Skocz do zawartości

Cephalotus

Administrator
  • Liczba zawartości

    4082
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Cephalotus

  1. Cephalotus

    Drosera prolifera

    Gekon jeszcze raz dzięki za opis i za roślinkę. Zastosowałem odpowiednie podłoże, poziom wody ok. 1 cm przy doniczce 8 cm. Wilgotność tam jakieś 80-90%. Światło 3 x 18W w odległości ok 40 cm. Temperatury w dzień ok 19-21*C w nocy 14-16*C. Roślinka nie dość że rośnie i wygląda super (mimo, że nie dotykałem jej 1,5 miesiąca), to do tego kwitnie jak głupia. Ma 8 pędów kwiatowych i dziewiąty wychodzi. Mało tego, zdecydowanie ZAWIĄZUJE nasiona!! Co prawda mało, ale jednak. Około połowa torebek nasiennych jest zgrubiała i jedną z takich mniejszych postanowiłem na siłę otworzyć. W środku znalazłem cztery nasionka. Zdjęć nasion nie robiłem, bo nie bardzo miałem jak. Poczekam aż jakaś większa torebka nasienna dojrzeje, wtedy zrobię zdjęcia. Kilka fotek:
  2. Okay, zgadzam się, że ogólnie u roślin doświetlanie nie jest bezwzględnie potrzebne. Po prostu większość z nich będzie rosła słabiej, wolniej, będzie produkowała większe liście; generalnie gorzej od swojego naturalnego potencjału. Poza tym są inne, nie mniej istotne czynniki. Ja to pytanie o doświetlanie rozpatrywałem raczej w kontekście: "Mam możliwość, więc jak są mocne wskazania, to będę doświetlał." Na pewno wybór opcji z doświetlaniem będzie korzystniejszy dla rośliny. Jak bardzo, nie potrafię jeszcze na to pytanie odpowiedzieć, eksperyment jest w toku. Dodatkowo potraktowałem to jako pytanie od początkującego, a takim osobom wolę zaproponować korzystniejsze warunki dla danego gatunku. Zmniejszające ryzyko, że padnie, a doświetlanie do takich zabiegów należy. Zresztą na każde pytanie o doświetlanie, w odniesieniu do roślin rosnących w okresie zimowym, powinienem był się zapytać czego dana osoba oczekuje od tych roślin. Czego nie zrobiłem. Moje oczekiwania w stosunku do posiadanych roślin są proste. W ramach własnych możliwości finansowych i przestrzennych, oraz stanu wiedzy, zapewnić im jak najlepsze warunki do wzrostu i rozwoju. W tym też kontekście udzieliłem swojej odpowiedzi. Po tej odpowiedzi spodziewałbym się teraz zdjęć osób, które nie doświetlają Cephalotusa w zimie i trzymają go na południowym parapecie. Pokazujące na prawdę nienaganną kondycję roślin. Zgoda! Sam mógłbym podać swoje rośliny jako takowy przykład, gdyż trzymanie ich w piwnicy i doświetlanie 80W przez 14h/d kiedy lampa wisi co najmniej metr nad roślinami, to jest jedynie uciszanie własnego sumienia, niż faktyczne doświetlanie. Mógłbym się pokusić o porównanie, że moje dotychczasowe doświetlanie, a trzymanie na południowym parapecie, to prawie to samo. Nie powiem, żeby moje rośliny były złej kondycji (pomimo cyklicznego katowania niezależnego od mojej woli). Jednak to nie jest jeszcze to, co ma do zaoferowania ten gatunek. Napisałem też, że nikogo do niczego nie zmuszam, a różne osoby mają różne możliwości. Kiedyś z własnej ciekawości obliczałem sobie kąt padania promieni słonecznych dla rejonu śródziemnomorskiego: Krety. Interesowało mnie o ile więcej światła mają tamtejsze rośliny (storczyki). Na szczęście nie wyrzuciłem tych obliczeń, kilka poprawek i podrzucam jako ciekawostkę. Za punkt odniesienia czasowego wziąłem najkrótszy dzień w roku, kiedy światło słoneczne jest najsłabsze: 22 XII w Polsce (22 VI w Australii). Długość dnia w Polsce (Kraków, 50*) wynosi: ~7h43min. Długość dnia gdzie rośnie Cephalotus: ~9h47min. Kąt padania promieni słonecznych w Polsce na szerokości 50* (odpowiada Krakowowi): ~16*33' Kąt padania promieni słonecznych gdzie rośnie Cephalotus 34*: ~32*33' Nie dość, że sam dzień trwa o 2h dłużej, to jeszcze światło słoneczne jest 2x mocniejsze. W Polsce podobny kąt padania promieni słonecznych przypada na 17 Październik i 24/25 Luty. Obecnie moje Cephalotusy po raz pierwszy są prawidłowo doświetlane. Otrzymują 230W (sumaryczne) z odległości ok. 30 cm, 12h/d. O ile nie wydarzy się jakaś katastrofa, to będę miał wynik porównawczy dla doświetlania i jego braku.
  3. Doświetlanie jest korzystne i moim zdaniem niezbędne, niezależnie od miejsca przetrzymywania. Po prostu o tej porze roku nasze słońce jest bardzo słabe, jak i dzień niezwykle krótki. Nie umywamy się w ogóle do terenów śródziemnomorskich, a to jest europejski odpowiednik klimatu panującego w jego naturalnym rejonie występowania. Niestety, tak samo wszyscy zgodnie piszą, że śródziemnomorskie storczyki zdecydowanie najlepiej jest doświetlać. Czyli wniosek nasuwa się sam. Ale oczywiście jak nikogo do niczego zmuszać nie będę. Zresztą możliwości różnych osób też są różne. Ja tylko piszę co wiem.
  4. Ad. 1. Jemu się genetyka w międzyczasie nie zmieniła, a jednak, co by nie było, jest genetycznie przystosowany do swojego naturalnego środowiska, gdzie ma te niższe temperatury w zimie. Lepiej zimować. Drugiego pytania nie zrozumiałem... Ad. 2. Możesz go przenieść, ale nie wiem jakby zareagował gdybyś trzymał go w temp 25*C i nagle stawiasz go do 5*C. Jeżeli ta różnica jest mniejsza, to nie sądzę, aby były jakieś problemy. (Trzeba doświetlać.) Ad. 3. TAK i ma to bardzo pozytywny skutek, ale pod warunkiem, że ma dostatek światła, a nie trzymany jest w czarnej nędzy.
  5. Cephalotus

    Temperatura zimowania

    Na tym forum wydaję mi się, że jest zgoda w opisach dwóch odrębnych autorów. Są w tym dziale przyklejone, można sobie wybrać jeden albo i nawet dwa: http://www.rosliny-owadozerne.pl/Opisy-roslin-f171.html
  6. Każdy ma kolekcję jaką jest w stanie posiadać. Z różnych powodów jedni mogą pozwolić sobie na wyłącznie na uprawę parapetową, inni na całą ścianę pełną tropikalnych roślin. Ważne jest tak na prawdę jak wykorzystamy swoją możliwość. Bo zarówno w terrarium na ścianie, jak i na parapecie można stworzyć piękne rzeczy. Chyba tak na prawdę ważne jest, aby rośliny dobrze się czuły w stworzonych warunkach. Bo obok efektowności jest jeszcze efektywność. Oczywiście najlepsze jest połączenie obu.
  7. Eee... czy ja dobrze widzę, że masz szklarnię w POKOJU? ALE GITES! Oficjalnie opadła mi żuchwa. ...tą chłodziarką to mnie zdmuchnąłeś. Hmmm... ona nawet nie jest aż taka droga jak mi się wydawało. Piękne rośliny, doskonale dopasowane warunki, po prostu kłaniam się.
  8. Przepraszam, że nie odpowiedziałem wcześniej, ale nie widziałem odpowiedzi... Ale nawet jak je widzę, to nie bardzo wiem czy rozumiem... Oferujesz mi U. subulata? To paskudztwo, którego nie mogę się pozbyć? To coś co zalęgło mi się nawet w donicy z D. intermedia i przeżyło zeszłoroczną zimę z trzema tygodniami do -22*C? Nie... zdecydowanie spasuję. JA jeszcze się go nie wyzbyłem z donicy z D. anglica, gdzie posadziłem torfowiec aby sobie z nim poradził. Ja nie życzę nikomu tej rośliny w kolekcji z pływaczami. A gdziekolwiek ją macie rozniesie wam się wbrew waszej woli. Żeby on jeszcze chociaż chciał otwierać te kwiatki, to bym może go zdzierżył, ale on tylko się sieje...
  9. Wszystko brzmi ładnie, najładniej z tym światłem, tylko nie specjalnie podoba mi się, że mu zamoczyłeś korzenie w tym czosnku. Mogły się popalić, bo to jednak silna substancja, a korzeń jest delikatny... To, że brak mu turgoru, to raczej nie jest wina samej niskiej wilgotności, a fakt uszkodzenua korzenia i dlatego więdnie. Bo w innej sytuacji, takie przenosiny nie powinny na jiego wpłynąć. Co do tych klapek, a wipgotności powietrza, to nie żadne chyba, tylko to jest fakt. Szcsególnie jest to wyraźnie widoczne u dorosĺych dzbanjach, kiedy trzymany w terrarium może mieć klapki nawet pionowo do góry. Topsinem podlej od góry.
  10. Z jednym kwiatkiem, ale jest.
  11. Nie zdążyłem napisać, że mogłeś go spryskać topsinem, ale nic straconego. Możesz go podlać topsinem. Robisz najmniejsze stężenie do stosowania i zamiast go spryskać podlej mu nim podłoże. Gwarantuję, że to mu nie zaszkodzi. To podłoże to z wierzchu piaskiem posypałeś czy ono jest aż tak piaszczyste? W sumie to jak zapewnisz mu stały dostęp do wody, to nawet jakby było takie jak na wierzchu, to nie powinno to mu zaszkodzić. Nie ma co się stresować z pytaniem w razie wątpliwości, ale wydaje mi się, że już były pytania o aklimatyzację Cephalotusa. Jest bardzo dziwne, że stracił Ci wcześniej osobnik wszystkie dzbanki jak postawiłeś go na parapecie. Jeżeli stało się to w ciągu tygodnia od zakupu, to nie mogła być Twoja wina. No chyba, że był w cieniu, a Ty go spaliłeś na słońcu, albo w ogóle nie podlewałeś. Tylko wtedy powinien znowu uschnąć, a nie czernieć. Czernienie to oznaka starzenia się dzbanków - norma, lub choroba grzybowa. On oczywiście może stracić jeszcze jakieś dzbanki. Te co są żółtawe, to uznaj za stracone. Natomiast najlepsze co możesz mu teraz dać, to dużo światła, na prawdę. To jest magiczne lekarstwo. Chłód też, ale na prawdę nie potrafię powiedzieć czy go od razu wrzucić do 1-10*C. Nie mam takich doświadczeń. Albo go w miesiąc wprowadzisz w spoczynek i potrzymasz do końca marca, albo go na prawdę intensywnie doświetlaj i już niech zostanie na parapecie. (Czym doświetlasz i ile?)
  12. Nooo, na prawdę ładnie się sprawdza. Zdjęcia pierwsza klasa. Szczególnie podoba mi się trzecie od góry. Nigdy bym nie zgadł, że rośliny były takie małe.
  13. No ja nie powiedziałem, że to źle wygląda, wręcz przeciwnie, bardzo mi się podoba. Tylko zamiast mówić to co oczywiste wyraziłem drugą myśl, która pojawiła się zaraz po pierwszej. Mianowicie, czy po kilku miesiącach, po roku, te rośliny nie zaczną się tam na wzajem przerastać. Bo tak jakoś mam wrażenie, że może być potem lekki ścisk. Ja bym taki efekt jak widać chciał mieś po dłuższym czasie, kiedy wszystko się już ustabilizuje i rozrośnie, nie koniecznie na starcie. A skoro to było wszystko na świeżo, to łatwiej byłoby wprowadzić zmiany po tego typu sugestii, jak po tych kilku miesiącach czy roku, kiedy one się już tam ładnie ukorzenią.
  14. Jest na forum opis metody, która działa i to zawsze jeżeli jest przestrzegana do do szczegółu. Ja nie zalecam uprawiania Cephalotusa w warunkach podwyższonej wilgotności, gdyż zwiększa to i tak już wysokie ryzyko choroby grzybowej. Ten gatunek po prostu jest wybitnie podatny na ataki grzybów. Oczywiście podwyższona wilgotność powietrza bardzo mu służy, ale jeżeli ktoś nie ma z nim dłuższego doświadczenia, to jednak nie proponowałbym go tak uprawiać. To jedna z rzeczy, jaką proponowałbym Ci generalnie zaniechać. Druga sprawa to podłoże. Mam wrażenie, że widzę czysty torf. Oczywiście i tutaj mogę powiedzieć, że można ten gatunek uprawiać na różne sposoby, ale torf się zbija i nie umożliwia mu takiej swobodny rozrostu korzenia jak mieszanki z piaskiem, perlitem lub oboma składnikami. Dodanie perlitu ponadto napowietrza mieszankę, co przynajmniej u mnie znacznie poprawiło kondycję roślin. Proponowałbym jednak użyć mieszanki 2:1:1 torf : piasek : perlit. Kolejna sprawa to niska doniczka i poziom wody. Zdecydowanie ma on za mokro jak na tą porę. Przy tak niskiej doniczce i 1 cm poziomie wody. Ile ma ta doniczka 4-5cm? Chyba jedno z większych czynników ryzyka choroby grzybowej to pominięcie okresu spoczynku. Ta roślina ma jednak spoczynek w naturalnym środowisku, temperaturami podobny do np. muchołówki. Wypada mu taki chłodny spoczynek zapewnić i odpowiednio doświetlać. U mnie dwukrotna próba z trzymaniem tego gatunku na parapecie zimą z roczną przerwą, prawie skończyła się stratą tego gatunku przy drugiej próbie. I znowu mogę uwzględnić wyjątek, że jest on w stanie poradzić sobie nawet i bez spoczynku, ale ktoś kto go tego pozbawia, ryzykuje. No i teraz jakby to wszystko zsumować, to mamy taki obrazek jak na Twoich zdjęciach. To jest ewidentnie atak grzybowy, ale na system korzeniowy. Życzę Ci jak najlepiej, bo Twoja roślina była generalnie przepiękna i chętnie znowu bym ją taką zobaczył. Tylko zima się dopiero zaczęła, a zobacz czym Cię przywitała. Najgorsze jeszcze przed Tobą. Pozmieniałbym wszystko na inne, albo zgodnie z tym co tutaj napisałem, albo z tym co można przeczytać w opisie tego gatunku w stosownym dziale. Roślina jest jak najbardziej do odratowania. Powodzenia!
  15. Czekałem kiedy ktoś się o to zapyta. Przyznam, że nie chce mi się poszukiwać informacji o stopniu zasolenia jego stanowisk. Może i jest do znalezienia... jacyś chętni?. Na pewno nie planuję solenia podłoża nie znając stężenia w jakim miałbym się poruszać. Na pewno są w grupie storczyków gatunki, które zdecydowanie lubią mieć jony chlorkowe w podłożu. Znana jest ich ilość i tak np. na 1l podłoża należy dodać ok. 60mg, co przypada "na oko", na 1/6 łyżeczki. Ale nie wiedząc nic w tej materii odnośnie Cephalotusa nie podejmę się sprawdzenia wzrastającymi stężeniami. Być może w pewnym zakresie wzmogłoby to jego wzrost, a od pewnego poziomu zaczęłoby szkodzić roślinie. Kto ma na tyle roślin, aby sobie pozwolić na taki eksperyment, bo ja nie specjalnie. Może jak przetestuję inne czynniki, to spróbuję mu dać tej soli tyle co dla tego jednego storczyka co znam stężenie. Ale jak już to jednej roślinie. Hmmm... czyli jakby ciągle kręcimy się wokół nie tak super ubogiego podłoża jakim jest po prostu torf + piasek + perlit. Będę chciał zrobić dwie doniczki. Jedną ze zwykłą mieszanką torfową, a w drugiej dam w dolnej części szczerego iłu. Cephalotus nie powinien sięgnąć do niego korzeniami, ale minerały powinny dyfundować do góry. Trochę mi może braknąć roślin na eksperymenty. Mam (miałem przed wyjazdem) jakieś 10 sadzonek. Musiałbym co najmniej po dwie dać, żeby móc cokolwiek wnioskować. Się zobaczy. Pozostaje jeszcze problem mojej nieobecności, kiedy wszystko może się zdarzyć, a ja nie będę miał kontroli nad eksperymentem. Jak coś pójdzie nie tak to nie zgadnę nawet co. Warto posprawdzać niektóre teorie, bo może ślepo trwamy w mieszankach, które są za ubogie dla niego. Sam ił dać jest strach, bo jak tylko woda z podstawki wyparuje, to będę miał betonowy bloczek i przyprawę z Cephalotusa. Także bez odpowiedniego systemu nawadniania pewne podłoża, choćby idealne, też się w praktyce nie sprawdzą.
  16. Widzę, że udało mi się rozbudzić w was pozytywne emocje i chęć ekspirowania. Może Polska zdominuje świat w uprawie Cephalotusa? A wracając do tematu. Może nie odważyłbym się stwierdzić, że większości sytuacji Cephalotus w naturalnym środowisku rośnie na bardziej stromym zboczu, czy wręcz prawie pionowej skarpie. To się zdarza. Możliwe, że i nawet pół na pół, ale nie ma nigdzie takich informacji, a przynajmniej się nie doszukałem. Tak samo jednak więcej zdjęć udaje mi się znaleźć tej rośliny rosnącej bardziej horyzontalnie. Ale nie to jest najważniejsze. Ten gatunek w naturze ma jednak wysoką wilgotność powietrza. Miejsca, które porasta to jednak nie są punkty wilgoci, tylko jakieś większe tereny, a co za tym idzie wilgotność powietrza jest podwyższona. Zdjęcia tego gatunku rosnące bardziej w warunkach pionowych pochodzą głównie znad brzegu oceanu. W ogóle jego występowanie to pas rejonów przybrzeżnych. Co za tym idzie, będzie miał wilgoć, choćby z wilgotnego powietrza znad oceanu... Moja "standardowa" metoda nie bierze pod uwagę tego czynnika, gdyż jest to jednak również czynnik zwiększonego ryzyka choroby grzybowej. Cephalotus jest na nie wyjątkowo podatny, więc uprzedzając wszelkie ewentualności, chcąc dać ludziom metodę zawsze działającą, użyłem do niej niskiej wilgotności. Jeżeli ma się do dyspozycji szklarnię, to trudno mówić wówczas o zastałym powietrzu na tak dużej powierzchni. Dużo łatwiej o to w terrarium czy jeszcze mniejszych akwariach. Ale ten parametr niezwykle dobrze służy temu gatunkowi. Także jak ktoś się poczuje pewniej z tym gatunkiem, to może potem próbować metod dających lepsze efekty i wyciskających 100% z tego gatunku. Nie polecę początkującym wsadzać go do wysokiej wilgotności... Co innego mogę doradzić doświadczonemu hodowcy, a co innego nowicjuszowi. Faktycznie wyhodować w pół roku olbrzyma to rzecz niesłychana, ale nie niemożliwa. Trzeba tylko poznać potrzeby rośliny i umieć odtworzyć warunki. Ten człowiek pozwala, aby wytworzyło się coś na kształt "ekosystemu". Co i jak zarośnie, dzieje się już poza jego kontrolą, co widać. Ja nie dokonałem wielu możliwych eksperymentów z wielu powodów: 1. braku mojej obecności, 2. marnowania moich roślin przez osobę nimi opiekującą się, 3. braku odpowiedniej ilości roślin do prób. Może niedługo się to zmieni, a pomysłów mam sporo. Taka pionowa uprawa to nie tylko sam sposób posadzenia. Zobaczcie, że jest tam niemało istotne podwyższenie ponad poziom wody, czyli nie za duża wilgotność samego podłoża w miejscu korzeni Cephalotusa. Duża objętość i wysokość daje roślinie możliwość wytworzenia znacznego systemu korzeniowego. Jak zdrowy korzeń, tak zdrowa roślina. Można i w poziomej uprawie uzyskać duże okazy. Super dzięki Ioreth za odnalezienie tego drugiego eksperymentu. Bo widzę w nim podobieństwa i różnicę. Musiałbym się wczytać w opis... Nie widzę np. tego "zwykłego błota" na dnie. Oraz co od razu rzuciło mi się w oczy, napisałaś, że od posadzenia do tego pięknego efektu upłynęło 1 rok i 5 miesięcy, to jest jednak o prawie rok dłużej od poprzedniego. Wynik ostateczny jest ten sam, ale czasy są trochę inne! O ile to lepiej wyciągać wnioski z czyiś eksperymentów, zamiast ryzykować i męczyć się samemu.
  17. A mógłbyś napisać chociaż jakie gatunki? To na prawdę ma znaczenie. Zdjęcie podłoża z bliska, też by nie zaszkodziło.
  18. Cephalotus

    Witam

    "Skromne wielkiego początki." Mało kto od razu zaczynał od zestawu np. 30 gatunków w tym Cepahlotus i Heliamphora. ;-)
  19. To określenie, którego potrzebujesz to raczej będzie żywotność nasion, zdolność do kiełkowania. Nasiona Sarraceni jak i większości roślin owadożernych można długotrwale przetrzymywać w suchych warunkach w lodówce nie tracąc na ich żywotności. Ile to dokładnie może być lat, zanim osiągną 50% zdolności kiełkowania względem początkowej, tego nie umiem powiedzieć. Ale tak do trzech lat na pewno nie określiłbym ich mianem przestarzałych. Także jeżeli ktoś oferuje nasiona, to czy je kupisz teraz i zaczniesz stratyfikować czy kupisz wiosną to w sumie wyjdzie dokładnie na to samo, bo nikt w zimie nie będzie miał nowych nasion.
  20. Cephalotus

    Niska temperatura

    %Muchołówka może zmarnieć już przy temperaturach -2*C. W sensie, może odnieść jakieś uszkodzenie. Temperatury rzędu -5*C i mniej zdecydowanie mogą uszkodzić muchołówkę. Jednak jeżeli są trzymane w jakimś osłoniętym od wiatru miejscu, to ta granica może się przesunąć i nawet -5*C nie musi im zaszkodzić. Nie mniej jednak warto unikach tego rzędu temperatur w stosunku do muchołówek. Co się tyczy Sarraceni. Takie temperatury są śmiechu warte dla nich. Niektóre gatunki, tutaj mogę na pewno wymienić S. purpurea są zimotrwałe. Jednak wiele gatunków i zapewne mieszańców straci dzbany na zimę, czym nie należy się dziwić i na to nie patrzyć. Mają one osłonięty stożek wzrostu, który zatrzymał swój wzrost, magazyn energetyczny w kłączu i to jest najważniejsze, nie części nadziemne. Przy ilości mieszańców jakie są, trudno stwierdzić, które powinny utrzymać liście przez zimę, a które powinny je stracić. Zakładam, że wszystkie co mają geny S. purpurea raczej te liście zachowają. Pisałem w odpowiednim temacie, że Mike King, który ma prawdopodobnie największą brytyjską kolekcję tych roślin, miał rekordowo -18*C, kiedy tylko losowe osobniki odniosły poważne szkody. Tak więc jak ma się do tego rzędu temperatur -5/-6*C? Moje sarracenie stoją teraz na zewnątrz. Może je wniosę w Grudniu, może nie. U kuzynki kilka gatunków wysadziłem na torfowisko i zostają przez zimę. Jak padną, to będziemy mieć jakąś wiedzę, a wtedy dam jej ponownie te gatunki. Na razie u mnie było -6*C przed dwie noce. Sarracenie podobno wyglądają jak do tej pory.
  21. A nie wydaje Ci się, że te rośliny trochę jeszcze urosną, a w ten sposób trochę tam się zrobi ciasno?
  22. Przed chwilą dowiedziałem się od Mike'a King'a, że rekord temperatury u niego został osiągnięty dwa lata temu i wyniósł -18*C. Wszystkie swoje Sarracenie, a ma chyba wszystkie możliwe, trzyma na zewnątrz. Napisał, że pojedyncze okazy zostały poważnie uszkodzone, ale nie z jakiegoś konkretnego gatunku, lokantu czy mieszańca. Po prostu losowe jednostki, co nie jest niczym niezwykłym, gdyż ja miałem ofiary zeszłej zimy wśród rodzimych gatunkó rosiczek, a w szczególności D. anglica. Czyli wynikałoby z tego, że wszystkie Sarracenie mogą z grubsza rosnąć w Polsce na zewnątrz cały rok o ile są trzymane w gruncie. Trudno powiedzieć jaka jest różnica w wytrzymałości, kiedy byłyby trzymane w doniczkach, ale zgaduję, że byłaby jednak mniejsza. Jeżeli do tego jest pokrywa śnieżna, to w zasadzie żaden mróz nie powinien uszkodzić kapturnic, gdyż jest to swoista kołderka chroniąca je przed wszelkim mrozem. Znany rekord to -21*C bez jakiejkolwiek pokrywy śniegowej w Niemczech. Może jest ktoś kto go pobił zeszłej zimy?
  23. No ja szczerze mówiąc też nie rozumiem Twoich porażek. Bo jest dobry, sprawdzony i powtarzalny sposób na ten gatunek, mojego autorstwa. Ale nie będę się znęcał. Nie wiesz co to "zwykłe błoto"? Zdjęcie jest, błoto, jakie jest każdy widzi. Czyżbyś nie miał dzieciństwa. A tak poważnie. Trudno powiedzieć co on tam pokazuje. Dla mnie to jakieś mineralne podłoże o frakcji gliniastej/ilastej/mulastej, czyli bardzo drobnej. Choć nie wydaje mi się, aby tam było jakoś za dużo organiki, nie wygląda na takie, bo byłby specyficzny osad na wierzchu po wyschnięciu (drugie zdjęcie, brak osadu). Ja na dole napisałem, że trudno stwierdzić jaki % sukcesu w tak niesamowicie szybkim wzroście miało to "błoto", a jaki % sama uprawa metodą pionową. Na 100% związki mineralne z tego podłoża wraz z wodą dyfundowały do góry do właściwego podłoża, w którym rósł Cephalotus. Pamiętajcie, że ten gatunek nigdy w życiu nie widział torfu w środowisku naturalnym, tylko piachy, żwiry i różnego rodzaju wilgotne lub mokre podłoża mineralne. Piach, a torf to jednak nie to samo i nie są w takim samym stopniu ubogie. Możliwe, że ekosystem Cephalotusa nie jest wcale taki sterylny podobnie jak np. tłustoszy. Przecież np. P. alpina w Tatrach rośnie na najzwyczajniejszym podłożu, na którym rosną wszelkie inne, najnormalniejsze rośliny górskie. Jedynie wymaga stale wilgotnego podłoża, bo stoki i ich nasłonecznienie też bywają różne. Być może to, że u mnie Cephalotus rośnie od stadium młodocianego do dorosłości w 2-4 lata, zależy między innymi od maksymalnego stopnia ubogości mieszanki torfowej, a on potrzebowałby jednak coś żyźniejszego. Można się dalej zastanawiać dlaczego na większości zdjęć najdorodniejsze Cephalotusy rosną w doniczkach gęsto porośniętych mchami, które widać, że od lat nie były dotykane, a on przesadzany. Jak wiadomo z czasem, z samego powietrza, różne pyłki użyźniają jednak trochę ten torf, który z upływem lat staje się coraz to bardziej odpowiedni dla niego, bo nie tak "sterylny". Ten proces jednocześnie stanowi śmiertelne zagrożenie choćby dla D. intermedia, na co wskazują moje obserwacje. Jest takie nienazwane poczucie, że prawie wszystkie rośliny owadożerne to powinny być uprawiane w torfie, torfie z piaskiem lub perlitem, kiedy w naturze wiele z nich nigdy na oczy torfu nie widziało. Sam tak mam, czego powoli się wyzbywam, ale po przeprowadzaniu różnych eksperymentów. Tylko biorąc pod uwagę rzadkość i delikatność Cephalotusa, mało kto ma ochotę i na tyle dużo roślin, aby bez stresu poeksperymentować z tym gatunkiem. Jak już komuś zadowalająco rośnie, to nie próbuje nowych metod skuteczniejszych mieszanek, bo szkoda stracić roślinę. Mówię to także za siebie, ale po zobaczeniu tego tematu zdecydowanie nabrałem ochoty na wypróbowanie tej metody. Jest zbyt niesamowita, aby ją zlekceważyć. Podejrzewam, że to "błoto" to po prostu jakieś mineralne podłoże, raczej bez bogactwa organiki. Ja mam zamiar wykorzystać czysty ił, który pochodzi z ok. 1 m głębokości, także o organice w nim trudno mówić. Nie mam pojęcia jaki będzie efekt, ale spodziewam się, że jednak pozytywny. Akurat sadzonek trochę mam, więc jak mam czekać 2-3 lata zanim urosną, to ta nowa metoda wydaje się kuszącą alternatywą ich uprawy. A swój matecznik pozostawię nietknięty do czasu aż okaże się jak na prawdę działa nowa metoda.
  24. Hejka, w sumie to na pewno jest trochę gatunków pływaczy, które można by z powodzeniem i z wielką łatwością uprawiać na południowym parapecie, ale dopóki nie sprawdzę, które chcą z powodzeniem tak rosnąć, to nie będę się rozpisywał. Sposób na U. biloba już podejrzewałem od jakiegoś czasu, ale jakoś nie mogłem się zebrać na jego wypróbowanie. W zimie wziąłem jaki 1,5x1,5cm kawałek wsadziłem do gołego torfu (nawet nie jakiejś dobrej jakości), a doniczkę z pływaczem wsadziłem do kolejnej o 2 numery większej, co umożliwiło mi zalanie go wodą na jakieś 0,5-1cm. Pełne słońce i do lata wyglądał jak poniżej. Nie umiem powiedzieć, czy wypada mu dać okres chłodu. (Chyba niekoniecznie.) Kilka fragmentów tej rośliny poszło do donicy z D. binata i do piwnicy i zobaczę jak się tam ma. Ta doniczka jak i wszystkie inne rośliny spędziła ostatnio po dwie noce z -2 i -1*C wychodząc z nich bez szwanku, pomimo, że gatunek pochodzi z północnej części Australii. Mam jeszcze sprawdzony, u kuzynki U. parthenopipes (brak fotek), który w torfie z piaskiem, w zamkniętej doniczce (podłoże utrzymywane wilgotne, okresowo zalany) zakwitł latem bukietem kwiatów w takim stopniu, że odwiedzający musieli go dotknąć, aby uwierzyć, że jest prawdziwy. Jeszcze dodam, że U. fulva powinien być uprawiany wręcz analogicznie, może nawet lepiej żeby zawsze miał ten 1 cm wody (lub więcej) i koniecznie PIACH jako podłoże. Albo chociaż wierzchnie 1-1,5 cm musi być sam czysty piaseczek, a niżej może być torf z piaskiem 1:2. To jego sekret. Stronki ze zdjęciami U. fulva: Środowisko naturalne - doskonale widać, że rośnie na piaseczku. Portugalskie Forum - zdjęcia mojego kolegi, który trochę mi opowiedział o wymaganiach gatunku. Wszystkie gatunki powinny mieć tyle słońca ile to możliwe, żadne tam terraria i doświetlanie. Południowy parapet i nic więcej do szczęścia nie potrzebują. Foteczki (2012.08.20):
  25. Pomyślałem sobie, że może wskrzeszę tego trupa i dodam kilka zdjęć. Od momentu, kiedy stworzyłem tą kaskadę przeszła ona kilka zmian, szczególnie w gatunkach, które na niej trzymam. Zostały w zasadzie same mrozoodporne rosiczki, bo drewniana barierka zaczęła próchnieć pod donicą z Sarraceniami, więc musiała zostać ściągnięta. W tym roku przerobiłem doniczkę z D. intermedia i D. binata z dolnym zbiornikiem wodnym. Tutaj głównie w celu przepłukiwania donic podczas deszczy i opóźnianie/przeciwdziałanie eutrofizacji (użyźnianiu) podłoża. Po jakiś 3-4 latach torf z powodu różnego rodzaju zanieczyszczeń w powietrzu, głównie pyłków, użyźnia się do tego stopnia, że zaczyna zarastać różnymi mchami, które szczególnie szkodzą D. intermedia. Dodatkowo zainwestowałem w lepszą pompkę, która z łatwością wyciąga wodę na wysokość 105 cm. To umożliwiło mi wstawienie dużo większego zbiornika wodnego (chyba 25l wiadra, nie mierzyłem go). Dodatkowo przetestowałem kilka rodzajów sylikonu dekarskiego. Znalazłem jeden, który co prawda powoli tężeje ale jest plastyczny i trzyma mocno. Gdyby nikt mi tych odpływów nie dotykał, to zapewne trzymałby długie lata, tak średnio na 2-3 trzyma (z obfitym szarpaniem, nie przez moją osobę). Jedyny sylikon do uszczelniania elementów mających kontakt z wodą i poddawanych wpływom wszelkich temperatur zewnętrznych jest sylikon dekarski firmy SOUDAL. Żaden inny nie trzyma tak mocno jak on. Ostrzegam, że bez denaturatu czy innego rozpuszczalnika niepolarnego nie pozbędziecie się go z rąk! Co mogę dodać ciekawego odnośnie uprawy niektórych gatunków. D. anglica uwielbia taplać się w wodzie. Musi mieć mokro, najlepiej wodę na poziomie ziemi, ale nie lubi za bardzo gołego torfu. Także na torf, poniżej poziomu wody, dałbym warstwę martwego mchu torfowca. Ja niestety musiał dać żywy, gdyż mam cudownego U. subulata, który przeżył -22*C zeszłej zimy, a z wielką namiętnością próbuję go usunąć z mojej kolekcji raz na zawsze! Jedyne co może go zniszczyć to wymiana 100% podłoża lub żywy torfowiec na wierzchu, z którym D. anglica sobie radzi i rośnie doskonale, dopóki ma mnóstwo wody. Moja w sumie 7-letnia donica, która przekształca się w piękne mikro torfowisko, w którym zaczynają pokazywać się grzyby = mam już na prawdę fajny ekosystemik. Jakiś czas temu pojawiły mi się pierwsze czerwone mchy. Teraz jest ich coraz więcej. Ze względu na wysokość, na którą wyrósł ten mech D. anglica nie była w stanie dobrze rosnąć na jego szczycie, gdyż jest tam niska wilgotność podłoża. Cały czas się nasiewa, ale na bokach doniczki, gdzie wilgoć jest znacznie większa. Ta donica wygląda tak ładnie, że boję się w nią ingerować, aby jej nie zepsuć... Doniczka z D. intermedia została przerobiona od zera na prawie ideał. Prawie, ponieważ ciągle zasypywana jest płatkami pelargonii, ale na to już nic nie poradzę. Najważniejsze, że woda nie płynie po powierzchni torfu. Na zdjęciu tego można zobaczyć, bo zrobiłem wówczas tylko głęboki rów, ale potem dodałem ładnego, płaskiego kamienia, którym warstwowo wyłożyłem w tym rowku. Woda płynie nim bez zastoju, zapewniając podłożu pożądaną wilgotność. Za rok czy dwa spodziewam się na powrót mieć czerwony dywan jak sprzed kilku lat, tym razem, mam nadzieję, że na znacznie dłużej. Do donicy z D. binata dodałem Stylidium debile, U. dichotoma i U. biloba. Niestety glony trochę mnie dobijają, ale nie widać, aby jakkolwiek szkodziły roślinom. Taki los. (Może w końcu będę mógł zrobić mini torfowisko, ale będzie na prawdę mini, bo mam nimi ogród.) No to co... może w końcu jakieś zdjęcia... Ale wyłącznie poszczególnych donic, całość w sumie niewiele zmieniła się na wyglądzie. D. binata - świeżyzna z tego roku. D. anglica - nowa donica, podsiana sporą ilością nasion na kolejny rok. D. intermedia - świeżo przerobiona i podsiana nasionami. D. filiformis i D. intermedia x filiformis - od lat niezmieniona, na nowo zakażona U. subulata (ja się pochlastam). D. x obovata - dzieli się sama tworząc piękne kępy, ale chyba mech będzie wymagał skoszenia w nadchodzącym roku. D. rotundifolia - raz zrobiłem i nie mam co tam nowego wstawić, więc trwa. Mini torfowisko Polecany sylikon do uszczelniania na zewnątrz:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.