie od tego. Żeby mieć pewność trzeba by mieć np. połowę roślin zimowanych co roku i połowę bez zimowania i porównywać ich stan. Z tego powodu posadziłem część muchołówek do torfu, zamiast trzymać je w wodzie. Służą jako kontrola, jeśli te w torfie są ładne, a te w wodzie brzydkie, to raczej kwestia sposobu uprawy. Jeśli ze wszystkimi dzieje się podobnie niedobrze, to raczej wina czegoś innego niż podłoże. Potwierdzam Twoje obserwacje, że żelazo może występować w niedoborze i ograniczać wzrost roślin owadożernych. Do swoich roślin, zwłaszcza rosnących w podłożu nieorganicznym, daję czasem Fe-DTPA (schelatowane żelazo), w małym stężeniu, nie nie wiem jednak w jakim bo daję go "na oko". Dasz namiar skąd bierzesz piaskowiec? Testowałem Switch 62,5 WG, nie widziałem negatywnych skutków, także u tłustoszy meksykańskich. W opisie środka jest informacja, że jest to " koncentrat w formie granul do sporządzania zawiesiny wodnej", czyli nie rozpuszcza się w wodzie. Podobnie ma Signum 33 WG, też zostawia "proszek" w dzbankach. Na koniec jakieś zdjęcia, bo to przecież post o zdjęciach Tłustosze rosnące w czystym seramisie: Jeszcze więcej tłustoszy, rosną w czystym piasku:
-
Niektóre rośliny rosną u mnie całkowicie bez torfu, mimo że są to rośliny torfowiskowe. Zwłaszcza muchołówki rosną u mnie w większości w podłożu w 100% nieorganicznym. Wydaje mi się, że łatwe w uprawie gatunki są w stanie rosnąć w czymkolwiek co jest mokre i jednocześnie mało żyzne. Rosiczki też tak trzymałem, ale w większości przesadziłem je do torfu. Początkowo rosły dobrze, potem zaczęły coraz słabiej. Pierwszym podejrzanym było oczywiście nietypowe podłoże. Z perspektywy czasu widzę, że spadek kondycji roślin był raczej wynikiem choroby grzybowej niż dziwnego sposobu uprawy. Drosera schizandra rosnąca w samym seramisie Muchołówka w małej ilości seramisu i z korzeniami w wodzie Co do fungicydu, to próbowałem różnych. Dla testów kupiłem większość dostępnych środków w małych, amatorskich opakowaniach, z wyłączeniem tych opartych o siarkę i związki miedzi. Grzyby potrafią łatwo się uodpornić na fungicydy, stąd przy ich stosowaniu powinno się używać naprzemiennie różnych środków, z różnymi substancjami aktywnymi. Często trudno bez specjalistycznej wiedzy stwierdzić jaka choroba atakuje rośliny. Bywa, że czynnikiem chorobotwórczym nie są grzyby, a podobne do nich lęgniowce, np. Pythium albo Phytoftora. Nie działają na nie niektóre fungicydy. Kiedyś, dawno temu, miałem ewidentny problem z chorobą grzybową atakującą rośliny. Wtedy polecanym środkiem był topsin, obecnie nie jest już dostępny. No i jego użycie nie dawało żadnych efektów. Wydaje mi się że wtedy rośliny atakował mi nie grzyb, a właśnie coś z lęgniowców. A topsin wśród organizmów docelowych nie miał wymienionych tych patogenów. Stąd bywa, że środek który u jednej osoby będzie działał cuda, u innej będzie zupełnie nieskuteczny. Od użycia fungicydu do poprawienia się stanu rośliny mija trochę czasu, stąd nie umiem powiedzieć który z nich jest najlepszy. Żaden z zastosowanych środków, w dawce przeznaczonej dla roślin ozdobnych nie spowodował wyraźnych, negatywnych skutków dla roślin, w tym dla tłustoszy, powszechnie uważanych za delikatne. Zdarzało się, że np. rosiczki traciły kropelki albo zwijały włoski, często się tak jednak dzieje po użyciu środków ochrony roślin. Wydaje mi się, że najlepsze były scorpion 325 SC i signum 33 Wg - są dobre bo mają po dwie substancje aktywne i szerokie spektrum działania. Dobre efekty dawał też proplant, on jest konkretnie na lęgniowce. Może podziałał, a może poprawa stanu roślin wynikała z innego, zastosowanego wcześniej środka. tego nie umiem na pewno stwierdzić.
-
Letnia aktualizacja: Muchołówki, tak jak w poprzednich latach nie były zimowane w chłodzie. Zmniejszałem im długość dnia jesienią i zwiększałem wiosną, tak żeby długość doświetlana odpowiadała aktualnej długości dnia, rośliny znajdowały się jednak w temperaturze pokojowej. Wydaje mi się że w ten sposób ominąłem już 6 zimowanie, ale pewności nie mam bo nie pamiętam dokładnie kiedy zacząłem tak robić. Większość muchołówek ciągle rośnie w prostej hydroponice. Kilka z nich posadziłem w torfie, kilka w torfowcu lub w seramisie. Roślinom w hydroponice nie ustalam pH, czasem do wody do podlewania dodaję trochę żelaza, potasu albo mikroelementów. Woda w kubeczkach z czasem robi się lekko zielona, wtedy ją wymieniam. Mam wrażenie, że zielona barwa pojawia się po tym, kiedy któryś z korzeni obumrze i zaczyna się rozkładać. Inaczej woda nie zielenieje przez długi czas. Przez jakiś czas muchołówki rosły mi słabo, zarówno te w hydroponice jak i w torfie. Znacząca poprawa nastąpiła po zastosowaniu fungicydów. Podobnie było z rosiczkami, po zastosowaniu fungicydu ich stan znacząco się polepszył. Wcześniej unikałem fungicydów, jednak teraz widzę że był to błąd. Drosera capensis 'broad leaf', rośnie w samym seramisie \ Drosera fulva, zimą zapadła w spoczynek, na szczęście wiosną się obudziła. Drosera scorpioides w prostej hydroponice. Dałem do wody nieco torfu żeby nie rosły w jałowej wodzie, stąd jej ciemna barwa. Drosera lasiantha Drosera hamiltonii w czystym seramisie Drosera prolifera, na wierzchu żywy torfowiec, pod spodem martwy Niesforna roridula. W naturze jest to krzak. U mnie diody doświetlające rośliny są dosyć nisko, stąd roridula nie ma jak rosnąć w górę. Zamiast tego zaczęła rosnąć w bok. Kupiłem drut do bonsai żeby ją lekko ukształtować, tak żeby nie dotykała liśćmi do diód Chyba udało mi się ukorzenić obcięty pęd roriduli. Jest to niełatwe zadanie ze względu na wrażliwość rośliny na choroby grzybowe. Oprócz ukorzenionego pędu w doniczce jest też kilka siewek. Drosera aliciae, ona akurat stwierdziła że rośnięcie w górę jest dobrym pomysłem.
-
Dzięki za dorzucenie swoich pomiarów. Czym mierzyłeś te parametry? Jakie są najmniejsze wartości które mogłeś zmierzyć tam gdzie jest 0? Przy okazji poprzednich pomiarów sprawdziłem jak zmienia się EC torfu zalanego wodą. Torf zalałem wodą do konsystencji luźnego błota i co jakiś czas mierzyłem w tym EC żeby zobaczyć jak się zmienia. Początkowo EC szybko rosło, a potem się mniej więcej ustabilizowało. pH na początku i na końcu było takie samo, 3,75. Po około 13 dniach zebrałem wodę którą zalałem powyższy torf, potem torf przepłukałem kilka razy wodą destylowaną. Zostawiłem wilgotny torf na noc, rano dolałem trochę wody destylowanej i to co przeleciało przez torf zebrałem. Zmierzyłem w obu próbach wody zawartość Fe, Mg i K (pomiar techniką atomowej spektrometrii absorpcyjnej). Wyniki: Wcześniej pisałem o tym że roślinie trudno zaspokoić zapotrzebowanie na potas przez łapanie owadów. Znalazłem ciekawą tabelkę pokazującą ile pierwiastków rośliny w naturze mogą pozyskać z owadów. Wychodzi na to że potasu ledwo co pozyskują z owadożerności: Tabela pochodzi z książki: Ellison, A., & Adamec, L. (Eds.). (2017). Carnivorous plants: physiology, ecology, and evolution. Oxford University Press.
-
Na forach internetowych niektóre osoby zalecają płukanie torfu przed posadzeniem w nim roślin owadożernych. Ma to za zadanie pozbycie się z torfu nadmiaru jonów, na które rośliny mogą być wrażliwe. Przepłukany torf ma być bardziej odporny za zarastanie glonami albo mchem, mniej podatny na pleśnienie i gnicie. Ma to być szczególnie ważne w przypadku torfu o słabej jakości. Jako skutek uboczny niektórzy podawali że w płukanym torfie rośliny wolniej rosną. Większość osób pisała że torfu nie płucze i rośliny też dobrze rosną. Inni że lepiej nie ryzykować i wypłukać. Postanowiłem że sam sprawdzę jak to jest z tym płukaniem. Jako że pracuję w laboratorium zajmującym się chemią środowiska to przy okazji „pracowych” analiz dorzuciłem trochę prób torfu. Na początku przepłukałem torf wodą. Wrzuciłem trochę torfu do mojego „urządzenia” płuczącego. Jest to butelka przecięta na pół, z przytkanym wylotem. W górnej części jest torf, wlewam tam wodę, woda sączy się przez torf i kapie powoli do dolnej części butelki. W ten sposób przez kilka dni wielokrotnie dodawałem świeżą wodę, która zabierała związki rozpuszczone w torfie. Do płukania używałem wody o przewodności 2 uS/cm, czyli bardzo czystej. Podczas zalania torfu większą ilością wody, część z niego unosi się na powierzchni, część tonie. Unosząca się frakcja jest jasnobrązowa, tonąca – ciemnobrązowa lub czarna. Czytałem że niektórzy odrzucają frakcję tonącą jako gorszą. Coś w tym jest bo ta frakcja wygląda na silniej rozłożoną, z mniejszą ilością szczątków roślinnych, z większą ilością bezpostaciowej masy. Niepłukany torf, zalany wodą do uzyskania konsystencji luźnego „błota” miał przewodność około 175 uS/cm. Po wielokrotnym płukaniu było to 20,9 uS/cm, przy czym woda do płukania miała 2 uS/cm. Wniosek – płukanie działa (choć zużywa przy okazji dużo wody). pH przed płukaniem wynosiło 3,75, po płukaniu 4,30. Dla porównania, torf w którym rośliny rosły źle i który szybko zarósł mchami miał przewodność 800 us/cm! Byłem ciekawy czy są jakieś różnice we właściwościach torfu pływającego i tonącego. Wziąłem do analizy torf przed płukaniem (T1), oraz po wielokrotnym płukaniu: frakcję pływającą (T2) oraz warstwę tonącą (T3). Przed suszeniem wyglądało to tak: Torf bez płukania (T1) Torf płukany, frakcja pływająca (T2) Torf płukany, frakcja tonąca (T3) Próby torfu przed pomiarem wysuszyłem w 105oC. Zawartość N i C mierzyłem metodą spaleniową. Dla potrzeb pozostałych analiz próby zmineralizowałem w mieszaninie kwasu azotowego i perhydrolu, w temperaturze 230oC. Proces ten ma na celu pozbycie się materii organicznej, w jego wyniku uzyskuje się bezbarwny, klarowny mineralizat. W nim zmierzyłem zawartości P, Fe, Mg i K. Wyniki, przedstawiają całkowite zawartości: T1- torf niepłukany, T2 -frakcja pływająca, T3 – frakcja tonąca. Wychodzi na to, że frakcja pływająca jest uboższa niż tonąca. Czy płukanie dużo zmieniło? Moim zdaniem nie, i jakby uśrednić wartości z frakcji pływającej i tonącej to wychodzi mniej więcej tyle samo co było we frakcji niepłukanej. Nie jest to całkiem dziwne, bo tylko ułamek masy torfu jest rozpuszczalny w wodzie. Ubytek tej niewielkiej ilości jonów nie ma zauważalnego wpływu na całkowite zawartości pierwiastków. Na koniec posadziłem młode rosiczki tego samego gatunku w doniczkach wypełnionych torfem T1, T2 lub T3. Jak wyjdzie z tego coś ciekawego to dam znać. Koniec eksperymentu. Patrząc na te wyniki coś mnie bardzo zastanowiło i doszedłem do (chyba) ciekawszych wniosków. Kiedyś zmierzyłem zawartości tych samych pierwiastków w liściach muchołówki. Wiedząc jaka jest zawartość pierwiastków w roślinie i jaka jest w torfie, można sprawdzić czy roślina może potencjalnie zaspokoić swoje potrzeby na podstawie tego co ma w doniczce. Do obliczeń wziąłem wyniki uzyskane dla zdrowych liści muchołówki, próby M1 i M2 z innego postu. M1 to były liście muchołówki rosnącej w torfie, M2 rosnącej w podłożu nieorganicznym, do którego dodawałem różne rzeczy. M1 raczej jest bliższa typowej muchołówce. Poniżej pokazane są zawartości pierwiastków w suchej masie liści muchołówki oraz w torfie niepłukanym. Niżej podzieliłem zawartości w roślinie przez zawartości w torfie. Wynik można zinterpretować tak, że np. muchołówka musiałaby wyciągnąć cały azot z około 0,98g suchego torfu żeby sama wytworzyła 1g suchej masy. Musiałaby pobrać cały fosfor z około 5,68g suchego torfu żeby wytworzyć 1g suchej masy, itd. Oczywiście jest to niemożliwe żeby roślina „wyciągnęła” wszystko bo większość jest w formie niedostępnej dla roślin. Co zwraca uwagę? Zawartość potasu! Jest go w torfie wielokrotnie mniej niż w roślinie. Potasu w torfie jest bardzo mało, jednocześnie jest to jeden z 3 głównych makroelementów występujących w roślinie. Żeby roślina wytworzyła 1g suchej masy musiałaby pobrać cały potas z kilkudziesięciu g suchego torfu. Zwarzyłem ile suchego torfu mieści się w kubeczkach w jakich trzymam rosiczki (pojemność 200 ml). Wyszło mi 28g. Z takiej ilości torfu roślina może wytworzyć tylko około pół grama suchej masy! Zakładając że pobiera cały potas, co jest niemożliwe, bo tylko niewielka jego część będzie dostępna dla rośliny. W torfie płukanym byłoby jeszcze gorzej ze względu na mniejszą zawartość całkowitego potasu, i zapewne wypłukanie tego najłatwiej przyswajalnego. Oczywiście trochę potasu dodaje się z wodą podczas podlewania roślin, trochę rośliny suplementują łapiąc owady. Przy łapaniu owadów jest jednak pewien problem: owady zawierają kilkukrotnie więcej azotu i fosforu niż rośliny i mniej więcej tyle samo potasu. W związku z tym trudno roślinom pozyskać wystarczająco dużo potasu z owadów bez doprowadzenia do nadmiaru azotu i fosforu. Na naturalnych torfowiskach niedobór potasu raczej nie występuje, jest natomiast powszechny na torfowiskach odwodnionych. Potas nie tworzy silnych wiązań z materią organiczną i jest z niej łatwo wypłukiwany przez deszcz. Na długotrwale odwodnionych torfowiskach dostępność potasu jest tak mała, że prawie nic nie chce tam rosnąć. To co jednak daje radę jest skarłowaciałe i ledwo żywe. Wydaje mi się że niedobór potasu może też występować w uprawie roślin owadożernych, zwłaszcza w przypadku podlewania roślin od góry (wypłukiwanie potasu) i przy użyciu bardzo czystej wody (brak dostaw nowych porcji potasu). Koniec
-
-
[Szwecja 2024.] - Lilie i rotundifolie - Smögen, Sweden lipiec 2024
MarcinS odpowiedział Iglacy → na temat → Planowane wyprawy, relacje z podróży
Ale dziwaczny jest ten ekosystem, dzięki za wrzucenie zdjęć. -
schnie mi kapturnica
MarcinS odpowiedział kapturnica → na temat → Kapturnica - pytania i odpowiedzi.
Woda ze studni nie jest podobna do wody deszczowej.... W kontakcie z podłożem rozpuszczają się w niej różne związki, zapewne w dużych ilościach. Taka woda zdecydowanie nie nadaje się do podlewania kapturnic. -
Jeśli zła jakość wody faktycznie jest problemem i teraz zaczniesz używać właściwej to niewiele się zmieni. W torfie zakumulowały się już szkodliwe ilości jonów. Żeby było dobrze trzeba rośliny przesadzić do nowego podłoża. Długo używałeś takiej wody? Z jakiej strony masz okna? Południowej, północnej, innej?
-
Jakiego filtra używasz? Gotowanie wody bardziej szkodzi niż pomaga. Roślinom szkodzą jony rozpuszczone w wodzie, zwłaszcza wapnia, którego większość roślin owadożernych ma bardzo mało w naturalnym środowisku. Przegotowanie wody może trochę obniżyć zawartość wapnia -wytrąca się on jako kamień w czajniku. Z drugiej strony zawartość wapnia i tak będzie wysoka bo nie cały się strąci. Dodatkowo jeśli zagotujesz wodę to część jej odparuje i rozpuszczone jony się zagęszczą. Kiedyś to sprawdzałem miernikiem TDS - po zagotowaniu i ostudzeniu wody wynik pomiaru był wyższy niż przed zagotowaniem. I na koniec - nie dość że nie działa to jeszcze marnuje duże ilości energii. Ile światła mają rośliny?