-
Liczba zawartości
4082 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Cephalotus
-
Hejka, w tym roku postanowiłem przetestować jedną z metod, którą, jak mi się wydaje, już kiedyś na forum prezentowałem. Praktycznie odtworzyłem metodę jednego Niemca LINK z drobną modyfikacją. U niego nie ma zaworu prowadzącego do dolnego zbiornika, a u mnie jest. Ja niestety. z pośpiechu, zapomniałem usypać torfu z górką i pomimo, że go trochę ubiłem, to ubił się poniżej pożądanego poziomu. Ale nie jest tak źle. U mnie jest także dolny zawór umożliwiający ewentualne przepłukanie podłoża podczas deszczy, jak i stanowi element kontroli poziomu wody. Ostatnio natomiast pojawił się mały problem, wcześniej nie przewidziany. (Co oczywiście zawsze musi się stać...) Prawdopodobnie ze względu na niskie temperatury otoczenia (nawet mrozy) gumowa rurka jak i sam zawór trochę się musiały odkształcić ponieważ wykapuje mi z nich woda, czego wcześniej zdecydowanie nie było. Sytuacja jest identyczna w donicy z muchołówkami jak i kapturnicami, ale tylko w momencie, kiedy zawór jest otwarty. Kiedy jest zamknięty, wówczas jak wykapie woda z rurki, to już z samego zaworu nie cieknie. W sumie to woda wylatuje bardzo, bardzo powoli, bo jakieś pół kieliszka w kilka (3-4 dni może dłużej), ale jednak. Zresztą dopóki poziom wody jest poniżej poziomu samego podłoża, a woda jedynie nasiąka do góry, to wilgotność podłoża jest idealna. Nie wymaga to wcale spuszczenia wody ze zbiornika, no, chyba, że na przenoszenie... waży na prawdę dużo (jest tam 20-pare litrów samej wody). Zaleta to całkowita niezależność ode mnie na długie tygodnie. Najdłuższy okres od pierwszorazowego podlania do kolejnego trwał 3 tyg. letnich upałów, a wody jeszcze wystarczyło na jakiś tydzień, może dłużej. Jest wielce prawdopodobne, że podlane raz mogłoby wystarczyć na cały rok, gdyż zbiornik się uzupełnia podczas każdego deszczu. Jak donica z Cephalotusem przy obfitych ulewach otwieram zawór, aby usunąć starą wodę i umożliwić przepłukanie podłoża. Doniczka spędziła dwie noce po -2 i dwie po -1*C. Na dodatek, JAK CO ROKU, dopadły je chmary mszyc i wcinały je przez jakieś 5 tygodni. Także jak je zostawiałem we Wrześniu (głupi nie zrobiłem zdjęć), to wyglądały zdecydowanie lepiej. Nie miej, widać, że się trochę zmieniły. Niektóre osobniki poszły wręcz w tak głęboki spoczynek, że potraciły wszystkie liście i zeszły do bulwy. Mam nadzieję, że tak właśnie się stało, a nie jest to efektem działania mszyce + mróz = zmarniały... Zobaczymy wiosną. Obecnie roślinki stoją w no stworzonym konstrukcie do ich doświetlania, gdzie stoją także inne, nie owadożerne rośliny o analogicznych wymaganiach w okresie spoczynku. Sumą sumarów, zestawienie tych roślin w jednym miejscu i zebranie wszystkich świetlówek, pozwoliło na stworzenie o niebo lepszych warunków jakie miałem przez 8 lat dotychczasowej uprawy. Są 2 x 40W, 5 x 18W świetlówek. Plus refleks z aluminiowego kocyka. Ile % odbitego światła to może dodawać, nie umiem stwierdzić, ale jest tam jasno jak latem. (Przyznam się bez bicia, że te zdjęcia pokazałem już tak wielu osobom, że nie pamiętam czy nie ma ich już gdzieś na forum, jak tak to przepraszam za dubel!) 2012.08.02 2012.11.04
-
Nie potrafię ocenić gatunku, jeżeli to S. oreophila, to ona tak ma. Zobacz czy stożek wzrostu jest żywy. Jeżeli to nie ona, a stożek wzrostu też traci jędrność i kolor, to najprawdopodobniej dopadł ją jakiś grzyb i RIP (jeżeli to jest to co ja kiedyś miałem).
-
Hejka, nie wiem czy na forum gdzieś jest odnośnik do tej strony. Ktoś zapewne wzorując się na tym zdjęciu postanowił spróbować swoich sił w pionowej uprawie tego gatunku. LINK Jak zobaczycie efekt jest oszałamiający. Może ktoś z was postanowi spróbować tego samemu i przyniesie mu to wiele radości. Ja na razie nie mam gdzie, ale w planach już mam taką wersję. Chciałbym zwrócić uwagę na drobny, ale może i najistotniejszy szczegół, że bazą w tym akwarium jest zwykłe błoto! Możliwe, że minerały wędrujące w górę właściwego podłoża wraz z wilgocią były tym elementem przyspieszającym wzrost tej rośliny. Jednak dopóki się tej metody nie sprawdzi z i bez błota, to istoty jego roli można się jedynie domyślać. Wybrałem większość fotek z tego tematu, dla tych co nie chcą przeglądać 8 stron i koniecznie wczytywać się w tekst. 2010.04.24 2010.05.04 2010.05.31 2010.07.17 2010.08.28 2010.10.03 2010.10.27 2010.11.07 2010.11.28 2010.12.12 2010.12.24 2011.01.21 2011.03.06 2011.04.23 W ostatnim poście w temacie autor eksperymentu i zdjęć napisał, że stracił w jednym momencie wszystkie rośliny, ponieważ woda, którą danego razu je podlał miała słonawy zapach i rośliny które mu padły rosły w różnych warunkach, podłożach i miejscach, a jedynie zostały podlane tą samą wodą. Także to trochę uczy pokory, że takie wypadki chodzą po ludziach. Jednak sam eksperyment nie pozostawia cienia wątpliwości, że wyhodowanie w niecały rok od maleńkiej sadzoneczki do istnego olbrzyma, to metoda godna wypróbowania i polecenia. Może nawet podejmę się wyzwania jeszcze w tym roku.
-
Bardzo ładna kompozycja, na prawdę nie wiem co więcej napisać, może życzyć, aby dalej rosły tak dobrze jak teraz albo lepiej.
-
Nie da się. Zastanawia mnie jakie rośliny posiadasz, skoro on Ci je zarasta. Bo z rodzimych gatunków, to tylko D. intermedia i tłustosze sobie z nim nie poradzą, ale tłustosze też nie powinny rosnąć w takich warunkach gdzie z chęcią utrzymuje się torfowiec.
-
Na zdjęciu pablox'a NIE ma torfowca.
-
Cephalotus follicularis - nowa metoda uprawy
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Inne rośliny owadożerne
E tam, zwyczajnie pułapka zagłębiła się w piasku. On jest dość luźny, więc nie miały z tym problemu. Zresztą i tak więcej ja je nakarmię w ciągu roku, niż zapewne złapią same. Niestety drugą, mniejszą doniczkę z licznymi sadzonkami zmasakrowało mi jakieś ptaszysko (sroka?, kos?). Każdy jeden dzbaneczek został rozerwany, także nie mam co pokazywać. Rośliny mają się w sumie dobrze i są przygotowywane na przyszłość. -
Cephalotus follicularis - nowa metoda uprawy
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Inne rośliny owadożerne
Sorki, że dopiero teraz, ale miesiąc w przypadku tego gatunku to trochę za mało. Sprawdza się fenomenalnie!! Na wstępie dodam, że mam już mocną obserwację, że Cephalotus wybarwia się najintensywniej w okresie niskich temperatur. W tym roku doznał co najmniej dwóch nocy -2*C i może z jedną/dwie z -1*C i takiego intensywnego ubarwienia jak teraz to nie miał nigdy. Na wiosnę tego roku przeżył też bez śladu uszczerbku na zdrowiu pojedynczy przymrozek -7*C. Jestem przekonany, że pod okryciem z flizeliny/geowłókniny bądź pod śniegiem, w naszym kraju, mógłby być spokojnie w 100% mrozoodporny. Nie dam głowy, że przeżyłby -20*C bez jakiejkolwiek osłony, ale gdyby dał radę, to bym się specjalnie nie zdziwił. Na razie nie mam warunków na tego typu eksperymenty, ale spodziewam się takowy kiedyś przeprowadzić. Jeszcze luźno wspomnę, że D. madagascarensis jak i afrykańskie Genlisee też przeżyły dwie noce po -2*C, jak zwykle przez przypadek. Na niedawne -5*C ze względu na inne rośliny wszystko zostało schowane i tak zostanie do wiosny. Ale nie zdziwiłbym się, jakby i to je nie wzruszyło... A teraz wyniki tegorocznej zmiany. Raz nalany zbiornik bodajże 6-7L (może i więcej) wody wystarczy na co najmniej 2-3 tyg., jak nie dłużej. W sumie każda próba nawodnienia tej doniczki kończyła się natychmiastowym odpływaniem nadmiaru wody, jakoby stale była pełna... Wielką zasługę przypisuję warstwie żwirku na wierzchu (płukany akwarystyczny, dodatkowo myty wodą demineralizowaną), która znacząco zmniejszyła parowanie wody z powierzchni podłoża. Jak chcecie oszczędzać wodę, to jest to metoda złoto! Ponadto obniżenie maksymalnego poziomu wody (poprzez podwyższenie wysokości podłoża), jak i bardzo sprawny odpływ sprawiły, że w pierwsze 1,5 cm podłoża jest znacznie suchsze jak dotychczas. Jedynie lekko wilgotne, zamiast mokre. Szczerze, to podniósłbym poziom ziemi jeszcze wyżej, ale nie za bardzo się to dało. Poza tym, stabilne warunki i brak konieczności częstego podlewania (sucho, a mokro), sprawiły, że pomimo znacznego uszczerbku na zdrowiu roślin na wiosnę, przez lato ładniały w oczach. Co nie jest zmianą, ale ma również swój ważny udział w powodzeniu: duża powierzchnia donicy zapewnia jednak podwyższoną wilgotność powietrza, w warstwie, w której rośnie roślina. Do towarzystwa wsadziłem U. dichotoma, D. paleacea ssp. roseana, D. nitidula, D. occidentalis (Próba pozbycia się U. subulata chyba jest nieudana, bo w trzech punktach zauważyłem jego odrost, który usunąłem, jak sądzę z podobnym skutkiem na przyszłość. :/ ) Suma sumarów jest zdjęciami poniżej. Na prawdę pięknie porosły i się wybarwiły. -
Zimowanie trwa tyle co trwa zima. Tu nie chodzi o to czy 2, czy 3, czy może 4 miesiące. Tylko tak jak ma w naturalnym środowisku, gdzie na pewno bywa to RÓŻNIE. Raz zima zacznie się wcześniej, raz później i to samo może dotyczyć jej końca. Po prostu w okresie niekorzystnych warunków idzie spać. Jest już do tego wręcz genetycznie przystosowana, że zmarnieje, jak nie odpocznie choć na trochę. Toteż dopóki warunki pogodowe na zewnątrz nie będą się nadawać aby ją wybudzić, patrz: temperatury za niskie, lub za mało słońca, to nie ma sensu jej budzić. Analogicznie jest z wprowadzaniem jej w spoczynek. Jak pogoda na zewnątrz sprzyja jej wzrostowi, to po co ją na siłę kłaść spać spoczynek o określonej porze? To wszystko wymaga jedynie odrobiny pomyślunku...
-
Przechodzenie w stan spoczynku to płynny proces. To nie zdarzenie. Tak samo jak temperatury w naturze nie robią się z 20*C na 5*C w nocy, tylko stopniowo spadają z mniejszymi lub większymi oscylacjami. Czasem muchołówka reaguje w spowolniały sposób nawet w środku lata. To nie świadczy wcale o byciu przez nią w stanie spoczynku. Także nie traktowałbym tego również jako takiego wykładnika. Po prostu zapewnij roślinie stosowne warunki jak na okres spoczynku w okresie z grubsza prawidłowo przypadający na ten czas. Jeżeli zapewnisz warunki jak wiele osób radzi (tych, których porady w znacznym zakresie pokrywają się z poradami innych). To wróżę Ci czysty sukces. Jeżeli obecnie trzymasz muchołówkę na zewnątrz, to nie wyobrażam sobie lepszego sposobu, aby zapewnić jej wszystko to czego potrzebuje, aby wejść w spoczynek. (Schować przed mrozami w stosownym czasie, to rzecz nadto oczywista.)
-
Rosolistnik kiełkuje w ciągu tygodnia, może dwóch po potraktowaniu kwasem giberelinowym w innym przypadku można sobie czekać i się nie doczekać. fly guy, genialne rośliny. Jak wrócę na stałe, to sobie siejnę rosolistnika, piękna ta bestia!
-
RoverRS, żadne nie będzie lepsze, bo oba nie są dobre. Poza tym, Twoja muchołówka już cierpi na okrutny brak światła. Stare liście, mały i krótki ogonek, a duże pułapki to wyznacznik dobrostanu tego gatunku. Zgaduję, że takie właśnie były jak ją kupiłeś/dostałeś. Ten najnowszy, największy liść jest efektem braku stosownej ilości światła od dłuższego czau. W pewnym momencie roślina nie wyrobi i padnie. Niedawno pisałem to w jednym temacie, ale się powtórzę. To są rośliny światłożerne. Co wydaje się mówi wszystko. Zastanów się, czy to co im zapewniasz, zbliża się choćby odrobinę tego co ona wymaga, podpowiem Ci, roślina mówi: NIE.
-
A tak pociągnę offtop, bo się robi ciekawy. A co się stanie, jak światło nie będzie dochodzić do stożka wzrostu? Pomijając, rzecz jasna, co napisał Gekon.
-
Mylisz się. Przyjrzyj się lepiej, bo to co widzisz to mech, a nie wierzch ziemi.
-
Martynko (zgaduję), to, że roślina się "rozrasta" to jeszcze nie znaczy, że w dobry sposób. Bo uwierz mi na słowo, że znam się na tych roślinach i dla mnie ona BŁAGA o światło. Prawidłowo rosnąca muchołówka powinna mieć mały ogonek liściowy, w zasadzie tak z 3-4 mm szerokości i nie tak specjalnie za długi, choć zwykle jest takiej długości jak te u Ciebie. Natomiast pułapka powinna być ogromna. Roślina, którą prezentujesz ma ogromne, szerokie ogonki liściowe, co jak widzisz, jest w celu zwiększenia powierzchni chłonnej dla promieni światła. Im większa powierzchnia, tym więcej ich pochłonie. Tak samo im więcej liści, tym więcej pochłonie światła. Jednak ten dobrobyt skończy się w momencie pokrycia dookoła całej gołej powierzchni, bo potem będzie wyrastał liść na liściu, czyli szeroki ogonek już nie zwiększy ilości pochłanianego światła przez całą roślinę. Poza tym roślina produkuje nowe pułapki w dramatycznym tempie, bo ma jeszcze jakąś energię w REZERWIE, w bulwie. Robi to po w desperackim poszukiwaniu promieni słonecznych, bo jest to roślina ŚWIATŁOŻERNA, co wydaje mi się, że nie tylko ja zaznaczam w różnego rodzaju opisach. W pewnym momencie się wykończy. Swoją drogą poleciłbym się w jakiś wgryźć, są na forum w dziale z opisami, przyklejone, który wybierzesz to bez znaczenia, bo oba są o tym samym. Proponuję szczególnie zacząć od fragmentu o okresie spoczynku... Pleśń pojawiła się z zastoju i zwiększonej wilgotności powietrza, oraz małej ilości światła, bo na pełnym słońcu raczej nie urośnie. Moim zdaniem ma nijaki wpływ na muchołówkę, bo jak już czemuś szkodzi to temu mchu na wierzchu.
-
Rosiczka przylądkowa, rozmnażanie przez pęd kwiatowy
Cephalotus odpowiedział Bartek94 → na temat → Rosiczka
Żeby ktoś Ci napisał: TAK, można się zapytać na Shoutboxie, nie trzeba od razu tematu zakładać. -
Akurat muchołówce to bardziej szkodzi brak światła, na co wskazują liście, jak ta pleśń...
-
Drosera madagascariensis - usychanie, nie wytwarzanie rosy.
Cephalotus odpowiedział adam69691 → na temat → Rosiczka
Zgadzam się z Allgreen, te rośliny są kapryśne. Ale skoro masz ich kilka to mam dla Ciebie pomysł. Weź jednej z nich daj jakieś 1-1,5 cm martwego torfowca na wierzch, albo nawet więcej. Może pomóc. W sumie w nieco podwyższonej wilgotności łatwiej powinno się jej wytwarzać rosę, ale u mnie dawała radę na parapecie, choć powiem, że nie zawsze ją miała. Także z tą wilgotnością powietrza może być coś na rzeczy. -
Przepraszam, ale czy tylko ja widzę, że roślina kwitnie? Obecny wygląd może być wpowodowany kwitnieniem. Jak chociaż trochę słońca w ciągu dnia, to rosiczce to wystarczy, muchołówce już nie za bardzo.
-
Romku Chyba nic dodać nic ująć. Przyznam, że jestem pod wrażeniem. Masiol, nie rozwinę myśli "realia tego kraju", bo wyszłoby objętościowo coś na kształt wypowiedzi Romka. Musiałbym trochę osobistych doświadczeń opisać, żeby dobrze zarysować sytuację, a doświadczenia mam bogate. Wspomnę tylko jednym drobnym aspekcie, jednym z wielu. Mianowicie sam niegdyś zapisałem się do towarzystw, które funkcjonują w naszym kraju od lat, są to ogromne towarzystwa, ale i do nowszych, mniejszych również. Uczyniłem to wyłącznie z jednego powodu. Jako jednostka i zwykły człowiek mogę tyle co nic w dziedzinie ochrony, jeżeli chcę czynić coś legalnie. Więc poszukując pomocy zwróciłem się w kierunku tych, co więcej mogą. Jedne chciały mi pomóc bardziej, inne mniej. Efekt był w sumie jednakowy we wszystkich przypadkach. Mogłem z towarzystwem za plecami uzyskać tyle samo co sam, czyli nic. Piszę NIC, bo sumaryczny efekt był właśnie tyle wart. DOPIERO! Jak znalazłem dobrą duszę w Ministerstwie Środowiska, drugą po Bogu, to w tej chwili w sumie mógłbym dużo więcej. Problem tylko polega w chwili obecnej na ograniczonym czasie, głównie moim, ale również tej osoby. Ja muszę załatwiać dokumenty, a formułowanie pism i presję na RDOŚach (Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska) wywrzeć może ta osoba. Teraz mógłbym wszystko zrobić co chciałem, tylko nie mam kiedy... Także uwierzcie, że towarzystwo, nawet z profesorem w swoim gronie nie specjalnie pomaga w czynnej ochronie środowiska. Inaczej takie towarzystwa działają w bliskiej odległości uniwersytetów, gdzie to grono naukowe jest liczne i blisko... Tak w wielkim skrócie wygląda jeden aspekt realiów tego kraju. Jedna osoba dała mi abstrakcyjną radę i to osoba na wysokim stanowisku w zakresie ochrony środowiska: "Chcesz, aby ta łąka była skoszona? To zakasaj rękawy i bierz się do roboty!" Nie było w tym zdaniu nic mowy, ani sugestii załatwiania papierów... Całą resztę pięknie nakreślił Romek. A... jak ktoś tak bardzo chce to stowarzyszenie, to niech się nie przejmuje opiniami innych, tylko je po prostu stworzy. Nie ma co gadać, tylko działać, działać, działać! Ja już w kwestii przyrody spędziłem za dużo czasu na gadanie i pisanie... Chce ktoś mój podpis, dam z przyjemnością.
-
Masiol, byłbym bardzo wdzięczny za stonowanie wypowiedzi odrobinę, bo obrażasz ludzi, który znają realia tego kraju i ja bym Polski JESZCZE nie przyrównywał do Anglii czy Czech. W Czechach to akurat wszystkie dziedziny terrarystyczne, ogrodnicze, hodowlane są dużo bardziej rozwinięte niż w Polsce i tak na pewno jeszcze długo pozostanie. Natomiast Polska znacznymi krokami zbliża się do reszty Europy i uważam, że niedługo ich dogonimy, a z naszym potencjałem, to i może przegonimy. Poza tym... czy ktoś wam ludzie broni tworzyć towarzystwo, społeczność czy jak tam zwał? Proszę was bardzo. Ja swoje zdanie wypowiedziałem w tej tematyce, żebyście się potem nie zdziwili mając za duże oczekiwania. Poza tym mnie pomogę, bo ja mam już na głowie towarzystwo, mało liczne, a roboty przy nim jest ogrom. Bo rola, przede wszystkim prezesa będzie polegać na przekazywaniu swojego entuzjazmu, zapału i energii członkom. Wymyślanie miejsc spotkań, ich organizacja, zajęć, tematów dyskusji. Znam to z autopsji i tylko was informuję, że to nie jest takie łatwe, szczególnie jak jest mało liczebne towarzystwo. Zobaczcie, że nawet w takim miejscu jak to forum, które ma tylu członków były momenty, że był totalny zastój i perspektywy jego zamknięcia. Jak wam się zdaje, że prowadzenie towarzystwa to "Pan Pikuś", to ja chętnie na nim zawitam jako zwykły członek. A Bank nasion to super sprawa, bardzo chętnie bym go zobaczył, ale mam kiepskie wizje ile będzie w nim gatunków. W obu przypadkach z dziką radością przekonam się o swoim tragicznym błędzie, także do DZIEŁA chłopaki, jest was dwóch, zawsze to będzie łatwiej. Ja wam chętnie oddam wszystkie nasiona owadożerów jakie będę miał i tak je rozdaję w głównej mierze.
-
Nie bardzo wiem na czym polega Twój problem, dobrze byłoby zobaczyć roślinę. Natomiast pozostałe sprawy, które Cię męczą, były niejednokrotnie poruszane na forum, a ja w tej chwili nie bardzo mam czas się rozpisywać czy szukać odpowiednich tematów. Polecam zabawę w Sherlock'a Holmes'a.
-
"Okres spoczynku: To podstawowy problem dla wszystkich amatorów tej rośliny nie mających chłodnej piwnicy/szklarni gdzie mogliby zamontować oświetlenie. Niestety to bardzo ważna cecha uprawy tej rośliny, który wymaga indywidualnego opisu. Wymaga ona chłodnego okresu spoczynku, który należy przeprowadzić w terminach około końca października do końca marca (początku kwietnia). Oczywiście, biorąc pod uwagę, że jeżeli jeszcze z początku listopada będzie słoneczna pogoda, to nie ma sensu na siłę rośliny chować. Temperatura powietrza w tym okresie musi się zawierać w granicy 1-10*C w ciągu doby. Zbyt długi okres temperatur powyżej 10*C spowoduje wybudzenie się rośliny, co jest bardzo niekorzystne w środku zimy." Opis sugeruje, że to temperatury w dużej mierze sterują zachowaniem rośliny. Ona w zimie też rośnie, ale zdecydowanie wolniej. Także jak jej nie obniżysz temperatury to nigdy nie wejdzie w odpowiedni okres spoczynku, choć jej wzrost może zwolnić z innych powodów, jak np. niedobór światła (za krótki dzień, za słabe światło).
-
To co zżółkło to starsze dzbanki. W sumie nie powinno się to dziać tak nagle, ale stożek wzrostu i młodsze dzbanki wyglądają w porządku. Niestety w tej chwili nie za bardzo masz co zrobić jak zapewnić mu maksymalną ilość światła i powoli zniżać temperaturę do okresu spoczynku. Poza tym, nie napisałeś nic odnośnie tego jakie ma warunki, więc mogę sobie tylko zgadywać co było przyczyną. Nie wiem od kiedy go masz, ani od kiedy tak żółknie... Trochę poskąpiłeś ważnych danych. ;-)
-
No ja czarnych muszek biegających po torfie za wiele nie znam i nazywają mi się ziemiórki. One często wolą pobiegać jak latać, choć potrafią. Może uda Ci się zrobić zdjęcie... Poza tym, jest na prawdę niewiele istot, które mogłyby zaszkodzić roślinom owadożernym. Skoczogonki zaszkodziły mi trochę żenliseom i pływaczom. Tak intensywnie przejadły i przeryły wierzchnie warstwy podłoża, że roślinom nie rosło się zbyt komfortowo. Ale to było po jakiś 2-3 latach bez jakiejkolwiek ingerencji w podłoże, jak nie dłużej. Larwy ziemiórek mogą powiedzmy zjeść stożek korzenia kiełkującego nasionka lub gemmae. Względnie mogą zjeść/uszkodzić małe siewki. Poza tym nie zauważyłem, aby te stworzenia czyniły jakąkolwiek szkodę. Cokolwiek masz poza tymi dwoma, a nie jest to tarcznik i mszyca, to na prawdę szczerze wątpię, aby czyniło to szkodę Twoim roślinom. No co prawda są jeszcze wciornastki, raz widziałem na dzbanecznikach, to w sumie pasożyt, ale bez porównywalnie mniej szkodliwy do mszyc i tarcznika. Jesteś pewien, że koniecznie musisz się pozbyć tego co tam w ogóle masz? Jesteś pewien, że od tego marnieją Ci rośliny, giną siewki? Czy może jedynie przeszkadza to Twojej świadomości? Preparatu, o który pytasz niestety nie znam. Ja znam i uwielbiam ProAgro AE firmy Best. Kiedyś był zarejestrowany na mączlika, mszyce i tarcznika, potem firma wycofała produkt, który był doskonały i obecnie zarejestrowała go na komary i muchy... Jak kiedyś było napisane: chloro...cośtam tak teraz jest kloro...cośtam; może na odwrót. Substancja ta sama, lecz inaczej zapisana i rejestrację ma na co innego. Taki dziwny ten świat. Ten produkt wykańcza wszystko! Tarcznika niszczy w mgnieniu oka, ale zdechną też biedronki, dżdżownice, ślimaki, wije, wszystko co się rusza. Także proponowałbym używać tego preparatu z rozwagą. Bo szkoda wybić cały mikroświat w swoim otoczeniu. No i rzecz jasna muchy i komary jak wszystko inne też pięknie tępi. Proponuję nie robić sobie z tego inhalacji.