-
Liczba zawartości
4086 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Cephalotus
-
Tłustosze zimnolubne - Hodowla i Rozmnażanie
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Opisy roślin
Opisy poszczególnych gatunków, podgatunków i form: Poniżej znajduje się krótka charakterystyka wszystkich gatunków. Część poniższych informacji będzie pochodziła z własnego doświadczenia, a część z informacji zebranych w Internecie, w tym z rozmów z innymi hodowcami. Będą one zawierały w skrócie opis warunków siedliskowych, wymagania, specyficzne cechy danego gatunku, ewentualnie podgatunku lub formy. W przypadku gatunków odmiennych lub bardzo rzadkich, będą sprecyzowane warunki hodowlane, z podaniem metody, jak sobie z nimi poradzić. Hodowla standardowa odnosi się do najprostszej możliwej mieszanki, ewentualnie proponowanej przeze mnie, warunków umiarkowanego nasłonecznienia i umiarkowanej wilgotności podłoża. Inne mieszanki i warunki, opisane są w części zbiorczej ( patrz Hodowla), dla przykładu propozycja mieszanki (5 - bezwapienna, 6 - wapienna): 5. Torf : piasek : granulat wulkaniczny 3-5(6)mm : wermikulit, około 1:1:1:1 6. Torf : piasek : granulat wulkaniczny 3-5(6)mm : wermikulit : dolomit, około 1:1:1:1:1 ST: stopień trudności w skali od 1 - bardzo łatwy do 6 - ekstremalnie trudny. Pinguicula algida - (ST:6) jest to gatunek blisko spokrewniony z P. alpina, jednak znacznie mniejszy. Jest bardzo niewiele informacji na jego temat w Internecie. Jego ekosystemem jest arktyczna Syberia, tundra, gdzie cały rok ma klimat jak z najwyższych partii gór. Z tego względu można się spodziewać, że rzadko kiedy temperatury osiągają tam 20*C. Wnioskując po zdjęciach w znalezionych w Internecie, rośnie on na podłożach bezwapiennych, raczej organicznych, jak mineralnych, często na niskich, darniowatych mchach, na otwartym terenie. Jako, że ma zimotrwały system korzeniowy, a turiony wystają ponad poziom podłoża, nie będzie on odporny na zachwiania pogodowe typu przymrozki następujące po odwilżach. Jeżeli miałbym kiedyś okazję podjąć wyzwanie z tym gatunkiem, stworzyłbym mu przepuszczalne podłoże. Przykładowo na bazie najlepszej jakości torfu : granitowego żwirku i pyłu : piasku w proporcjach ok. 1 : 2 : 1. Zapewnił chłodne warunki wzrostu, około 5-15*C w okresie letnim, z nocnymi spadkami. Oraz bliskie 0*C lub nieznacznie ujemne, w okresie spoczynku. Stosowałbym sztuczne oświetlenie, z obawy przed nadmiernym nagrzaniem się podłoża na słońcu, w postaci świetlówek lub oświetlenia LED (produkuje mało ciepła). Unikałbym zastoju powietrza. Jak na razie, to jest tylko teoria, do tego dotycząca wszystkich, gdyż nie posiadam wiedzy, żeby ten gatunek był obecnie przez kogokolwiek hodowany. Pinguicula alpina - (ST:4) występuje od Pirenejów poprzez Alpy, Ural, Bajkał po Himalaje. Najczęściej w klimacie alpejskim lub subalpejskim. Osiąga wysokość od 0-4100m n.p.m., co zapewne stanowi światowy rekord wysokości dla tłustosza. Rośnie zarówno na podłożach wapiennych jak i bezwapiennych, jednak o wiele częściej na tych pierwszych. Może rosnąć na pionowych skałach, w szczelinach; na stromych zboczach, zwietrzelinie skalnej, jak również na wilgotnych wysokogórskich łąkach, na podłożu zbudowanym ze słabo rozłożonej materii organicznej, w swojej charakterystyce przypominające torf. Od stanowisk w pełni nasłonecznionych do zacienionych. Posiada zimotrwały system korzeniowy oraz wytwarza swoje turiony ponad poziomem podłoża, co czyni go bardziej podatnym na wpływ warunków zewnętrznych. Bardzo niekorzystne działanie mają następujące po sobie odwilże i przymrozki, jak również duże mrozy bez pokrywy śnieżnej, mogące uśmiercić turion. Jednak długie okresy ciepła i wilgoci, mogą doprowadzić do odgnicia systemu korzeniowego, stąd utrzymywanie podłoża jedynie lekko wilgotnym i ochrona przed deszczem, może temu zapobiec. Dużo lepiej w hodowli sprawdzają się rośliny z lokacji alpejskich z niższych wysokości, ponieważ panują tam wyższe temperatury w okresie letnim. Najistotniejsze jest ochrona przed nadmiarem wilgoci w podłożu i dużymi mrozami bez pokrywy śnieżnej. Hodowla standardowa, w pełni mrozoodporny. Passo San Pellegrino 2240m, Włochy Pinguicula antarctica - (ST:4) rośnie na samym południowym skraju kontynentalnej części Ameryki Południowej w strefie mrozoodporności 7a-7b (-12 do ?17*C). Odpowiada to również strefom mrozoodporności, które występują w Polsce, dlatego z powodzeniem można go trzymać w okresie wegetacyjnym na zewnątrz. Stanowisko powinno być w pełni nasłonecznione, gdyż rośnie na otwartych terenach, gdzie nic nie ogranicza mu dostępu do światła. Sprawdzone podłoże w przypadku tego gatunku to torf : piasek w proporcjach 1:1. Powinno być ono stale wilgotne, ale nie mokre, a wilgotność powietrza lekko podwyższona. Można to zapewnić sadząc go w głębokim, przeźroczystym pojemniku. NIE wytwarza formy przetrwalnikowej. Choć wszystko wskazuje, że jest w pełni mrozoodporny, to został sprawdzony do ?8*C, które przetrwał, bez uszczerbku na zdrowiu. Jednak ze względu na trudność w uzyskaniu dostępu do gatunku, wskazanym byłoby jego zimowanie w warunkach kontrolowanych. Dużym ryzykiem utraty rośliny są bezśnieżne mrozy (punkt bezpieczeństwa nie jest znany), jak również okresy odwilży i ocieplenia po uprzednim ochłodzeniu. Rozmnaża się przez tworzenie sadzonek na krótkich rozłogach - czyni to rzadko. Przede wszystkim wysiew nasion do warunków jak dla osobnika dorosłego. Wymaga stratyfikacji. Pinguicula apuana - (ST:3) niedawno wydzielony gatunek z gatunku P. vulgaris, podobnie jak P. mariae, występujący endemicznie w Alpach Apuńskich, między innymi na górze Corchia, Pania della Croce, Fociomboli czy okolicy jeziora Lago di Vaglio. Rośnie na wysokościach 300-1000m n.p.m., na wilgotnych wapiennych skałach rzadziej na łąkach. Występuje w strefie mrozoodporności 9 (-6,6 do -1,2*C), dlatego prawdopodobnie nie będzie w pełni mrozoodporny. Choć bliskie pokrewieństwo z P. vulgaris, daje pewną nadzieję na pełna wytrzymałość. Hodowla standardowa. Pinguicula balcanica ssp. balcanica - (ST:3) Na wysokościach 1900-2400m n.p.m. Rośnie zarówno na podłożach zasobnych w jony wapniowe jak ich pozbawionych. Na wilgotnych skałach, torfowiskach, zboczach. Powyżej górnej granicy lasu. W środowisku naturalnym, ma stosunkowo suche lato i wilgotną zimę. Najprostszym podłożem, w jakim powinien rosnąć dobrze będzie mieszanka: torf : piasek (1-3mm) : perlit w proporcjach 1:1:1. Hodowla standardowa, potencjalnie w pełni mrozoodporny. Pinguicula balcanica ssp. pontica - (ST:3) dużo chętniej rośnie na skałach i zboczach, jak na poziomej powierzchni. Hodowla jak wyżej. Pinguicula balcanica var. tenuilaciniata - (ST:3) rośnie na wysokościach 1600-3000m n.p.m. W odmienności do formy typowej, występuje również poniżej górnej granicy lasu. Hodowla taka sama. Pinguicula bohemica - (ST:2) jego status jako gatunku nie jest jeszcze pewny, choć najnowsze informacje sugerują, że zostanie on uznany. Czasem traktowany jako odmiana tłustosza zwyczajnego. Z wyglądu nie różni się praktycznie wcale od tłustosza zwyczajnego podgatunku dwubarwnego Pinguicula vulgaris ssp. bicolor. Można rzec, że jedyna istotna różnica poleca na liczbie chromosomów, gdzie tłustosz zwyczajny i jego podgatunek dwubarwny posiadają n2=64, a P. bohemica posiada n2=32. Jednak sprawa nie jest aż tak prosta, gdyż sporadycznie spotykane są populacje tłustosza zwyczajnego o liczbie chromosomów n2=32, jak również n2=128. Można by sobie w tym miejscu zadać indywidualne pytanie co czyni daną roślinę już odrębnym gatunkiem, a co jeszcze nie. Zgodnie z powszechnie funkcjonująca definicją, jest to zbiór osobników o podobnych cechach zdolnych do krzyżowania się między sobą, w tym przypadku P. bohemica, może być odrębnym gatunkiem lub nie, gdyż zachodzi prawdopodobieństwo krzyżowania się jego osobników z innymi populacjami, nawet o odrębnej liczbie chromosomowej. Takie przypadki są znane. Ponieważ jednak sama definicja gatunku nie została jak dotąd zunifikowana, podobnego typu dyskusje będą ciągle się pojawiać. Traktując P. bohemica jako odrębny gatunek, występuje on na trzech izolowanych stanowiskach w Czechach, koło miejscowości Loučen i Jestřebí. Jest w pełni mrozoodporny. Hodowla standardowa. (Patrz P. vulgaris ssp. bicolor). Pinguicula corsica - (ST:3) endemiczny dla Korsyki. Występuje w strefie subalpejskiej na wysokościach 1000-2400 m n.p.m. Naturalnie rośnie na podłożach granitowych, na wilgotnych łąkach w pobliżu cieków. W warunkach hodowlanych jest w stanie tolerować nieduże ilości jonów wapniowych, jednak nie polecam ich dodawania. Najprostsza możliwa mieszanka to torf : żwirek i pył granitowy : piasek (1-3mm) w proporcjach 1:1:1. Nie ma szczególnych preferencji, można hodować standardowo. Pinguicula crystallina ssp. crystalliana - (ST:3) początkowo sądzono, że jest to gatunek endemiczny dla gór Troodos na Cyprze, jednak w późniejszym czasie odnaleziono jego populacje w Turcji, w Anatolii. Rośnie na wilgotnych i podsiąkających skałach wapiennych, rzadziej serpentynitowych w warunkach pełnego nasłonecznienia, nad brzegiem morza w warunkach klimatu śródziemnomorskiego. W odróżnieniu od podgatunku ssp. hirtiflora ma znacząco mniejsze kwiatki. Różnica między nimi jest wyraźnie widoczna, kiedy posiada się oba podgatunki kwitnące w jednym czasie. (Hodowla poniżej). Pinguicula crystallina ssp. hirtiflora - (ST:3) ma kwiatki większe jak podgatunek typowy, a jednocześnie jest znacznie bardziej rozpowszechniony, niż początkowo sądzono. Osiąga wysokość 0-1600m n.pm.m. Rośnie na wilgotnych i mokrych pionowych skałach wapiennych i serpentynitowych, okazjonalnie na wapiennych łąkach w pobliżu cieków wodnych, rzadziej na torfowiskach węglanowych, zwykle na pełnym słońcu. W hodowli jednorazowo udało się z powodzeniem przezimować do -15*C, bez uszczerbku na zdrowiu roślin, jednak wskazane jest chowanie obu podgatunków do warunków kontrolowanych z temperaturami najlepiej oscylującymi wokół 0*C. Ponieważ nie tworzy formy przetrwalnikowej, a jedynie redukuje wielkość rozety, wymagane jest, aby miał zapewniony dostęp do światła (wskazane doświetlanie w okresie zimowym). Podłoże od 100% mineralnego (stwarza problem utrzymaniu stałej wilgotności) do mieszanki standardowej. Wilgotność umiarkowana, a w okresie aktywnego wzrostu, znosi nawet mokre podłoże. Pinguicula dertosensis - (ST: 3) czasami traktowany jako podgatunek P. longifolia ssp. dertosensis, obecnie uznany jest za odrębny gatunek. Występuje na ograniczonym terenie w górach w Katalonii, we wschodniej Hiszpanii, osiągając wysokość 300-600m n.p.m. Rośnie na pionowych wilgotnych lub mokrych skałach, gdzie jego podłoże nigdy nie wysycha. Z opisów hodowców wynika, że jest w pełni mrozoodporny do strefy 8 (-12*C), jednak jego mrozoodporność nie została poznana w chłodniejszych strefach. Należy zwrócić uwagę na wynicowujące turiony przymrozki. O ile sam mróz nie uszkodzi turionu, o tyle może go wysuszyć i to będzie przyczyną utraty rośliny. Hodowla standardowa. Tortosa, Hiszpania. Właścicielem rośliny i zdjęcia jest: Tough (za zgodą) Pinguicula fiorii - (ST:3) występuje w masywie Majella w Apeninach, we Włoszech na wysokościach 750 - 2470m n.p.m. Populacje z niższych partii gór rosną najczęściej na porośniętych mchami skałach z sączącą się przez nie wodą, na terenach wysokogórskich rośnie na rumoszu ze skał wapiennych, najczęściej ze średnio rozłożoną martwą materią organiką (przypominającą w swoich właściwościach torf). Hodowla standardowa, z zaznaczeniem, że wymaga stanowiska dobrze nasłonecznionego, turion podatny jest na odgniwanie. Pinguicula grandiflora - (ST:2) bardzo szeroko rozpowszechniony gatunek rosnący w wielu różnych ekosystemach. Występuje w zachodniej Jurze (Francja, Szwajcaria), Pirenejach (Francja, Hiszpania), Górach Kantabryjskich (Hiszpania) i południowo-zachodniej Irlandii. Posiada różne formy (opisane poniżej) i tworzy mieszańce z innymi gatunkami z którymi zajmuje te same ekosystemy jak P. longifolia czy P. vulgaris. Osiąga wysokość od 600-2400m n.p.m. Rośnie przy ciekach wodnych, na wilgotnych nawapiennych łąkach, rzadziej na torfowiskach nawapiennych lub wilgotnych wapiennych skałach. Hodowla standardowa, bardzo tolerancyjny i w pełni mrozoodporny gatunek. Forma o dużych liściach, bez lokalzacji, niestety: Pinguicula grandiflora f. chinoptera - (ST:2) nieduża forma o małych, białych kwiatach. Występuje naturalnie, endemicznie na płaskowyżu Burren w Irlandii. Hodowla jak wyżej. Pinguicula grandiflora f. pallida - (ST:2) podgatunek o blado fioletowych kwiatach, występujący w górach Jura we Francji i Szwajcarii. Hodowla jak wyżej. Pinguicula grandiflora ssp. rosea - (ST:2) podgatunek o blado różowych kwiatach, występuje w górach w okolicy Grenoble, Francja. Hodowla jak wyżej. -
Tłustosze zimnolubne - Hodowla i Rozmnażanie
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Opisy roślin
Oświetlenie: Zdecydowana większość gatunków preferuje stanowiska w pełni nasłonecznione, ewentualnie lekko ocienionych. Jedynie pojedyncze preferują stanowiska o zmniejszonym natężeniu światła lub cień. W przypadku tych światłolubnych, rzadko kiedy jest konieczność zapewniania im bardzo dużych ilości bezpośredniego nasłonecznienia. Przeciętnie ok. 6-8h bezpośredniego nasłonecznienia jest całkowicie wystarczająca i może być z pominięciem okresu najintensywniejszego nasłonecznienia. Dobrym wyznacznikiem wystarczającej ilości słońca będzie lekkie przebarwienie liści w kierunku żółci, rzadziej czerwieni, zmniejszenie ich wielkości, a czasem, bardziej intensywne zrolowanie brzegów do wewnątrz. Oznacza to, że roślina ma nadmiar słońca w stosunku do swoich potrzeb i chroni się przed tym, produkując barwniki ochronne i zmniejszając powierzchnię absorpcyjną. Takie zachowanie rośliny nie świadczy o jej złym stanie, a może jedynie powodować zmniejszenie jej atrakcyjności. Podczas gdy w nieco mniejszej ilości bezpośredniego nasłonecznienia, liście będą duże, otwarte i soczyście zielone. Wszystko zależy również od upodobania hodującego. Przesadzanie: W zasadzie ta kwestia nie odgrywa żadnego znaczenia, gdyż podłoża, na których będziemy hodować nasze tłustosze z czasem mogą pokryć się mchami w cieńszej lub grubszej warstwie, które zupełnie im nie szkodzą. Gatunki tych mchów rzadko kiedy będą przerastać nasze rośliny, a raczej stworzą stabilny ekosystem i zatrzymają swój dalszy wzrost na pewnym etapie. Gdyby jednak tłustosze musiały z nimi konkurować, wówczas wskazana będzie wymiana podłoża, albo zwyczajne zdarcie warstwy mszystej i proces rozpocznie się od nowa. Podlewanie, wilgotność powietrza: Jest to na równi z mieszanką podłoża, najistotniejsza kwestia w przypadku hodowli tłustoszy zimnolubnych. Choć w naturze potrafią one czasem rosnąć nawet mając korzenie zanurzone w wodzie (częściej płynącej jak stojącej), to jednak w przypadku warunków hodowlanych najbezpieczniejszym będzie zapewnienie wszystkim gatunkom jedynie stale wilgotnego podłoża (wyjątki będą opisane osobno, przy gatunkach). Choć indywidualna tolerancja poszczególnych gatunków lub podgatunków może być różna, to wszystkie będą prawidłowo rosły w warunkach umiarkowanej wilgotności. Ponieważ jej nadmiar w przypadku niektórych może spowodować ich nieoczekiwany, nagły zgon, dlatego należy przede wszystkim unikać przelania. W tym celu można zastosować: - hodowlę z dolnym zbiornikiem wodnym, z membraną, która będzie jednocześnie łącznikiem podłoża z wodą. (Patrz budowa kastry, link wyżej). - dużą różnicę między poziomem wody, a powierzchnią podłoża, sięgającą ok. 10-14 cm, - donice o większej pojemności, przez co więcej wody zostanie zmagazynowane w podłożu. Nie trzeba ich trzymać w podstawce z wodą, a jedynie obficie podlać od góry do przelania. Jak najbardziej można wystawić tłustosze na działanie deszczu i pozwolić wodzie na nowo zmagazynować się w podłożu lub zbiorniku. Zależnie od wyboru metody, zapewni nam ona różnie długi odstęp między kolejnymi podlewaniami. Największy komfort w tym zakresie i najstabilniejsze warunki zapewni dolny zbiornik wodny. Stąd też ta metoda jest z mojej strony preferowana, choć nie jest ona najprostsza w budowie (patrz udowa kastry, link powyżej.) Temperatura i mrozoodporność: Ponownie, w przypadku większości gatunków preferowane zakresy temperatur będą w znacznej części pokrywające się. Jedynie w przypadku pojedynczych gatunków, mających nieco odmienne preferencje temperaturowe w okresie wzrostu lub spoczynku, zostaną opisane indywidualnie. W warunkach aktywnego wzrostu, najdogodniejsze zakresy temperatur będą zawierać się w granicach 15-30*C, w okresie spoczynku najlepsze będą temperatury między -2 - +5*C. Bardzo istotne dla tłustoszy zimnolubnych są nocne spadki temperatur, dlatego polecam hodować je na zewnątrz, dopóki temperatury zewnętrzne na to pozwalają. Oczywiście, mowa o nie w pełni mrozoodpornych gatunkach lub z nie do końca poznaną mrozoodpornością. Regularne temperatury w ciągu doby powyżej 20*C, źle wpływają na większość przedstawicieli tej grupy, stąd też hodowle w warunkach domowych nie są polecane. Większość tłustoszy tworzy na zimę formę przetrwalnikową, zwaną turionem, która ma znaczną wytrzymałość na temperatury ujemne. Jedynie z wymienionych na liście P. crystalliana i P. lusitanica, redukują one swoją rozetę liściową, ale nie tworzą turionu. Pomimo, iż mrozoodporność turionów może być duża, to w środowisku naturalnym często znajdują się one pod pokrywą śnieżną, która chroni je przed wysuszającym działaniem mroźnego wiatru. Dodatkowo nie działają na nie tak ekstremalne temperatury ujemne, jakie potrafią panować w ich otoczeniu (czy w Polsce). Co może zaskakiwać, to pod odpowiednio grubą warstwą śnieżną, temperatura na poziomie gruntu, może być dużo wyższa jak temperatura powietrza i dochodzić nawet do 0*C. Kolejnym czynnikiem wybitnie niekorzystnym dla turionów są okresy odwilży i przymrozków. Większość gatunków albo eksponowana jest na regularne mrozy (najczęściej z pokrywą śnieżną), albo niewielkie przymrozki, do ok. -5*C. Stąd też tylko część gatunków, może przetrwać ekstremalne, polskie warunki zewnętrzne. W przypadku tych sprawdzonych i wymagających sprawdzenia, listy znajdują się poniżej. Innym problemem związanym z cyklami mrozów i odwilży jest wynicowanie turionu z podłoża w czasie przymrozku, przez co zostaje on wyeksponowany na bezpośrednie działanie mroźnego wiatru. Ponieważ nie zakładam, że wszystkie gatunki (lub lokanty) będą w pełni mrozoodporne w warunkach Polski, toteż nie będę ich testował pod tym kątem. Mam nadzieję, że z czasem, listy te zostaną ostatecznie uporządkowane. Jeszcze jedna istotna rzecz zasługuje na uwagę. W przypadku P. alpina i zapewne blisko spokrewnionego z nim P. algida, ich turiony znajdują się nad powierzchnią podłoża, jak również mają zimotrwałe korzenie. Dlatego całościowo są one o wiele bardziej delikatne na działanie zmiennych warunków zewnętrznych. Pozostałe gatunki, jeżeli tworzą turiony, to są one zagłębione w ziemi i w ten sposób chronione, przed nagłymi zmianami pogodowymi. - Mrozoodporność pełna, sprawdzona: - - Pinguicula alpina - - Pinguicula bohemica - - Pinguicula grandiflora - - Pinguicula leptoceras - - Pinguicula macroceras ssp. macroceras - - Pinguicula macroceras ssp. nortensis - - Pinguicula vulgaris ssp. vulgaris - - Pinguicula vulgaris ssp. bicolor - - Pinguicula vulgaris - wszystkie formy, odmiany, lokanty i mieszańce - Mrozoodporność domniemana, wymagająca sprawdzenia: - - Pinguicula apuana - - Pinguicula balcanica - - Pinguicula balcanica ssp. pontica - - Pinguicula balcanica var. tenuilaciniata - - Pinguicula corsica - - Pinguicula dertosensis - - Pinguicula fiorii - - Pinguicula leptoceras - - Pinguicula longifolia ssp. longifolia ? - - Pinguicula longifolia ssp. caussensis ? - - Pinguicula mariae - - Pinguicula mundi - - Pinguicula nevadensis - - Pinguicula poldinii - - Pinguicula reichenbachiana ? - - Pinguicula vallis-regiae - - Pinguicula vallisneriifolia ? - Częściowo mrozoodporne lub nie nadające się na hodowlę zewnętrzną w warunkach Polski. Zbyt delikatne lub rzadkie, aby ryzykować ich utratę, stąd proponowane jest hodowanie ich w warunkach kontrolowanych: - - Pinguicula algida (zapewne nieodporny na cykle odwilży i przymrozków) - - Pinguicula antarctica (sprawdzona do -8*C, przeżywa z powodzeniem, obecnie zbyt cenny, aby z nim ryzykować) - - Pinguicula crystallina ssp. crystalliana (brak danych, zapewne jak poniżej) - - Pinguicula crystallina ssp. hirtiflora (mrozoodporny do ok. -15*C) - - Pinguicula lusitanica (mrozoodporny do ok. -12*C, zależnie od lokantu, zwykle do ok. -5*C) - - Pinguicula ramosa (zapewne nieodporny na cykle odwilży i przymrozków) - - Pinguicula variegata (zapewne nieodporny na cykle odwilży i przymrozków) - - Pinguicula villosa (zapewne nieodporny na cykle odwilży i przymrozków) Okres spoczynku: Powszechnie się uważa, że to skracający się dzień wprowadza tłustosze w okres spoczynku i wytworzenie formy przetrwalnikowej (turionu), jeżeli takową posiadają. Jednak osobiste doświadczenia pokazują, że może tak nie być. Długość dnia i nocy nie ma wpływu na wchodzenie tłustoszy w spoczynek, a pośrednio zależy to od temperatury, nie tyle otoczenia, co podłoża. Im podłoże bardziej nagrzane, tym tempo przebiegania ich cyklu wegetacyjnego szybsze. Mianowicie, wielokrotnie mi się przytrafiło, w przypadku gatunków rosnących na znacznych wysokościach, jak P. leptoceras i P. alpina, po wytworzeniu rozety liściowej, zakwitnięciu, przekwitnięciu i wypuszczeniu kilku dodatkowych liści, zaczynały one w sposób zsynchronizowany wytwarzać turiony. Mimo, iż zbliżało się lato i dzień ciągle się wydłużał. Tak gwałtownie przebiegający cykl wegetacyjny mógł być spowodowany wysokimi temperaturami podłoża, z powodu hodowania roślin w donicach wolno stojących. Dlatego podłoże nagrzewało się znacznie bardziej, niż miałoby to miejsce w gruncie czy w naturze. Ponieważ najwyraźniej mają one określoną długość okresu wegetacyjnego, jego przyspieszenie i skrócenie spowodowało, że weszły w spoczynek dużo przedwcześnie. W przypadku P. leptoceras nie doszło do wybudzenia ani jednego osobnika, pomimo licznych roślin. W przypadku P. alpina część roślin się wybudziła i ponownie gwałtownie ukończyła cykl wegetacyjny. Wcześniej próbowały wytworzyć pęd kwiatowy, który zamarł w młodocianej formie (zapewne z powodu bardzo wysokich temperatur). Tylko jeden osobnik wytrwał w swojej wegetacji do września, zanim ponownie zaczął wytwarzać turion. Najwyraźniej niektóre gatunki mają zaprogramowaną długość swojej wegetacji i ukończą ją niezależnie od pory roku. Inne będą rosły dopóki warunki będą dla nich korzystne. O wiele łatwiejsza sytuacja jest w przypadku wybudzania roślin ze spoczynku, kiedy po przebytym okresie długotrwałego chłodu lub mrozów, warunki temperaturowo - świetlne zaczynają sprzyjać wegetacji. Nie potrafię jednoznacznie określić granicy, przy której wybudzają się poszczególne gatunki, gdyż jest to bardzo indywidualne. Jednak gatunki wysokogórskie, których naturalna wegetacja trwa krócej, ze względu na klimat, w jakim rosną, w tych samych warunkach wybudzają się szybciej i zakwitają wcześniej, od tych z terenów cieplejszych. Tą różnicę będę starał się określić. Śpiący P. leptocerach, pochowany w podłożu: Idący w spoczynek P. alpina, z tworzonym turionem nad powierzchnią podłoża: Forma spoczynkowa Pinguicula crystallina subsp. hirtiflora: Nawożenie: W przypadku tłustoszy zimnolubnych, wskazanie do trzymania ich na zewnątrz, celem zapewnienia dobowych amplitud, jednocześnie zapewnia im to dostęp do całej obfitości ofiar, które bardzo skutecznie łapią. Stąd też nawożenie jest zupełnie zbędne. Rozmnażanie: Moja aktualna wiedza jest ciągle jeszcze znacznie ograniczona, jednak postaram się ten temat przybliżyć, gdyż jest to cel każdej, udanej hodowli. Gemmae i rozmnóżki: Większość gatunków tłustoszy zimnolubnych tworzy turiony, a w związku z tym, u ich podstawy powstają gemmy, czyli maleńkie przetrwalniki, które po rozpoczęciu wzrostu w najbliższym okresie wegetacyjnym, odpowiadają swoją wielkością rocznej siewce, czasem starszej. Do wyjątków, które nie tworzą gemmów, a formują turiony należą: P. algida, P. alpina, P. ramosa i P. villosa. Natomiast P. antarctica, P. crystalliana i P. lusitanica, w ogóle nie tworzą form przetrwalnikowych i nie można tutaj mówić o tej formie rozmnażania. Jeszcze jeden gatunek zasługuje na wymienienie odrębnie: P. vallisneriifolia, który choć tworzy turion, to nie tworzy gemmae, a rozmnaża się przez rozłogi. Turion P. leptoceras z dwoma gemmae u podstawy: Sadzonki liściowe: Ten rodzaj rozmnażania jest całkowicie NIEMOŻLIWY w przypadku wszystkich omawianych w tej grupie gatunków. W sposób zwyczajny, nie tworzą one sadzonek liściowych na żadnej części oderwanego liścia. Z obecnie posiadanej mi wiedzy, nie jest to nawet możliwe z zastosowaniem metod in vitro. Poprzez podział: zjawisko to zdarza się wyjątkowo rzadko w przypadku tłustoszy zimnolubnych i ma ono bardziej charakter przypadkowy, jak możliwy do wystmulowania. Dlatego nie należy brać tej metody rozmnażania pod uwagę. Z nasion: Jest to w zasadzie druga metoda rozmnażania wszystkich przedstawicieli tłustoszy zimnolubnych, a w przypadku niektórych, jedyna. Jeżeli jesteśmy w stanie zapewnić odpowiednie warunki dla dorosłego osobnika, to powinniśmy również bez większych trudności skiełkować jego nasiona. Wszystkie* gatunki należy przestratyfikować i w tym celu nie jest konieczne zapewnianie temperatur ujemnych, nawet gatunkom w pełni mrozoodpornym. Temperatury około 1-5*, przez minimum 8 tygodni, powinno być całkowicie wystarczające. Pojedyncze wyjątki, będą opisane osobno. Ponieważ nasiona są bardzo malutkie, należy je wysiać już na podłoże, w miejsce, w którym będziemy je dalej hodować. Oczywiście nasiona można również wysiać na początek okresu zimowania i skończyć stratyfikację, razem z zakończeniem spoczynku osobników dorosłych lub krótko przed, czyli około marca i kwietnia. Ponieważ nasiona tłustoszy zwykle kiełkują w cieniu dorosłych osobników swojego gatunku, albo innych roślin towarzyszących, dlatego warunki pełnego słońca, dla kiełkujących siewek nie są konieczne. Jednak muszę zaznaczyć, że wczesnowiosenne słońce nie jest jeszcze na tyle silne, aby móc je uszkodzić. Zaznaczam to z myślą o tych, którzy mieliby ochotę skiełkować nasiona np. w środku lata. Gatunki w pełni mrozoodporne, można wysiewać tuż po zbiorze, które ma miejsce w czerwcu-lipcu. Jednak wtedy jest ryzyko skiełkowania części przedwcześnie. Najlepiej dokonać siewu, kiedy temperatury zaczną regularnie spadać poniżej 10-15*C. Takie przedwcześnie skiełkowane osobniki, powinny w przeciągu 2-3 miesięcy przejść przyspieszony cykl wegetacyjny i wytworzyć formę przetrwalnikową, żeby pozostać w cyklu. Części się to udaje i jeżeli mamy dużo siewek, to powinniśmy pozwolić naturze dokonać selekcji tych zaburzonych osobników. *Nieco odmiennie wygląda wysiew P. lusitanica, który w okresie letnim często ginie w naturze, ze względu na niekorzystne warunki. Nasiona w tym czasie są w spoczynku, a nierzadko kiełkują w okresie jesiennym, a siewki rosną przez zimę do wiosny. Jednak w hodowli i w bardziej sprzyjających ekosystemach, są to rośliny wieloletnie, choć krótkotrwałe, a ich nasiona kiełkują praktycznie natychmiast w warunkach sprzyjających wzrostowi, bez jakiejkolwiek stratyfikacji. -
Tłustosze zimnolubne Ważne, Przeczytaj: Poniższe informacje w dużej mierze opierają się ciągle na wiedzy teoretycznej, zdobytej z różnych źródeł internetowych, rozmów z prywatnymi hodowcami, analiz ekosystemów naturalnych, włączając klimat. Informacji z doświadczeń własnych, nie posiadam jeszcze zadowalająco dużo, ale ciągle mi ich przybywa. Obecnie mam przyjemność hodować już reprezentatywną grupę tłustoszy zimnolubnych i dotychczasowa wiedza teoretyczna, jak na razie, sprawdza się bardzo dobrze, żeby nie rzec, że doskonale. Wiele gatunków, szczególnie tych najrzadszych nigdy nie miałem okazji hodować i dlatego w ich przypadku opisy i rady, będą na bazie doświadczeń innych hodowców, którzy poznali te gatunki nawet w bardzo dobrym stopniu. Niektóre informacje będą bardziej na zasadzie ciekawostek, szczególnie w przypadku gatunków wybitnie rzadko spotykanych lub w ogóle nie hodowanych. Chciałbym przede wszystkim zachęcić do większego zainteresowania tą grupą roślin, gdyż w znakomitej większości gatunków, nie powinny one sprawić większego problemu jak powszechnie hodowana muchołówka czy coraz mrozoodporne rosiczki. Główne różnice między tłustoszami, a pozostałymi zimnolubnymi roślinami owadożernymi, będą dotyczyć składu podłoża i jego wilgotności. Mając tę wiedzę za oręż, trudno polec w boju z nimi. Poniższa lista opisanych gatunków, została zaczerpnięta ze strony ICPS (KLIKNIJ TUTAJ), NIE uwzględnia ona tłustoszy zimnolubnych takich jak: Pinguicula caerulea Pinguicula ionantha Pinguicula lutea Pinguicula planifolia Pinguicula primuliflora Pinguicula pumila Ponieważ w ich hodowli, wiele je łączy, a odróżnia od tłustoszy wylistowanych poniżej, toteż będą one miały swój własny odrębny opis, ale dopiero po zapoznaniu się z ich hodowlą osobiście. Lista gatunków, podgatunków i odmian [z zakresem występowania]: Pinguicula algida [Rosja (Arktyczna Syberia i Góry Stanowe)] Pinguicula alpina [Pn. Hiszpania, Francja, Szwajcara, Austria, Włochy, Słowenia, Niemcy, Pd. Polska, Słowacja, Rumunia, Norwegia, Szwecja, Finlandia, Zach. i Cent. Rosja (do Cent. Syberii), Pn. Indie, Nepal, Chiny] Pinguicula antarctica [Chile, Argentyna] Pinguicula apuana [Włochy] Pinguicula balcanica [bośnia I Hercegowina, Jugosławia (Montenegro), Macedonia, Albania, Grecja, Bułgaria] Pinguicula balcanica ssp. pontica [Turcja, Rosja (Abchazja)] Pinguicula balcanica var. tenuilaciniata [bośnia I Hercegowina, Jugosławia (Montenegro)] Pinguicula bohemica (patrz indywidualny opis gatunku) [Czechy] Pinguicula corsica [Francja (Korsyca)] Pinguicula crystallina ssp. crystallina [Cypr, Turcja] Pinguicula crystallina ssp. hirtiflora [Włochy, Albania, Bośnia i Hercegowina, Grecja, Macedonia, ?Zach. Turcja] Pinguicula dertosensis (P. longifolia ssp. dertosensis) [Hiszpania] Pinguicula fiorii [Włochy] Pinguicula grandiflora [irlandia, ?Moroko, Hiszpania, Francja, Szwajcaria] Pinguicula grandiflora f. chinoptera [Francja] Pinguicula grandiflora f. pallida [Francja] Pinguicula grandiflora ssp. rosea [Francja] Pinguicula leptoceras [szwajcaria, Austria, Włochy, Francja] Pinguicula longifolia ssp. longifolia [Hiszpania, Francja] Pinguicula longifolia ssp. caussensis [Francja] Pinguicula lusitanica [Moroko, Algeria, Portugalia, Hiszpania, Francja, Wielka Brytania] Pinguicula macroceras ssp. macroceras [Japonia, Rosja (Kuryle, Kamczatka), Stany zjednoczone (Wyspa Aleuty, Alaska, Waszyngton, Idaho, Montana), Kanada (Jukon, Kolumbia Brytyjska)] Pinguicula macroceras ssp. nortensis [uSA (Pn. Kalifornia, Oregon, Waszyngton)] Pinguicula mariae [Włochy] Pinguicula mundi [Hiszpania] Pinguicula nevadensis [Hiszpania] Pinguicula poldinii [Włochy] Pinguicula ramosa [Japonia] Pinguicula reichenbachiana (P. longifolia ssp. reichenbachiana) [Francja, Włochy] Pinguicula vallis-regiae [Włochy] Pinguicula vallisneriifolia [Hiszpania] Pinguicula variegata [Rosja (Wsch. Syberia)] Pinguicula villosa [uSA (Alaska), Kanada, Szwecja, Norwegia, Finlandia, Rosja (Karelia, Syberia, Kuryle), China (Mandżuria), Korea Północna] Pinguicula vulgaris (w tym ssp.vulgaris, ssp. bicolor) [Kanada, USA(Alaska, Minessota, Wisconsin, Michigan, Nowy Jork, Maine), Grenlandia, Islandia, Wyspy Owcze, Irlandia, Wielka Brytania, Norwegia, Szwecja, Finlandia, Rosja (do Cent. Syberii), Dania, Belgia, Holandia, Niemcy, Polska, Czechy, Słowacja, Francja, Szwajcaria, Liechtenstein, Austria, Wegry, Rumunia, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Słowenia, Pn. Chorwacja, Moroko] Hodowla: Ponieważ grupa tłustoszy zimnolubnych jest bardzo zróżnicowana i zawiera w sobie gatunki z czterech kontynentów i odmiennych ekosystemów, niemożliwe jest określenie trudności dla całego zbioru. Większość gatunków zasługuje na 2-3 punkty w 6-stopnowej skali trudności, choćby ze względu na konieczność przeprowadzenia zimnego okresu spoczynku, w przypadku wszystkich zebranych gatunków. Dla niektórych hodowców będzie to stwarzać problem, dla innych będzie to czystą formalnością. Dla przykładu P. vulgaris lub P. grandiflora zdecydowanie mogą otrzymać 2 punkty, podczas gdy P. ramosa zasługuje już na pełne 6 punktów ze względu na rzadkość w hodowli, wyjątkowo wyszukane warunki hodowlane i dużą wrażliwość. Zestawienie gatunków, z uproszonym schematem wymagań. Zanim przejdziesz do czytania opisów poszczególnych gatunków zapoznaj się z poniższa listą i zobacz, czy gatunek, który Cię interesuje nie jest przypadkiem o odmiennych wymaganiach, jak w przypadku warunków standardowych, wspólnych dla większości gatunków, podgatunków, form i odmian. Legenda oznaczeń: M - mokro, poziom wody na lub płytko poniżej poziomu podłoża W - wilgotno, poziom wody znacznie poniżej poziomu podłoża S - pełne słońce Pc - półcień C - cień O! - gatunek o istotnej odmienności w stosunku do grupy. * - gatunek rodzimy Podłoża i mieszanki: 1. Torf kwaśny, wysoki sphagmowy 2. Mech torfowiec jako podłoże. 3a. Torf : piasek 1-3mm, 1:1 (+ dolomit dla gatunków wapieniolubnych) 3b. Torf : piasek 1-3mm, 1:2 (+ dolomit dla gatunków wapieniolubnych) 4. Torf : piasek : perlit : dolomit, 2:1:1:1 5. Torf : piasek : granulat wulkaniczny 3-5(6)mm : wermikulit, około 1:1:1:1 6. Torf : piasek : granulat wulkaniczny 3-5(6)mm : wermikulit : dolomit, około 1:1:1:1:1 1. Torf: L: złej jakości, ziemisty, Ś: średniej jakości, nadaje się do roślin, P: doskonałej jakości 2. Mech torfowiec (drobnowłóknisty) - Sphagnum sp. 3. Rodzaje stosowanego piasku, średnica ziaren: L: ~1mm, Ś: 1-3mm, P: ~3mm L: 3a, P: 3b (oba bez dolomitu) 4. L: perlit, Ś: torf : piasek : perlit 1:1:1, P: torf : piasek : perlit 1:1:2 (oba bez dolomitu) L: 5, P:6 Poniżej znajduje się lista gatunków, podgatunków i form, pod kątem preferencji glebowych, wilgotnościowych i nasłonecznienia. - Wapieniolubne: - - Pinguicula alpina* [6, 5, W, S, Pc] - - Pinguicula apuana [6, W, S, Pc] - - Pinguicula bohemica [4, 6, M, W, S, Pc] - - Pinguicula crystalliana ssp. hirtiflora [6, W, S, O!] - - Pinguicula dertosensis [6, W, S] - - Pinguicula fiorii [6, W, S] - - Pinguicula grandiflora [4, 6, W, S, Pc] - - Pinguicula grandiflora f. chinoptera [4, 6, W, S, Pc] - - Pinguicula grandiflora f. pallida [4, 6, W, S, Pc] - - Pinguicula grandiflora ssp. rosea [4, 6, W, S, Pc] - - Pinguicula grandiflora - inne formy, lokanty oraz mieszańce [4, 6, W, S, Pc] - - Pinguicula longifolia ssp. causensis [6, W, S] - - Pinguicula longifolia ssp. longifolia [6, W, S] - - Pinguicula mariae [6, W, S, Pc] - - Pinguicula mundi [6, W, S, Pc] - - Pinguicula poldinii [6, W, S, Pc] - - Pinguicula reichenbachiana [6, W, S] - - Pinguicula valis-regiae [6, W, S, Pc] - - Pinguicula vallisneriifolia [6, W, S, Pc] - - Pinguicula vulgaris ssp. vulgaris* [4, 6, M, W, S, Pc] - - Pinguicula vulgaris ssp. bicolor* [4, 6, M, W, S, Pc] - Wapienio-NIE-lubne: - - Pinguicula algida [5, W, S, Pc, O!] - - Pinguicula antarctica [3, W, S, O!] - - Pinguicula corsica [5, W, S, Pc] - - Pinguicula balcanica [5, 6, W, S, Pc] - - Pinguicula leptoceras [5, W, S, Pc] - - Pinguicula lusitanica [2, 3, W, S, O!] - - Pinguicula macroceras ssp. nortensis [5, M, W, S, Pc] - - Pinguicula nevadensis [5, W, S] - - Pinguicula ramosa [5, W, Pc,C, O!] - - Pinguicula variegata [1, 3, 5(?), W, Pc, C, O!] - - Pinguicula villosa [1, 2 (niski, nie rosnący), W, S, Pc, C, O!] - Tolerancyjne: - - Pinguicula alpine (preferuje podłoża wapienne) - - Pinguicula balcanica (w zasadzie równie dobrze toleruje podłoża zasobne i pozbawione jonów wapniowych) - - Pinguicula leptoceras (preferuje podłoża pozbawione wapnia) - - Pinguicula macroceras ssp. macroceras [5, 6, M, W, S, Pc] Podłoże: Większość tłustoszy zimnolubnych można z powodzeniem hodować wręcz obok siebie, w jednej mieszance, jednej donicy i identycznych warunkach, dobierając je pod kątem najwrażliwszych gatunków. Zachowując jednak podział na grupy, do których należą - wapieniolubnych czy nie. Szczególnie, jeżeli planujemy chować je przed działaniem dużych mrozów (znacznie poniżej -5*C). Wówczas możemy hodować gatunki częściowo z tymi w pełni mrozoodpornymi. W przypadku znacznej większości gatunków, najprostsza mieszanka podłoża może się składać np. z: Torfu : piasku : skały wapiennej lub bezwapiennej (np. granit) w proporcjach: 1 : 1 : 3-4. Część mineralna może stanowić od ok. 2/3 do nawet 3/4 całości mieszanki, szczególnie w przypadku stosowania naturalnej skały wapiennej lub bezwapiennej. Istotne jest, aby w całości mieszanki znalazła się jakaś drobna frakcja mineralna, która łatwo ulegnie rozproszeniu w mieszance, przez co lepiej rozpuszczalne będą minerały ją budujące. W przypadku niektórych gatunków, 100% mineralne podłoże zdaje się być najlepsze, jednak w przypadku takowego, podlewanie stwarza już znaczny problem, gdyż nie ma w nim torfu, który dobrze i na długo magazynuje wilgoć. Dlatego wybierając taką opcję, musimy więcej uwagi skupić na właściwym podlewaniu lub zapewnieniu dostępu do stałej, umiarkowanej wilgoci. Mieszając podłoże dla tłustoszy, mamy znaczą dowolność w tworzeniu własnych mieszanek z wykorzystaniem różnych dodatków jak: dolomit, margiel, tufa, granulat wulkaniczny, keramzyt, wermikulit, seramis, perlit, aqualit, granit, bazalt, serpentynit i inne mineralne dodatki, jakie przyjdą nam do głowy. Korzystając z nich, należy przede wszystkim koncentrować się na podstawowych proporcjach. W przypadku gatunków o wyjątkowych preferencjach, propozycje mieszanek zostaną szczegółowo opisane przy danym gatunku. Zostały one oznakowane symbolem - O! W odniesieniu do podłóż w zestawieniu, zostało zaproponowane podłoże PRZYKŁADOWE, jednak nie ma bezwzględnej konieczności odtwarzania go w sposób identyczny. Ma to na celu ułatwienie w wyobrażeniu, jak mogłoby takie podłoże wyglądać i z czego mogłoby się składać. Jest to wynik mojej własnej inwencji twórczej, ale te same gatunki hoduję i rosną równie dobrze, na mieszankach o zupełnie innym składzie. Ważne jest zachowanie odpowiedniej wilgotności podłoża i obecności składników mineralnych w przypadku tych gatunków, które ich wymagają (a tak jest w przypadku większości). Nieco inną kategorią "podłoża", jest hodowla na skale. Najlepsza w tym celu będzie tufa. Jako miękka skała wapienna, będzie nadawała się doskonale dla bardzo wielu gatunków. Dobrze gromadzi wilgoć, a przy tym łatwo daje się rozrastać w głąb korzeniom. Nie trzeba w jej przypadku stosować żadnych mieszanek w stworzone szczeliny. Można użyć jedynie materiału powstałego w tworzeniu otworów. Niestety, jest ona bardzo trudno dostępna w Polsce i nie należy jej mylić ze skałami wyglądającymi podobnie, a będącymi silnie skrystalizowanymi i bardzo twardymi. Nie magazynują one prawie żadnych ilości wody, choć może i dobrze ją przewodzą. Inną stosowaną skałą w tym celu może być skała wulkaniczna, która może nadać się do hodowli gatunków wapienio-NIE-lubnych. Jednak w przeciwieństwie do tufy, jest to skała twarda i wymaga wcześniejszego nawiercenia otworów i wypełnienie ich odpowiednią mieszanką podłoża, gdyż nie magazynuje ona dobrze wody, choć dobrze ją przewodzi. Tego typu hodowla na skale, proponowana jest dla każdego, trzeba tylko pilnować, aby taka skała nigdy całkowicie nie wyschła. Rzadko, ale można również stosować piaskowiec w sposób analogiczny do skały wulkanicznej. Zdjęcie przykładowego bloku tufy. Czasem można znaleźć w niej ciekawe skamieniałości, np. liści (widoczny w górnej, prawej części) Gdzie i w czym hodować: Dla większości gatunków z listy, najlepiej sprawdzałyby się donice gliniane, gdyż pozwolą podłożu lepiej oddychać i będą ułatwiały utrzymanie go w niedużej wilgotności, stojąc na podstawce z wodą. Jednak takie donice są problematyczne w przypadku ograniczonej przestrzeni lub środków finansowych, gdyż są drogie. Wybierając donice gliniane, nie mogą być one lakierowane lub zeszklone, tylko mieć naturalną, glinianą fakturę. Z powodzeniem można stosować doniczki plastikowe lub różnego rodzaju kastry czy misy, jako donice zbiorcze dla więcej jak jednego gatunku. Wielkość i kształt donic nie ma dużego znaczenia, gdyż podstawą jest mieszanka o odpowiednich proporcjach oraz podlewanie w taki sposób, aby podłoże było stale lekko wilgotne. Budowa kastry z dolnym zbiornikiem wodnym, pod hodowlę zbiorczą KLIKNIJ TUTAJ. Hodowanie tłustoszy na zewnętrznym torfowisku KLIKNIJ TUTAJ.
-
Darlingtonia californica i niuanse w jej hodowli
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Inne rośliny owadożerne
Darlingtonia z tego co wywnioskowałem z doświadczeń własnych i innych, jest przede wszystkim podatna na ataki grzybowe systemu korzeniowego. Dlatego większość problemów z nią związanych to są infekcje grzybowe korzenia. Idąc dalej, jeżeli wszystkie czynniki wzrostowe nie są optymalne, wówczas roślina w każdej chwili może ulec infekcji i najczęściej umrzeć z tego powodu. Dlatego przeciwdziałać temu można zapewniając optymalne warunki, do których należy niska temperatura podłoża, hamuje ona rozwijanie się drobnoustrojów. Ale można też dać podłoże tak ubogie, a jednocześnie dobrze napowietrzone, jakim jest żywy mech torfowiec. Oczywiście będąc w wodzie, nie ma mowy o dobrym natlenowaniu. Jednak z tą niską temperaturą, jak się okazuje, nie jest to konieczność dla samej rośliny, gdyż znosi bardzo dobrze, nawet bardzo wysokie temperatury, tak samo jak jej system korzeniowy. Dlatego nie to jest problemem sensu stricto i nie ma konieczności zawracania sobie tym parametrem głowy, kiedy inny jest tym kluczowym - podatność na infekcje systemu korzeniowego. Fly guy, uważam, że problem jaki się pojawił w przypadku Twoich darlingtonii związany jest z rodzajem podłoża jakiego użyłeś i kiedy temperatury przestały być odpowiednie, roślina padła w efekcie infekcji. Taki schemat powtarza się w internecie non stop. Na forum CPUK notorycznie zgłaszają się ludzie z tego typu śmiercią tego gatunku i o dziwo nikt nie wyciąga wniosków, co z tym fantem zrobić. A tam doskonale widać jakiego podłoża używają. Nie powiem, że na pewno nie umrze w podłożu z torfowca, bo na nic nie jest takie na 100%, ale ryzyko jest minimalne. Jak również nie spotkałem się jeszcze z informacją, żeby w tym podłożu komuś umarła, co napawa optymizmem. Tough, o czym Ty piszesz z tym płukaniem podłoża i podlewaniem tą samą wodą Darlingtonii, bo nic nie rozumiem. Jak płukać podłoże, do taką wodę już wylać, a nie z powrotem ją wlewać. Poza tym, procesy rozkładu torfu następują cały czas, szczególnie bliżej powierzchni, gdzie jest większy dostęp do powietrza. A dodatkowe użyźnianie, to np. pyłki z powietrza. Zwykle torf traci swoje początkowe właściwości po 2-3 latach używania. Przynajmniej ja tak u siebie zauważyłem. Taką użyteczność wydłuża wystawianie na deszcz i obfite przepłukiwanie podłoża. Serbia, nie zrozumiałeś sensu podlewania zimną wodą. Nie chodzi o samo podlanie, bo to nic nie zmieni. Chodzi o utrzymanie podłoża zimnym, a to m. in. można zapewnić podlewając zimną wodą, ale z myślą o utrzymywaniu takiej wody, w której stoi roślina, stale chłodną lub zimną. Wtedy ma to sens. Bo takie schłodzenie nawet na 30 min w skali doby, no co to niby ma zmienić? -
Co to jest gorąca stratyfikacja i jak ją wykonać.
Cephalotus odpowiedział karaluch → na temat → >>> Propozycje i uwagi do działu FAQ <<<
Ciepła stratyfikacja to po prostu poddanie nasion działaniu ciepła, co ma odzwierciedlać ich ciepły spoczynek. Jak np. ma wiele gatunków klimatu śródziemnego czy np. australijskich. Nie trzeba koniecznie działać wrzątkiem na nasiona. Wystarczy je wystawić na działanie słońca w okresie letnim, w sposób naturalny i wysiewać kiedy temperatury złagodnieją, bądź w warunkach kontrolowanych. Bo takie nasiona właśnie kiełkują w okresie jesiennym, kiedy przychodzi ochłodzenie i razem z nim wilgoć. Innymi słowy, wszystkie rośliny przechodzące gorący i suchy okres spoczynku, jednocześnie powinny być wysiewane z zapewnieniem ciepłej stratyfikacji. Ale nic nie jest takie oczywiste i niektóre gatunki skiełkują w każdym momencie, w sprzyjających warunkach wzrostowych. Kwestia pożaru jest zupełnie inna. Nie koniecznie chodzi o samo ciepło a o substancje zawarte w dymie. Ja np. do wysiania kilku gatunków australijskich roślin dostałem "dym w proszku", który zawiera substancje jak w dymie i wystarczyło posypać tym podłoże bądź pomoczyć dobę w roztworze tej substancji. Miało to woń prawdziwego dymu. Także nie było tutaj mowy o działaniu ciepła, tylko substancji chemicznych zawartych w dymie. Oczywiście czasem jest tak, że łupina nasienna może być na tyle nieprzenikliwa, że dopiero lekkie jej uszkodzenie przez ogień może dopuścić inne substancje do środka. W przypadku ognia głównie chodzi o te substancje czynne jak samo ciepło. -
Kastra czyni cuda. Pełna swoboda dla korzenia, stabilne warunki wilgotnościowe, to powoduje, że roślinom rośnie się tak dużo lepie w tych samych warunkach świetlnych, jak w pojedynczych doniczkach. W przypadku tego piaseczku na wierzchu pięknie podkreśla kształty i kontrasty w kolorach. Choć z czasem i tak zarośnie go cienka warstwa mchów, dużo cieńsza niż te w pojedynczych doniczkach. Teraz ludzie będą rezygnować z 20 pojedynczych doniczek i w ich miejsce konstruować kastry. Dobrze.
-
Darlingtonia californica i niuanse w jej hodowli
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Inne rośliny owadożerne
Piękne Darlingtonie. Obydwa stanowiska wydają się być z tych nad oceanicznych, więc żadna niestety nie będzie z tych bardziej górskich, żeby mieć tutaj porównanie. Oczywiście, że biała doniczka nie zaszkodzi, a na pewno będzie się mniej nagrzewać. Tylko jak temperatura otoczenia sięga rzędu 30*C, to czy ma się białą doniczkę czy nie, to podłoże w pewnym momencie też do takiej temperatury się nagrzeje, a w metodzie ze schładzaniem chodzi o to, żeby podłoże utrzymać zimne. Ja się zgodzę, że można zimną wodą stale traktować Darlingtonię, bo jest do tego przystosowana. Tylko jest to raczej problematyczne, a skoro nie jest bezwzględnie konieczne, to na co sobie życie komplikować? Przepłukiwania podłoża od góry np. przez deszcz zauważyłem, że ma cudowne działanie na wiele roślin, bo po prostu usuwa rozpuszczalne składniki, które np. wzięły się z zanieczyszczeń powietrza (pyłki w okresie pylenia). Choć w zamkniętej misie jaką ja mam, trudno o takim przepłukiwaniu do końca mówić. Jednak coś tam się rozpuści i nadmiar też może odpłynąć, choć górą. Z tym brakiem zimowania to duża ciekawostka. Ponieważ Darlingtonia nie wytwarza płaskiej blaszki liściowej przy braku światła, więc jej pułapki nie traci na atrakcyjności. W przypadku braku właściwego zimowania np. kapturnic, zwykle jednak stają się wybitnie nieatrakcyjne, choć ostatnio pokazany był dziwny przykład jakby trochę temu przeczący. Nigdy nie próbowałem iść wbrew zimowaniu Darlingtonii, bo skoro to taki "delikatny gatunek" i w ogóle, to nawet mi to do głowy nie przyszło. Co innego, jak ktoś jest do tego zmuszony. Ciekawe jak taki brak zimowania wpływa na ogólne tempo wzrostu oraz czy wymaga wtedy doświetlania. -
Serbia, dziękuję za bardzo ciekawą relację. Ale jak jeszcze raz tak polinkujesz zdjęcia z Photobucket'a to się delikatnie zdestabilizuję emocjonalnie... Bo ja też z niego korzystam, tam masz coś takiego jak "direct link". Kopiujesz właśnie go, klikasz guziczek drugi na prawo od ikonki emotki nad oknem pisania wiadomości i potem wklejasz ten link, voila, masz obrazek. Nie zmuszaj mnie do poprawiania takich ciekawych tematów jeszcze raz. Bardzo mnie zaciekawiło, jakie niezwykłe efekty osiągnąłeś w przypadku kapturnic. Nie wiem jaki Ty masz ten południowy parapet, ale najwyraźniej nie do końca jest on normalny, bo, żeby kapturnice tak wyglądały, to muszą mieć na prawdę dużo słońca. Jak widać, przynajmniej w przypadku Twoich warunków, kapturnice znoszą to jakoś nieźle i szybko wracają do pięknego stanu. Co do muchołówek, to zdecydowanie widać negatywny wpływ braku zimowania w odpowiednich warunkach. Zgaduję, że to dlatego, że muchołówki mają liście płasko na podłożu. Gdybyś nachylił doniczki do okna, żeby miały więcej słońca, to przy Twoich warunkach jakie tam masz i działają cuda z kapturnicami, to i muchołówki powinny lepiej wyglądać. Przede wszystkim sugestia Niekumatego Buraka jest zasadna, termometr by się przydał. Do tego nie wiemy ile bezpośredniego nasłonecznienia możesz tam mieć. Jest różnica w dostępnie słońca zależności od położenia w tym i pięta. Ktoś mieszkający na 10 piętrze będzie miał więcej słońca niż ja w swoim ogrodzie w najsłoneczniejszym punkcie. To jest różnica, warto o tym wspomnieć. Dla kontrastu, taki normalny parapet typu mój, czyli mnóstwo słońca a nim nie ma dzień aż tak długi też nie jest. Temperatury pokojowe rzędu 19-20*C nie więcej. Oczywiście od okna może być ze 3-4*C mniej, myślę coś koło tego. Efekty z pierwszego zimowania w 2003, kwiecień. Kiedy nie wiedziałem nic na temat roślin owadożernych a o zdobywaniu wiedzy w internecie... mogłem pomarzyć. Jak sobie poszedłem do kawiarenki internetowej i 2 zł za godzinę zapłaciłem, to sobie mogłem czeskie strony pooglądać, bo nawet nie wiedziałem gdzie coś o nich szukać. A moje efekty w przypadku kapturnicy były zupełnie odmienne od Twoich. Saracenia rubra ssp. rubra (kiedyś wyglądała ładnie i normalnie) Muchołówki
-
Śliczniutkie. Tak się ciągle zastanawiam... widać, że masz zrobione terrarium z poliwęglanu. Na pewno ma to plus w łatwości wprowadzania zmian i utrzymaniu niskich temperatur, ale bardzo cierpi na tym estetyka ogólna. Szło jest o wiele estetyczniejsze, ale można w zasadzie wykluczyć możliwość wprowadzania zmian i na pewno gorzej izoluje. :/ Nie wiem na co się jeszcze zdecyduję. :/ Ten U. alpina x humboldtii ślicznie rośnie, aż żal, że nie kwitnie, bo kwiatki ma zachwycające.
-
Rosiczki pigmejskie - spoczynek
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Rosiczka - przydatne tematy
Oczywiście, że wyda. Po prostu w jej naturze nie leży wchodzenie w spoczynek. Poza tym brak spoczynku w przypadku gatunków go bezwzględnie nie wymagających, nie jest równoznaczny z brakiem Gemmae, których produkcja jest stymulowana zwykle przez niskie temperatury. Moja D. paleacea ssp. roseana nie przechodzi u mnie spoczynku, a wydaje gemmae regularnie. -
Darlingtonia californica i niuanse w jej hodowli
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Inne rośliny owadożerne
Ad. 1. Z czysto teoretycznego punktu widzenia powinno się lokanty wysokogórskie traktować odmiennie od tych niższych. Jednak jak porównałem sobie na mapkę występowania darlingtonii, którą można znaleźć TUTAJ z mapą stref mrozoodporności dla Ameryki Północnej, którą można znaleźć TUTAJ, to różnica w strefach lokacji nadmorskich i wysokogórskich różnią się niewiele. Zapewne dlatego, że wszystkie są w bliskim sąsiedztwie oceanu i nawet te wysokogórskie są pod jego silnym wpływem. W najlepszym przypadku te nadmorskie populacje będą odpowiadać strefie 8b (min temp. -9,4*C), a wysokogórska, jakby ją solidnie podciągnąć, znajdzie się w strefie 7b (-15,0*C). Możliwe, że latem wysokogórskie populacje mają średnio niższe temperatury, ale to też nic pewnego. Będąc raz w Alpach, mogę śmiało stwierdzić, że choć byłem na wysokościach przeszło 2000m, to temperatury były wyższe jak w mojej rodzimej okolicy w tym samym czasie. Różnica w strefie była 6 dla Alp i 7 dla mojej okolicy. Ja bym z wielką chęcią chciał przetestować genotyp z lokantu wysokogórskiego, ale nie wiem nawet gdzie zacząć go szukać w ofercie. Ad. 2. Gliniana donica ma te zalety, że pozwala podłożu lepiej oddychać. Zwiększając parowanie, paruje cała doniczka, schładza podłoże. Ale czy schłodzi się ono tak znacznie, jeżeli będzie stać w szklarni, w bezruchu powietrza, w ekstremalnych temperaturach? Śmiem wątpić. Także jedyny efekt, który będzie wymierny w każdych warunkach, to lepsze natlenowanie podłoża i ewentualnie lepsze chłodzenie w warunkach zewnętrznych, na wolnym powietrzu. Jednak oba efekty nikną, kiedy postawimy taką donicę w wodzie w całości, a efekt lepszego natlenowania podłoża będącego pod wodą, w nagrzanej, stojącej wodzie, wydaje mi się nieobecny. Ad.3. W moim odniesieniu podłoże idealne w przypadku rośliny, która bardzo lubi bez podania przyczyny zejść z tego świata, to takie, które pozwoli na utrzymanie jej przy życiu bez ponoszenia strat z powodu infekcji korzeni. Właśnie to jest przyczyną tych nagłych zgonów. Zdecydowanie mogę potwierdzić za jak najbardziej słuszne, obserwacje o zmniejszeniu się rośliny po przesadzeniu z innego podłoża, do żywego torfu. Powód jest prosty, podłoża i mieszanki torfowe będą zawsze nieco bardziej żyzne od torfowca, gdyż torf jest już w pewnej części rozłożonym torfowcem, więc i jest więcej dostępnych składników organicznych, a w przypadku mieszanek, nawet i mineralnych. Dlatego rośliny będą rosły "lepiej", czyli większe i szybciej w mieszankach torfowych. Sam niegdyś stosowałem takie mieszanki, jednak ich podstawowa wada, to ryzyko nagłego zgonu doskonale rosnącej rośliny, co czterokrotnie doświadczałem w przeszłości, kiedy fantastycznie rosnące osobniki, nawet kwitnące, nagle więdły. Czasem dało się je uratować odcinając umierającą część i tylko, jak miały więcej jak jeden stożek wzrostu. W przypadku torfowca, od trzech lat, w przypadku 11 roślin nie zaobserwowałem takiego zjawiska, które w przypadku mieszanek torfowych wypadało mi ze 4 razy w przeciągu ok. 3 lat, z identycznym traktowaniem w przypadku pozostałych czynników. Więc mogę śmiało stwierdzić, że żywy torfowiec zapewnia lepsze szanse na przetrwanie rośliny, bo kto chciałby nagle utracić dorodnego osobnika, który też urośnie w podłożu z torfowca, ewentualnie później. Bo takie dorodne okazy można oglądać w internecie, więc ostateczny efekt jest taki sam w przypadku torfowca co innych podłóż, może droga nieco dłuższa. Ja swoje rośliny sadziłem, kiedy połowa nie miała nawet dorosłych kielichów. Dzisiaj wszystkie mają. Największy okaz z ok. 3 cm listków ma obecnie ok. 11 cm kielichy. Więc efekt nie jest jakiś tragiczny. Posadzone do torfowca zostały zostały w Lipcu 2012r., a w 2013 (też jakoś w lipcu) wysadzone na torfowisko. Ad.4. Powiem tak. Początkowo w 2012 r. były hodowane w misowatej donicy, która okresowo jest zalana, a między podlewaniami, woda nie odparowuje z niej na tyle, aby nie było w środku nic ze stojącej wody. Donica stoi na okrutnie nagrzewającym się tarasie i wszelka woda w każdej z donic również nagrzewa się do poziomu zupy. Rośliny żyły i dalej żyją jakby nigdy nic. W 2013 wszystkie wyciągnąłem i dałem na zewnętrzne torfowisko, również na torfowiec, gdzie okresowo były zalane po stożki wzrostu, a okresowo miały jedynie bardziej wilgotno. Celem było sprawdzenie mrozoodporności. Dwa dni z min. temp. -14*C nic im nie zrobiły i było 100% przeżycie. Część wysiedlona z powrotem do mojej donicy, część na własne torfowisko. W misowatej donicy, w tym roku bezlitośnie posadziłem 2 sadzonki z in vitro, bez korzenia. Polecono mi je aklimatyzować, tymczasem ja je walnąłem w mech torfowiec na pełnym słońcu i jak na razie żyją i mają się dobrze. Nie widzę negatywnego wpływu z nagrzewania i odtlenowywania się takiej stojącej wody, kiedy za podłoże jest żywy mech torfowiec. Nie wiem co się dzieje z systemem korzeniowym, nie pamiętam, jak on wyglądał kiedy wyciągałem rośliny na przesadzenie, ale gdyby jakkolwiek wyglądały na chore, zapamiętałbym to. Podlewać można jak się chce. Osobiście proponowałbym z góry, albo wystawiać ją na płukanie przez deszcze. Szkody nie robi, a jak się podłoże przepłucze, to nawet i dobrze. Ja swojej misy podlewać inaczej jak z góry nie mogę, bo ona ma zamknięte dno, a odpływ jest ok 2 cm poniżej jej krawędzi. Ad.5. MOŻE jeżeli gdzieś w hodowli, ktoś faktycznie ma wysokogórską formę i ona faktycznie ma odmienne wymagania co do temperatury systemu korzeniowego... to chłodna woda miałaby jakiś sens. Ale zaryzykuję stwierdzenie, że ogólnie dostępne Darlingtonie w sklepach, czy od prywatnych hodowców, o ile nie posiadają lokantu przy nazwie z dużej wysokości, to można je śmiało podlewać po prostu wodą. Bez patrzenia na to czy jest zimna, czy ciepła. Ja od 3 lat nie patrzę na temperaturę wody, chyba, że dotykam podłoża i patrzę jak mocno się nagrzało, dla ciekawości. Jak pisałem wyżej, czasem ma temperaturę zupy, a Darlingtonia żyje. To potwierdza doświadczenia moich kolegów, ale u nich w szklarni podobno temperatury potrafiły doprowadzić kapturnice do zwiędnięcia, a Darlingtonii to nie wzruszyło. Rosły w żywym torfowcu. W okresie zimowym, na torfowisku, jak padają deszcze to sobie pływa. Jak stała w donicy, to też sobie pływała, jak padało. Wyjątkowo tę donicę chowałem, gdyż jednak przemarzanie korzeni w gruncie a w donicy, pokazało wybitną różnicę na przykładzie kapturnic, kiedy to wiele z nich wymarzło będąc w donicy, a żadna nie umarła w gruncie. Dlatego nie ryzykuję z Darlingtonią, bo za piękna i ciągle za cenna jest na taki eksperyment (przynajmniej na razie). W piwnicy, raz naleję solidnie wody, jak zobaczę, że już jakby podłoże solidnie odparowało, znowu podleję z górką. Nie pieszczę się z nią, a ona to doskonale znosi. W sumie to hodując ją w żywym torfowcu, przestałem rozumieć o jakich problemach z nią związanych, tyle ludzie piszą? Do małych przymrozków pozwalam donicy stać na zewnątrz. Jak już przychodzą regularne mrozy w dzień i w nocy, to chowam donicę do piwnicy. W tym roku będzie to 2 większe (starsze) i 2 maleńkie (z in vitro) rośliny, reszta w gruncie zostanie jak ostatnio. -
Brakuje mi w Twoim opisie takiego konkretu jak temperatura z podaniem wartości. Ja rozumiem, że "duże wartości", to jest też określenie, ale dobrze by było wiedzieć do jakich granic to dochodzi. Tak samo przy jakiej temperaturze na zewnątrz polecasz je wystawić? Bo to ma jednak znaczenie czy przy 15*C już można czy dopiero jak temperatury w ciągu dnia sięgają powyżej 20*C regularnie. Prosiłbym o doprecyzowanie tych informacji, jeżeli owe posiadasz. Kolejna sprawa, to dokarmianie. Czytałem, że ten gatunek wymaga dokarmiania, dla prawidłowego wzrostu. Przynajmniej musi łapać ofiary w młodym stadium, w przeciwnym razie nie jest w stanie przekroczyć pewnej wartości wysokości, bodajże ok. 1,5-2 cm czy coś. Mógłbyś się do tego odnieść?
-
Podstawowy problem tych roślin to tak jak zauważył allgreen, to absolutny brak światła. One po prostu tragicznie głodują. Jak chcesz, żeby Ci zimę przetrwały, to je wystaw na słońce, na południowy parapet. Muszą mieć słońce, lub mnóstwo światła sztucznego. One są po prostu tragicznie zagłodzone. Żal mi ich. :/
-
Na bazie kilkuletnich doświadczeń i eksperymentów stworzyłem opis hodowli tego gatunku, który w znacznym procencie powinien zapewnić sukces w jego hodowli. Opis można znaleźć TUTAJ. Ponieważ nieuniknionym było pojawienie się innych poglądów i doświadczeń związanych z hodowlą tego gatunku, jedynie słusznym byłoby ich wyjaśnienie w tym temacie. Swoją wiedzę opieram na hodowli tego gatunku z lat 2006-2008 kiedy zrezygnowałem z jej hodowli z powodu zbliżających się studiów. Oraz ponowną hodowlę w latach 2012-do dzisiaj. Dodatkowo utrzymywałem kontakty z kilkoma zagranicznymi hodowcami, którzy hodowali ten gatunek w bardzo różny sposób, z doskonałymi efektami. Choć jak we wszystkim trudno być czegoś na 100% pewnym, to różnego rodzaju eksperymenty z warunkami hodowli w przeszłości jak i obecne, pozwoliły mi na wyciągnięcie pewnych wniosków, co do najbezpieczniejszej, ale nie koniecznie nie najefektywniejszej metody hodowli. Bo co nam po pięknych dorodnych roślinach, które bez podania przyczyny mogą paść? Dodano 23:33, 30.09.2014. Choć na Shout Boxie pojawiły się odmienne podlgądy hodowców Darlingtonii, nie zostały one powtórzone i w ten sposób utrwalone w tym temacie. Ponieważ miałem do nich wgląd, kiedy były jeszcze do odszukania w Archiwum Shout Boxa, postanowiłem po krotce odnieść się do nich w temacie z opisem gatunku. Te części są pokreślone. Liczę na to, że w przyszłości może pojawią się chęci i osoby z odmiennymi doświadczeniami jak moje i porównywalnymi sukcesami.
-
Dwie sprawy: 1. jak zacząłeś stratyfikację teraz, to albo pociągniesz ją do marca, albo będziesz się bawił w doświetlanie w środku zimy... 2. stratyfikując nasiona można je dać do jakiegoś małego pojemiczna na mokrą ligninę, a po zakończeniu stratyfikacji wysadzić do doniczek. W ten sposób oszczędzamy miejsce i zbędny problem w trzymaniu doniczek w lodówce. Może być pudełko po kremie, cokolwiek, mały słoiczek, na pewno nie brakuje wam pomysłów. To moje dwa grosze.
-
Nazwa polska: Darlingtonia kalifornijska Nazwa angielska: Cobra Lily Nazwa łacińska: Darlingtonia californica Występownie: Zasięg występowania Darlingtonii ograniczony jest do północnej Kalifornii i południowego Oregonu. Występuje w górach Sierra Nevada na wysokości do 2800 m n.p.m gdzie wyraźne jest oddziaływanie klimatu oceanicznego, a pora bardziej suchego lata trwa od 1 do 3 miesięcy. Siedlisko naturalne: Darlingtonia rośnie m. in. w pobliżu cieków wodnych (co bardzo jej odpowiada) w środowisku gdzie gleba nie podlega mineralizacji, gdyż stare liście oraz martwe szczątki ich ofiar są wymywane. Spotykana jest również na polanach leśnych i w lasach gdzie dominuje sosna żółta. Jest przywiązana do podłoża wykształconego ze skał serpentynowych, a więc bogatych jony magnezu z domieszką żelaza, niklu oraz chromu. Podłoże to jest jednak ubogie w węglany (jony wapniowe). W sąsiedztwie darlingtonii rosną między innymi takie rośliny jak: woskownica kalifornijska (Myrica californica), storczyki: obuwik kalifornijski (Cypripedium californicum), podkolan (Platanthera sparciflora), jak również inne roślin owadożernych: rosiczka okrągłolistna (Drosera rotundifolia), oraz gatunku tłustosza (Pinguicula macroceras ssp. nortensis). Historia: Odkrył ją w 1841 roku William D. Brachenridge podczas wyprawy dowodzonej przez kapitana Willisa. Stanowisko w górach Shasta początkowo nie zostało dokładnie zlokalizowane. Opis gatunku w 1853 roku opublikował botanik Johna Torrey'a. Nadał jej nazwę, na cześć swojego przyjaciela Williama Dalingtona, który jednak nigdy nie mógł ujrzeć żywych okazów Dralingtonii. Wygląd: Liście - pułapki wyrastają z powoli pełzającego kłącza. Pojedynczy dzban może osiągać nawet do 1 metra wysokości, jednak zwykle zawiera się w przedziale 20-80 cm. Większe liście pochylone, wzniesione ku górze, zaś mniejsze pochylają się lub pokładają nad ziemią, co znacznie zwiększa efektywność łowów. Górna część kielicha przekształcona jest w swego rodzaju "hełm" z góry pokryty areolami, komórkami pozbawionymi chlorofilu i z tego powodu przeźroczystymi. Przed wejściem do kielicha znajduję się charakterystyczny "rybi ogon", który pokryty jest gruczołami miodnikowymi, produkującymi przyjemną dla owadów woń. Dlatego też jego usunięcie znacznie utrudnia wabienie zdobyczy. Wejście kielicha, nazywane wargą, jest obficie pokryte analogicznymi gruczołami produkującymi nektar, jednak ich zagęszczenie w tym miejscy jest dużo większe jak na "rybim ogonie" i ma zniechęcić ofiarę do odejścia. Co ciekawe wszystkie liście, nawet te młode są skręcone względem osi długiej o 180 stopni. System korzeniowy Darliongtonii jest płytki, niezbyt rozbudowany oraz kruchy. Kwiaty - owadopylne, na wyniesionej łodydze zwykle około 30-40 cm, nie przestają rosnąć, nawet po zapyleniu. Występują pojedyncze, są zwieszone oraz pięciokrotne - posiadają pięć działek kielicha i pięć płatków, w kolorze czerwonym u większości roślin oraz żółtym u formy albinotycznej. W warunkach hodowlanych wymaga sztucznego, najlepiej krzyżowego zapylenia z odmiennym genetycznie osobnikiem. Zapylenie nie nastręcza problemów, gdyż znamię słupka znajduje się wyraźnie widoczne na szczycie dzwonowatej zalążni, a pręciki są u podstawy płatków, po trzy na płatek. Zdobywanie pokarmu i trawienie: Roślina ta wabi owada słodkim w smaku i zapachu nektarem, który z łatwością roznosi się w powietrzu z "rybiego ogona", a w dużej ilości znajduje się na wardze. Owad, który podda się kuszeniu i wpadnie do środka początkowo próbuje się wydostać górną częścią, lecz ze względu na liczne, skierowane w dół włoski, ucieczka jest niemożliwa. Wyczerpany i zdezorientowany spada na sam dół kielicha. Szczególnie dezornientujące dla owada jest wpadające obficie do środka światło przez areole na szycie zamkniętego wieczka. W dolnej strefie kielicha, włoski nie występują, natomiast często znajduje się tam ciesz z enzymami trawiennymi. W dolnej części roślina ta produkuje minimalne ilości enzymów trawiennych, jest także zdolna pobrać produkt rozkładu. Dodatkowo w rozkładzie ofiary biorą również udział m. in. roztocza i bakterie. Autorem części opisowej jest Maciej Diil pseudonim: mrDIIL Hodowla: zadowolona roślina może stabilnie rosnąć bez większego problemu, jednak przy nieodpowiednim podłożu, bez najmniejszego ostrzeżenia może zejść z tego świata. Swoimi wymaganiami nie odbiega bardzo od tych, które odpowiadają większością kapturnic, ale ze względu na swoją delikatność zasługuje na 4 w 6 stopniowej skali. Oświetlenie: Dalingtonia wymaga stanowiska z bardzo dużą ilością bezpośredniego nasłonecznienia. Najlepiej około 10-11h, a jeżeli to możliwe, to nawet i dłużej. W przypadku oświetlenia sztucznego, w celu uzyskania ładnego ubarwienia (u form, które się wybarwiają), wskazane jest stosowanie świetlówek ze spektrum UVB. W przeciwieństwie do większości kapturnic, zbyt mała ilość światła lub o zbyt słabym natężeniu, spowoduje jedynie bardzo powolny wzrost rośliny, jednak nie spowoduje mniejszej jej atrakcyjności poprzez wyprodukowanie dużego skrzydełka, czyli biegnącej od przedniej strony, blaszki liściowej. Podłoże i doniczki: W hodowli Darlingtonii wydaje się, że najbardziej kluczową rolę odkrywa właśnie podłoże. W naturalnym środowisku rośnie na podłożach serpentynitowych, które są bogate m. in. w jony magnezowe, a ubogie w jony wapniowe. Tego typu podłoże jest w zasadzie niemożliwe do odtworzenia w warunkach sztucznych i nastręczałoby ogromnych problemów. Tym bardziej, że dodatkowo często stanowiska Darlingtonii są przepływowe, więc eutrofizacja (użyźnienie) im nie grozi. Dlatego należy stosować inne podłoża, nie próbując odszorować tych naturalnych. Standardowe mieszanki z użyciem torfu, w którymś momencie mogą okazać się być przyczyną zgonu rośliny, niezależnie od tego, z czym go wymieszamy. Ponieważ ma on tendencję do powstawania procesów beztlenowych, a korzenie Darlingtonii są wyjątkowo podatne na infekcje grzybowe, toteż hodowcy zaczęli eksperymentować z chłodzeniem podłoża na różne dziwne i zbędnie utrudniające życie, metody. Sprawdzonym podłożem, które mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim jest żywy mech torfowiec, najlepiej grubowłóknisty. Można użyć wyłącznie torfowca albo na dno usypać 2-3 cm warstwę bazaltowego (lub innego, bezwapiennego) żwirku, a dopiero na wierzch dać mech torfowiec. Oczywiście żwirek przed użyciem należy dobrze wypłukać. W tego typu podłożu, infekcje mają o wiele mniejsze możliwości zaistnieć i od kiedy stosuję sam żywy mech torfowiec nie przytrafiło mi się jeszcze stracić ani jednego osobnika. Mam nadzieję, ze tendencja się utrzyma. Bardzo dobrą mieszanką okazuje się również torfowiec : perlit 1:1 lub torfowiec : perlit : seramis 1:1:1. Nie ma sensu stosować wysokich doniczek, gdyż tak naprawdę chodzi o takie podlanie rośliny, aby korzenie były stale w wodzie. Dlatego lepsze są niższe, ale szerokie donice. Wówczas też mech torfowiec nie powinien aż tak wysoko urosnąć, a podstawka z wodą nie będzie musiała wysoko sięgać. Do tego niższe donice sprzyjają lepszej wymianie gazowej, jak wysokie. Zależnie od upodobań, mogą być gliniane lub plastikowe. Ponieważ został podjęty temat glinianych donic, w sposób luźny na forum, postanowiłem się do niego ustosunkować. Mianowicie, jeżeli roślina może posiadać cały system korzeniowy pod wodą, zastosowanie donicy plastikowej lub glinianej nie ma większego znaczenia. Kiedy poziom wody utrzymywany jest stale w taki sposób, że większa część systemu korzeniowego znajduje się nad wodą, wówczas gliniana donica zapewnia większe możliwości jego napowietrzenia. Osobiście od zawsze stosuję donice plastikowe, które są dużo tańsze od glinianych i rośliny rosną w nich bez problemu od kiedy stosuję za podłoże żywy mech torfowiec. Stąd dopóki nie zostanie mi zaprezentowana wyższość donic glinianych nad plastikowe, ze swojej strony, nie będę ich polecał jako preferowane. Przesadzanie i kosmetyka: Poprawnie posadzoną Darlingtonię nie należy w ogóle przesadzać, a jedynie okresowo przyciąć zarastający ją mech torfowiec. Jeżeli będzie on już na tyle wiekowy, że po ścięciu nie będzie odrastał, dopiero wówczas można pomyśleć o wymianie go na nowy i przesadzeniu rośliny. Podlewanie, wilgotność powietrza: Standardowo do podlewania należy używać wody deszczowej z terenów nie uprzemysłowionych lub wody destylowanej/demineralizowanej. Sposób podlewania, to kolejny "problem" amatorów tej rośliny. Nie jest to aż tak kłopotliwe jak wielu się zdaje. Nie ma potrzeby schładzać jej wodę, jeżeli hodujemy ją w żywym mchu torfowcu. Dodam, że Dalingtonia preferuje dużo wody i najlepiej, aby jej korzenie miały jej pod dostatkiem. Dlatego też dobrze, aby miała zawsze ze 3 cm wody w podstawce i powinna ona sięgać jej korzeni. Może nawet mieć wodę po stożek wzrostu, warunek, to żywe podłoże. Oczywiście podlewanie z góry ma jak najbardziej rację bytu, gdyż przepłukuje podłoże i z powodzeniem można oddać ją naturalnym deszczom. Wilgotność powietrza jest bez większego znaczenia i może być z powodzeniem taka, jaka panuje w Polsce na zewnątrz. Temperatura: To kolejny mit na temat tego, czego wymaga ten gatunek. Że nie toleruje zbyt wysokich temperatur i powinien mieć zapewniony chłód dla systemu korzeniowego. Nic bardziej mylnego. Zgodnie z licznymi doniesieniami od zagranicznych przyjaciół, którzy trzymają ją w szklarni, zaobserwowali, że znosi ona o wiele lepiej największe szklarniowe upały niż wszystkie kapturnice, pod warunkiem, że ma za podłoże żywy mech torfowiec i wody pod dostatkiem cały czas. Dlatego temperatura wody nie ma większego znaczenia. Jednak nie ma też sensu męczyć swoich roślin skrajnymi upałami. Temperatury w okresie aktywnego wzrostu powinny zawierać się w granicach 15-30*C. Jednak okresowo zniesie i wyższe, bez żadnych dodatkowych zabiegów. Zdecydowanie ceni sobie nocne spadki temperatur (nie miałem okazji hodować jej w warunkach pokojowych), dlatego, jeżeli to możliwe, wskazane jest trzymać ją w okresie wegetacyjnym (od ok. marca/kwietnia do pańdziernika/listopada) na zewnątrz, celem zapewnienia dobowych amplitud. W okresie spoczynku temperatury powinny być stosownie niższe. Jako, że ten gatunek nie daje wyraźnego sygnału, kiedy wchodzi w spoczynek, należy powierzyć go temperaturom zewnętrznym, aby to one wprowadziły roślinę w zimowy sen. Wiele osób napisze, że nie powinno się jej eksponować na znaczne mrozy, nic bardziej mylnego, osobisty rekord kilkunastu roślin to -14*C, który to każda najmniejsza roślina zniosła bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Jej granica mrozoodporności pozostaje jak dotąd nieznana. Także dla tych, którzy chcą hodować ją na zewnętrznym torfowisku, śmiało mówię TAK. Ponieważ gatunek ten występuje również na znacznych wysokościach w górach, powszechnie uważa się, że właśnie te lokanty są trudne w hodowli i to właśnie one wymagają zapewniania chłodu dla systemu korzeniowego. Tego jednoznacznie nie mogę potwierdzić, ani wykluczyć, gdyż jak dotąd nie miałem okazji posiadać, ani nawet widzieć w hodowli osobnika z lokalizacją, o znacznych wysokościach nie wspominając. Ponieważ zdecydowana większość dostępnych w Europie w ofercie osobników, pochodzi z masówek Holenderskich w sposób mniej lub bardziej pośredni, to moje doświadczenia w głównej mierze opierają się właśnie na tego typu roślinach. Natomiast jeżeli zaistnieje okazja, z wielką chęcią przetestuję swoje metody na lokancie z najwyższych populacji. Nawożenie: W przypadku Darlingtonii nie ma najmniejszej mowy o nawożeniu. Ponieważ system korzeniowy tej rośliny jest nad wyraz delikatny, próby jakiegokolwiek odżywiania do korzenia, zapewne skończyłby się jej zgonem. Lepiej upolować dla niej ofiarę, jeżeli z jakiegoś powodu sama tego nie robi. Rozmnażanie: Z nasion: Po sztucznym, ręcznym zapyleniu rośliny, w torebce nasiennej zawiązuje się wiele brązowych nasion o średnicy około 1mm. Należy dokonać zapylenia krzyżowego, czyli z odmiennym genetycznie osobnikiem. Samo zapylenie nie powinno nastręczać problemu, gdyż w przeciwieństwie do budowy kwiatu kapturnic, kwiat Darlingtonii ma standardową budowę i łatwą do zrozumienia. Nasiona należy najpierw poddać stratyfikacji ? działaniu zimnem na nasiona z obecnością wilgoci. Celem wysiewu możemy użyć mieszanki torfowej, np. torfu z piaskiem w proporcjach ok. 1:1, lub użyć martwego mchu torfowca (żywy przerósłby nasiona) Nasiona lekko przygniatamy, aby przylegały do ziemi, ale ich nie wbijamy i nie przysypujemy podłożem. Następnie doniczkę na okres ok. 2-3 miesięcy umieszczamy w pomieszczeniu o temperaturze 0-5*C. Po stratyfikacji umieszczamy doniczkę z nasionkami w miejsce o temperaturze pokojowej albo można trzymać dalej z osobnikami dorosłymi (lub np. kapturnicami). Kiełkowanie zaczyna się po około 1-3 tygodniach od stratyfikacji. Jeżeli chcemy pielęgnować rośliny zgodnie z naturą, najlepszym okresem na wysiew będzie w grudniu lub styczniu, żeby w drugiej połowie marca zakończyć stratyfikację. Rośliny, które osiągną już ok. 4 cm liście można z powodzeniem wsadzić w mech torfowiec, najlepiej taki, który już nie rośnie bardzo aktywnie, czyli został wcześniej posadzony/przygotowany. Przez podział kłącza: Jest to najłatwiejszy i bardzo skuteczny sposób rozmnażania. Od rośliny macierzystej oddzielamy sadzonkę, o co najmniej 3-4 zdrowych liściach. Następnie umieszczamy ją w podłożu takim samym jak dla roślin dorosłych. Niezalecany jest pośpiech i warto poczekać aż nowa roślina zdecydowanie oddali się od macierzystej, gdyż wtedy będziemy mieć pewność, że wytworzyła również dorodny system korzeniowy. Dyskusja na temat różnic w sposobach hodowli i doświadczeniach z tym związanych, KLIKNIJ TUTAJ. Na razie ze zdjęć mam tyle, ale z czasem myślę, będzie więcej. Tutaj akurat ma torfowiec drobnowłóknisty, jednak doniczka ma wiele lat i w zasadzie zaprzestał on już swojego wzrostu, a to jest istotne. Ta została posadzona bez najmniejszego fragmentu korzenia, jak widać ma się doskonale. Posadzona na stałe na zewnętrznym torfowisku w 2013r., jako największa z 11 roślin. Przetrwały wszystkie, większość przesiedlona. Życzę samych sukcesów w hodowli tej unikatowej rośliny i mam nadzieję, że powyższy opis, to umożliwi. Krzysztof Ciesielski Luźne myśli: Ponieważ hoduję wiele różnych roślin nieowadożernych, mam szerokie doświadczenie w ich hodowli. W przypadku storczyka Cypripedium acaule, trudnością w hodowli jest jego wybitna podatność na infekcje grzybowe. Stąd w celu utrzymania go przy życiu w warunkach hodowlanych, kluczową rolę stanowi bardzo niskie pH podłoża, rzędu 3-4. W przypadku wzrostu pH natychmiast padnie ofiarą infekcji grzybowej i umrze. Wielokrotnie widziana w internecie śmierć Darlingtonii, jak również doświadczona na własnej skórze w przeszłości, jest niczym innym jak śmiercią w przebiegu infekcji grzybowej systemu korzeniowego. W środowisku naturalnym, podłoża serpentynitowe są dość "toksyczne" dla organizmów ze względu na swój nietypowy skład jonowy, stąd też stanowią pewne utrudnienie dla infekcji grzybowych. Kolejnym takim utrudnieniem będzie częsty wzrost Darlingtonii w pobliżu mniejszych lub większych cieków wodnych, które nie dość, że mają dobrze nadtlenową wodę, to dodatkowo wypłukują nadmiar składników organicznych, utrudniając saprofitom (do których należą m. in. grzyby) rozwój w podłożu. To wszystko składa się na zdrowy wzrost Darlingtonii w środowisku naturalnym, w maksymalnym tempie. Zastanawiające jest, że tak samo dobrze, choć może nie z pełną szybkością, rosną one w podłożu z żywego mchu torfowca, stojąc w wodzie, nawet po stożek wzrostu. Do tego woda ta okazjonalnie bardzo się nagrzewa. O odpowiednim napowietrzeniu korzeni trudno tutaj mówić, jeżeli poziom wody jest wysoki, natomiast będzie dobre, przy niskim poziomie. Jednak sam mech torfowiec jest dobrze znany z tego, że jest wybitnie ubogi w łatwo dostępne składniki odżywcze, z których mogłyby skorzystać m. in. grzyby chorobotwórcze. Stąd mój osobisty, niesprawdzony eksperymentalnie domysł jest taki, że tak ubogie podłoże uniemożliwia zaistnieniu chorobom grzybowym, pomimo sprzyjających innych warunkach, jak stojąca, nagrzana woda.
-
Jeżeli chodzi o moją mieszankę, to ona ewoluuje z powrotem w kierunku mieszanki mineralnej. Problem polegał na tym, że na stronie Pinguicula.org doczytałem się składu, a nie było w nim nic na temat frakcji czy samego przygotowania. No to wziąłem składniki, które miałem, zmieszałem i posadziłem rośliny. Rosły w większości koszmarnie. Po dodaniu do tego co miałem wcześniej ok. 50% torfu zmieniło ich wzrost diametralnie. W zasadzie wszystkie rośliny porosły o wiele lepiej, ale wówczas zaczęły również wymierać, zapewne z powodu infekcji grzybowych. Kiedy ostatnio sadziłem i jednocześnie przesadzałem część tłustoszy, zrobiłem dwa rodzaje podłoża, z mniejszą i większą ilością torfu, już tam nie ma 50% torfu, powiedzmy, że jest ze 40% w jednych, a nawet 20% w drugich. O wiele lepiej rosną w tych, gdzie torfu jest niewiele. Tylko tym razem upewniłem się, żeby na prawdę solidnie pognieść mieszankę, pokruszyć na pył skałę wulkaniczną (przynajmniej jej część). Taka mieszanka jest w doniczce z P. jaumavensis, możecie się jej przyglądnąć. Jest do tego wapienna (czego może nie być widać akurat). Sprawdza się ona wyśmienicie. Stąd też zrozumiałem swój tragiczny błąd początkowy. Nie mogą podłoża budować wyłącznie grube frakcje! Widzicie, o to mi chodzi pisząc do Was o nie zrozumieniu czegoś w pełni. Ja dopiero się upewniam co do słuszności swojej wiedzy. Nie raz zdarzało mi się tak, że ktoś mi przekazywał jakąś wiedzę na temat hodowli pewnych roślin, a ona się u mnie w ogóle nie sprawdzała. Powód był taki, że ktoś nie umiał tej wiedzy właściwie przekazać. Co z tego, że ktoś robi coś doskonale, jak nie rozumie do końca istoty pewnych działań. Przekazuje wiedzę, nie w pełny sposób, potem czytający, stosując ją w praktyce w sposób dosłowny, tracą swoje rośliny. Posiadanie wiedzy to jedno, umiejętność przekazania clou sprawy, to zupełnie co innego. Tak samo stosowanie 100% mineralnego podłoża a doniczki gliniane i plastikowe, no to już jest różnica jak stąd na księżyc. Zupełnie inne napowietrzenie takiej mieszanki przy glinianej doniczce, także podlewanie wówczas jest inne. Jeżeli ktoś stosuje gliniane doniczki do danego podłoża i sposobu podlewania, a słowem o tym nie wspomni, to popełnia ogromny błąd. Najlepsza z najlepszych skał wapiennych, jaką można użyć do hodowli tłustoszy meksykańskich to tufa. To jest miękka skała, tak może ze 2-3 razy twardsza od kredy. Doskonale nasiąka, długo trzyma wilgoć. Posiadam ją, ale trzymam na okazję zbudowania prawdziwego terrarium. Dostanie tej skały w Polsce graniczy z cudem. Czasem można dostać taką bardzo twardą skałę, jakby z rurek, zwana czasem "makaronami". To jest zła skała, twarda, silnie skrystalizowana. Widziałem tufę w ofercie w Pradze, takie nie duże bryłki, idealne dla tłustoszy. Kiedyś się tam wybiorę i trochę jej przywiozę i postaram się rozpowszechnić w Polsce. Na tym porosną wam najrzadsze i najdelikatniejsze tłustosze meksykańskie jak marzenie. Oczywiście wapieniolubne. Co do P. ionantha, tak jak powiedział hddk, jest to gatunek północno-amerykański. Zdecydowanie wapienio NIElubny. Mieszanką na jego podłoże powinien być drobny piach(~1mm) z torfem gdzieś tak 3-4:1 piach:torf. Akurat ten gatunek nie tak znowu często rośnie w wodzie. Jak napisał hddk, CZASEM rośnie w wodzie. P. planifolia znowu zwykle rośnie w wodzie, jak również P. primuliflora. Dla tych gatunków to jest wręcz standard. P. ionantha musi mieć stale wilgotne podłoże, nawet powiedziałbym, że bardziej mokre w okresie aktywnego wzrostu, a mniej wilgotne i nigdy suche, w okresie chłodu i zatrzymanego wzrostu. Wilgotność powietrza zgadza się, powinna być nieco podwyższona. Temperatury najlepiej dać zewnętrzne w okresie lata, bo lubi spadki nocne i trzymać razem z muchołówką w zimie, choć jednak P. ionantha woli może bardziej zakres 10-15*C jak 0-10*C. Planowałem wziąć się za tą grupę tłustoszy w tym roku, nie wydają mi się wcale trudne, szczególnie, że dużo na ich temat sobie poczytałem. Powstrzymały mnie ich ceny. :/ Także za rok się za ich skompletowanie wezmę.
-
Specjalnie nie mam się czym pochwalić. Tak samo jak w obecnych warunkach nie do końca jeszcze mogłem rozgryźć tłustosze meksykańskie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku mi się to uda, kiedy będę chciał zbudować dla nich duże akwarium, gdzie będą miały zrobiony cały ekosystem, a nie doniczki. Poważnym problemem okazało się podlewanie. Mianowicie niektóre z posiadanych gatunków zdecydowanie nie lubią dużo wody. Takim okazał się np. P. moctezumae. Zapewne dlatego niektórym doskonale rośnie na różnego rodzaju skałkach, gdyż ma tam duży dostęp do powietrza, a wilgoć jest z podsiąkania i przechodzi wolniej jak przez podłoże. Mój niestety pewnego dnia umarł. Z drugiej strony wychodzi na to, że P. laueana lubi nieco więcej wilgoci i o wiele gorzej znosi długie okresy bez podlewania. Powinien mieć stale wilgotne podłoże, a w okresie spoczynku już raczej nie stać w wodzie. Jeszcze gorzej na to reaguje P. macrophylla, który był ciągle beznadziejny kiedy zmniejszyłem mu wilgotność. Postawiony w terrarium na podwyższeniu, stojąc stale w wodzie, znowu odżył. Także nie pasuje on zupełnie do wymagań innych tłustoszy. Jednak kiedy zacznie wchodzić w spoczynek powinno się go wysuszyć, tego z P. laueana już robić nie należy. Gatunkami bardzo wdzięcznymi okazały się: P. cyclosecta, P. moranensis, P. esseriana, P. ehlersiae, P. jaumavensis i P. kondoi. Rosną w zasadzie doskonale w różnych warunkach, zarówno niskiej, jak i większej wilgotności podłoża. Mieszaniec P. gypsicola x P. moctezumae o mało mi nie padł, kiedy poszedł w okres spoczynku, a okresowo był podlewany. Powinienem był go w zasadzie nie podlewać do momentu wybudzania się. Kiedy już prawie mi umarł, z jego 7 stożków wzrostu zostały dwa, postanowiłem je przesadzić do świeżego podłoża, dużo mocniej mineralnego i to zastymulowało jego wybudzenie. Podobnie dopiero niedawno zaczął wybudzać się P. medusina, choć bez przesadzania i będąc w spoczynku miał w nosie co się dookoła niego działo. Krótkie doświadczenie mam z P. rotundiflora, który przyszedł do mnie ale był dla Carnisany. Ponieważ okrutnie się połamał w transporcie, więc go przetrzymałem. Jeszcze niedawno miałem dwie doniczki pełne dorosłych osobników, pięknych, ale poszły już do właściciela. Jednak takie mikruski mi zostały. Widać, moje warunki im bardzo odpowiadają, choć nie mają jeszcze idealnej mieszanki, taką otrzymał P. jaumavensis i zdecydowanie będę ją odwzorowywał w przyszłości. Dostałem też na odratowanie P. crassifolia, który również nie wydaje się być problematyczny. Wchodzi z spoczynek i łatwo z niego wychodzi. Rośnie powoli, ale stabilnie, jest mały i nie wiem na ile on duży rośnie. P. mirandae, który dostałem niejako w gratisie dla Carnisany doszedł jako ultra mikrus i w zasadzie niewiele od kilku miesięcy się zmieniło. Nie urósł wiele, ale może kiedyś się przełamie i wynormalnieje. P. ANPA 'C', który jakiś czas temu kupiłem, zdaje się rosnąć bez problemu, jednak nie wiem czy to jest to co dostałem, do druga roślina miała być innym ANPA, a okazał się to być P. cyclosecta. P. potosiensis, sprawia mi dalej duże problemy, najwyraźniej musi mieć wilgotniej, albo inne podłoże, bo wygląda cały czas żałośnie. W dużej donicy mam bliżej nieokreślonego tłustosza, wygląda na P. agnata, ale 100% pewności nie mam, rośnie nawet całkiem, choć nie specjalnie mi się podoba. Dostałem go wbrew woli, no cóż, trzeba go trzymać przy życiu. Moje wnioski są takie, że najlepiej byłoby zapewnić tłustoszom dostęp do naturalnego oświetlenia, gdyż wtedy będą bardziej synchronicznie wchodzić w spoczynek. P. acuminata wchodził i wychodził ze spoczynku na okrągło, aż przestał wyglądać jak P. acuminata z liścia... Jeżeli tłustosze nie będą jednocześnie wchodzić w spoczynek, to trzeba te co weszły albo izolować, albo dać na podwyższenie, w każdym razie nie podlewać na równi z tymi, które jeszcze aktywnie rosną. Najlepsze oświetlenie, to w zasadzie ok. 5 x 18W. Tyle też widziałem na takich ladach u jednego hodowcy i tłustosze rosły mu fenomenalnie. Dlatego wydaje mi się, że sam mam jeszcze za mało oświetlenia. Wybudzanie roślin to problem, bo nie do końca wiem jak to robić. Czy stymuluje je światło, czy ciepło, czy wilgoć, możliwe, że różne gatunki reagują różnie. Bo o ile światłem mogę manipulować, jego natężeniem i długością świecenia, ale z temperaturą byłoby już gorzej. Przy robieniu podłoża, dobrze jest mocno je wygnieść, kruszyć składniki mineralne jak perlit, vemikulit, lawa wulkaniczna. Dolomit zwykle jest już w proszku. Dlaczego? Gdyż po tym jak właśnie tak zrobiłem, konsystencja podłoża była o wiele lepsza dla tłustoszy, o wiele ładniejszy system korzeniowy wytworzyły te, które zostały do takiej mieszanki przesadzone. Same duże cząsteczki są nienaturalne, a korzenie wiszą w powietrzu, podczas gdy włośniki mają się chwytać otoczenia. Dlatego musi być w całej mieszance bardzo drobna frakcja obok tej grubszej. Mój początkowy błąd był taki, że do 100% mineralnego podłoża użyłem dużych cząsteczek i jedynie je wymieszałem. Miały one po ok. 2-4 mm i w zasadzie nie było frakcji drobnej. To była kosmiczna pomyłka, z bardzo pojedynczymi wyjątkami jak P. macroceras, czy P. cyclosecta, które sobie w tym jakoś radziły. Jednak znaczna większość umierała. Teraz np. P. jaumavensis, który dostał dużo lepszą mieszankę, porósł w niej jak szalony. Jak uda mi się wszystko zrozumieć, wówczas na pewno się tą wiedzą podzielę. Ta jest jeszcze fragmentaryczna i zaczynam dochodzić do tego czego posiadane gatunki potrzebują, jednak nie lubię przekazywać swoich domysłów, bo niektóre okazują się słuszne, ale inne nie i nie chciałbym, żeby ktoś zasugerował się tymi błędnymi i jego rośliny źle skończyły. Bardzo ogranicza mnie przestrzeń, bo inaczej już dawno bym wyeksperymentował co trzeba. Teraz trochę koloru. L->P P. esseriana, P.jaumavensis, P. acuminata, P. morandae, P. ANPA 'C' L->P P. ehlersiae, P. medusina, P. gypsicola x moctezumae, P. laueana, P. potosiensis L->P P. cyclosecta, P. crasifolia, P. rotundiflora, P. rotundiflora, P. laueana L->PP. kondoi, P. kondoi, P. moranensis, martwa D. falconeri. :/ P. agnata? P. moranensis P. macrophylla
-
Widzę, że identyfikacje idą średniawo. Karaluch nie sfotografował na 100% D. oblanceolata, ona ma absolutnie inny kwiatek. Rozmyślałem nad D. communis, ale ona również ma inny kwiatek, o bladych płatkach. Podobnie nie do końca pasuje D. capillaris. Ponieważ kwiatek jest wyraźnie różowy to zarówno D. oblanceolata jak i D. communis odpadły z automatu. D. capillaris nie pasuje jednak z liścia. Tak sobie dalej gdybając pomyślałem o D. spatulata, ale tutaj nie znam lokantu o takim kształcie liści. I ostatecznie doszedłem do mieszańca: Drosera "Lantau Island, Hong Kong" = D. spatulata X oblanceolata. Pasuje zarówno kształt liścia jak i kolor kwiatka. Ale ja nie powiem na 100%, że to ten, bo nigdy go nie miałem, żeby na oczy zobaczyć. Co do pigmejki B-52, to też dobrze krążyliście, ale to nie jest ani czysta D. pulchella, ani jej mieszaniec z D. nitidula, a dużo bardziej prawdopodobne, że będzie to inny jej mieszaniec, mianowicie: Drosera pulchella x ericksoniae.
-
Jeżeli ktoś dobrze czuje się w j. angielskim, to polecam przeczytać zagrożenia w przypadku Pinguicula poldinii, które można znaleźć TUTAJ. (pod TREATS) Dla mniej wprawnych streszczę tylko, że ktoś pozyskał pewnego razu WSZYSTKIE dostępne torebki nasienne powyższego gatunku. Ostały się tylko te na pionowych skałach, gdzie nie można było się normalnie dostać. Kim trzeba być, aby zrobić coś takiego? Z drugiej strony autor wypowiedzi pisze, że nie widzi nic przeciwko pozyskiwaniu nasion w celach rozmnożenia i rozpowszechnienia, oczywiście w przypadku gatunków chronionych, za uzyskaniem zgody. Dodaje, że nie jest ona taka trudna do uzyskania i mógłbym się nawet z nim zgodzić. Problem to nie zgoda, a konsekwencje ze skorzystania z niej, w obrębie których jest np. pisanie rocznych sprawozdań, co się działo z takim pozyskanym materiałem nasiennym lub roślinnym... Znam jedną osobę, która tak zrobiła i pluje sobie w brodę z tego powodu. Przy czym mnóstwo wszelkich chronionych roślin na świecie hoduje się, a pochodzą z natury nie w taki sposób. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że bardzo wiele roślin owadożernych hodowanych obecnie na całym świecie, nie zostały w taki, w pełni legalny sposób pozyskane. No chyba nie ma tutaj naiwnych... Może dzbaneczniki i kapturnice mogłyby stanowić pewien przyjemny wyjątek jak już. Powodem takiego stanu rzeczy są te wspomniane wyżej, uciążliwe obowiązki następcze po takim legalnym zbiorze. Do tego udowodnienie skąd pochodzą, graniczy często z niemożliwym. Więc wiele takich czarnorynkowych roślin wszędzie po naszych hodowlach bezwiednie krąży. Nikt nie docieka, nikt nie pyta - JEST DOBRZE. Niestety, ale tak to najczęściej właśnie funkcjonuje. Można teraz rzec, że cel jest nieistotny, ważne są przepisy... niestety te często pozwalają coś legalnie zniszczyć, ale, żeby to samo uratować, to trzeba by to zrobić nielegalnie. Przykładów z życia podawać nie będę, a miałbym ich sporo. Gdyby przepisy nie tylko były ładnie napisane, ale właściwie respektowane, a do tego stworzone z myślą o ułatwieniach proceduralnych, bez nadmiernej papierologii, to wydaje mi się, że takich czarnorynkowych roślin/gatunków byłoby o wiele mniej. Dajmy na to gatunek CITESowy, czyli rzadki w skali światowej. Żeby dostać pozwolenie na jego posiadanie, należy oświadczyć, że ma się właściwe warunki do jego hodowli. Ja byłem wredny i wypisałem szczegółowo jak mam zamiar je hodować. Nawet przez sekundę się nie łudziłem, że ktoś w ogóle ma pojęcie o czym ja piszę. Dotyczyło to przecież gatunku skrajnie rzadkiego! Oświadczyłem, poprosiłem, pozwolenie dostałem. Jednorazowa kontrola... papierów przede wszystkim i sprawę mam niejako z głowy. Teraz pytanie retoryczne, czy nie mogłoby tak też być z pozwoleniami na pozyskanie np. nasion roślin chronionych celem rozmnożenia i rozpowszechnienia w hodowli? Wiele osób by to zrobiło, miało podkładkę, czyste sumienie, a urzędy dodatkowe pieniądze i zajęcie. Trzeba też wyznaczyć taką wyraźną i oczywistą granicę, kiedy ktoś pozyskuje coś z umiarem i rozmysłem, celem wprowadzenia do hodowli ogólnej i rozpowszechnienia, a celami wyłącznie zarobkowymi. Robienie czegoś legalnie wcale nie jest równoznaczne z umiarem i rozmysłem. Wydaje mi się, że właśnie z tego względu czarny rynek ma różne odcienie, czasem czerń bezwzględna, czasem idąca bardziej w kierunku bladej szarości. I co z tą edukacją? Może to zmienić tyle, że ktoś zrobi to samo świadomie, albo jak faktycznie zrozumie powagę swoich czynów, zrobi to, ale z umiarem. I na ten umiar najbardziej bym się cieszył. Bo ja doskonale pamiętam sytuację, kiedy Paź królowej był ściśle chroniony, a jego handel na Allegro był zabroniony i każde aukcje były wyłapywane przez miłośników, zgłaszane i ściągane. Po czym kilka dni później gatunek wraz z nową ustawą o ochronie przyrody został zdjęty z listy gatunków chronionych i tak jest do dzisiaj. Czyli z dnia na dzień z nietykalnego, stał się na poziomie bielinka kapustnika, można było go łapać garściami do woli. Czy to coś faktycznie zmieniło w jego liczebności, nie, ale pokazuje, jak się potrafi coś diametralnie zmienić w świetle ochrony przyrody. Teraz ma wejść ustawa, gdzie część storczyków przejdzie do gatunków częściowo chronionych. Nie dość, że już obecnie trudno niektóre jest chronić i wymierają na prawdę w zastraszającym tempie, to teraz pójdzie to w przypadku tych zdegradowanych, w tempie błyskawicznym... Jest logika, ani odrobinę. Najważniejsze w obcowaniu z przyrodą, jak i w korzystaniu z jej bogactwa jest UMIAR i SZACUNEK do przyrody. Tyle wystarczy, żeby jej nie zniszczyć. Osobiście nie wiem jak to w niektórym wpoić. :/
-
Pływacze, które chętnie kwitną na parapecie.
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Pływacz, Aldrovanda, Żenlisea
No, czyli podejrzenia co do niektórych się sprawdzają. Ponieważ mój U. monanthos stoi na zewnątrz, toteż nie wiem jak sprawdziłby się na parapecie. Mateusz, a nie U. paulineae nie lubi przypadkiem drobnego piasku na wierzchu? Jeżeli jakoś nieco odmiennie traktujesz któryś z gatunków, typu ma stale mokre podłoże, albo okresowo go zalewasz, to dopisz to proszę. Później dodam to do zbiorku. Nie rozumiem tylko dlaczego u mojej kuzynki U. livida f Mexico się uwziął i pół kwiatka nie wytworzył. :/ Absurd, ale tak było. Genlisea też bez podwyższonej wilgotności? -
Te dwie świetlówki spokojnie dadzą radę, z jakiejś niedużej odległości rzędu ok 20 cm od roślin. Ja jedynie widzę problem w tym co nimi chcesz oświetlać. Rozłącznie spoko, razem, nie za bardzo. Bo muchołówkę z D. paradoxa nie trzymałbym w tych samych warunkach w zimie... Ale skoro nie zimujesz siewek, to Twój wybór. Nie wiem kiedy skiełkowały, ale jeżeli chcesz, żeby Ci normalnie rosły w przyszłości. Proponuję potem wprowadzić je w prawidłowy cykl roczny.
-
Pływacze, które chętnie kwitną na parapecie.
Cephalotus odpowiedział Cephalotus → na temat → Pływacz, Aldrovanda, Żenlisea
Oki, będzie dodane oraz poprawione. No mnie szokował efekt z U. livida "Mexico", bo cała 20 cm donica, pękata od liści i ani pół kwiatka... Totalnie niezrozumiałe. Ale on był okresowo zalewany. Wiele z tych roślin była hodowana przez moją kuzynkę, nie przeze mnie, ale skorzystałem z okazji, aby jej dać trochę ciekawych roślin, a dla siebie i innych zrobić eksperyment. Akurat ten U. livida za nic nie chciał u niej zakwitnąć. Może podlewany przez podsiąkanie, lub np. krótkotrwale wystawiony na zewnątrz zakwitnie. U. bisquamata domyślam się, że to jest doskonałe miejsce dla niego, ale sam swojego trupka wystawiłem na parapet, gdzie odżył, ale do kwitnienia jeszcze mu trochę daleko. Jako, że domysłów nie publikuję, a sprawdzoną wiedzę, to nie mogłem go umieścić. Teraz go dodam. Wiem, że będzie więcej informacji od innych osób i o to chodzi. -
Hejka, tak sobie pomyślałem, że może wypadałoby się podzielić pewnym dość użytecznym fragmentem wiedzy, na temat pływaczy i kilku żenlisei, które chętnie lub bez większej trudności zakwitną na południowym parapecie. Oraz tych, które próbowano hodować na parapecie, ale nie chciały kwitnąć, choć może i nawet osły dobrze. Hodowla na parapecie południowym, to doniczka z odpowiednią mieszanką dla danego gatunku i standardowymi warunkami południowego parapetu, z założenia po stronie wewnętrznej cały rok. Temperatury pokojowe lub okresowo zewnętrzne, ale zakładajmy, że poniżej 10-15*C nie spadają, bo chodzi głównie o hodowlę parapetową, nie zewnętrzną. Poniższa lista będzie z czasem uzupełniana myślę, że również z Waszą pomocą. Warunek umieszczenia gatunku na liście to: 1. roślina musi być z rodzaju Utricularia sp. lub Genlisea sp. i bez większych trudności kwitnąć na parapecie. Ewentualne, okresowe, mniej chętne, mniej obfite kwitnienie warto zaznaczyć. 2. dopuszczalny wariant hodowli parapetowej, to otwarte akwarium, ale żadne wycudowane terraria, chłodzone, etc. to już nie. Dodam jeszcze, że niektóre odmiany, lokanty, choć gatunek jest ten sam, kwitną mniej, lub bardziej chętnie, albo w ogóle mogą nie kwitnąć na parapecie, dlatego warto zaznaczyć o jaki lokant lub odmianę chodzi. Umieszczając gatunek / lokant, warto dodać czy ma jakieś dodatkowe, nieproblematyczne preferencje, jak np. bycie stale pod wodą, piasek na powierzchni, etc. Może to być warunek częstszego lub obfitszego kwitnienia, a nie sprawia trudności w zapewnieniu. NA PARAPECIE ZAKWITNĄ: GENLISEA: G. hispidula (bez lokacji) - kwitnie chętnie, bez trudności, zawiązuje nasiona, w okresie letnim ceni sobie bycie na zewnątrz G. hispidula 'Mkambati' - kwitnie niechętnie G. hispidula 'Pretoria' - kwitnie niechętnie, w okresie letnim ceni sobie bycie na zewnątrz G. lobata x flexulosa - kwitnie chętnie i obficie na parapecie, poza akwarium, bez podwyższonej wilgotności. G. subglabra - kwitnie chętnie, zawiązuje nasiona UTRICULARIA: (często pływacze kwitną w drugim roku po zarośnięciu doniczki, rzadko w tym samym) U. alpina - kwitnie chętnie, zwykle jednorazowo w roku, wypada traktować go jak epifita, lubi nie koniecznie pełne słońce, jednak nie ma co dawać mu za dużej ilości podłoża, gdyż wówczas może zejść w głąb podłoża. Zapewnić stale mokre podłoże. Nie wystawiać na zewnątrz. U. alpina x endresii - kwitnie dość chętnie, zapewne jeden raz do roku, w warunkach akwariowych, z nieco podwyższoną wilgotnością (ale zapewne bez tego też dałby radę). U. arenaria - kwitnie chętnie, raczej pojedynczo, preferuje cienką warstwę drobnego piasku na wierzchu. U. biloba - kwitnie chętnie, mało obficie, lubi być okresowo zalewany 0,5-1cm wody (woda wysycha, kilka dni i znowu zalewamy), obficiej kwitnie będąc latem na zewnątrz U. bisquamata "Baines Kloof" - kwitnie chętnie, niezbyt obficie w warunkach obniżonej wilgotności, znacznie chętniej i obficiej w warunkach akwariowych. U. blanchetii 'white flower' (patrz U. parthenopipes) - kwitnie chętnie, obficie U. calycifida - kwitnie okresowo, dość dobrze, zdecydowanie chętniej w większej ilości ciepła i wilgoci w powietrzy, stąd akwarium byłoby lepsze U. chrysantha - kwitnie chętnie, obficie, bardzo atrakcyjnie; pędy są długie, mogą wymagać podpory. U. cornuta - kwitnie chętnie, przez pewien okres w roku, ma wysokie pędy, wymaga podpierania. U. delicatula - kwitnie raczej rzadko, pojedyncze kwiatostany, warunki akwariowe, warstwa drobnego piasku na wierzchu. U. dichotoma (bez lokacji) - kwitnie chętnie, zwykle w pewnym okresie w roku, mało obficie. Kwitnie chętniej i obficie trzymany latem na zewnątrz, im większa doniczka, tym więcej kwiatów. U. firmula - kwitną chętnie, mało obficie, wymagają podpór. Często wypada je podhodować w terrarium, a na kwitnienie wystawiać na parapet. Ze względu na małe liście, mineralizacja wierzchniej warstwy podłoża im szkodzi. Warto podlewać od góry płucząc w ten sposób podłoże. U. laxa - kwitnie rzadko, pojedynczymi kwiatostanami. Prawdopodobnie potrzebuje mocnego światła słonecznego do kwitnienia. Warunki akwariowe. U. livida (standardowy klon) - kwitnie chętnie, różnie obficie. U. livida f. mexico - kwitnie dość chętnie, w warunkach akwariowych, (będzie aktualizacja w przyszłości, jak oficie). U. longoflia (standardowy klon) - kwitnie chętnie, przez pewien okres, ale długo i wybitnie atrakcyjnie. Nie wystawiać na zewnątrz. U. minutissima "Gunung Jerai" - kwitnie chętnie, dość obficie, lubi cienką warstwę drobnego piachu na powierzchni, kwiatki są krótkotrwałe, mogą być mało atrakcyjne. U. minutissima "Gunung Tahan" - kwitnie chętnie, obficie, bardzo atrakcyjnie. U. monanthos - kwitnie chętnie, mało obficie, lubi dużo wilgoci, warunki akwariowe (takie były zgłoszone). U. nephrophylla - kwitnie chętnie, średnio obficie, warunki akwariowe. U. parthenopipes (często mylony lub skrzyżowany z U. blanchetti "white flower", niemal niemożliwy do odróżnienia, bo dziwni ludzie go wydzielili chyba) - kwitnie chętnie i obficie, praktycznie na okrągło. U. paulineae - kwitnie rzadko, mało obficie, rośnie powoli. Lubi mieć piaseczek na wierzchu podłoża. Warunki akwariowe. U. prehensilis - kwitnie pojedynczo, okresowo, kwiaty z natury czepiają się innych roślin otaczających, bezwzględnie wymaga podpory; preferuje mieć stale mokro. U. pubescens - kwitnie chętnie, nie obficie, raczej okresowo. U. pusilla - kwitnie chętnie, średnio obficie, warunki akwariowe. U. sandersonii - kwitnie chętnie, najczęściej obficie i długo. U. uliginosa - kwitnie chętnie, dość obficie. Lubi piasek na wierzchu oraz poziom wody blisko powierzchni podłoża, lub na jej poziomie. U. uniflora - kwitnie chętnie, obficie, lubi cienką warstwę piachu na wierzchu podłoża U. warburgii - kwitnie rzadko, mało obficie, warunki akwariowe. U. welwitchii - jak U. firmula U. spec. Hermanus - kwitnie bardzo niechętnie, pojedynczy kwiatostan, warunki akwariowe. U. spec. Kerala (możliwe, że to jest ta sama roślina co U. spec. Hermanus, pomyłka?)- kwitnie pojedynczo, dość trudno NA PRAWAPECIE RACZEJ NIE ZAKWITNĄ (LUB W TRAKCIE SPRAWDZANIA): GENLISEA: G. pygmaea (w hodowli błędnie nazywana G. filiformis) - rośnie dość dobrze, raczej nie kwitnie, albo nie otwiera kwiatków. G. margaretae - rośnie dość dobrze, nie kwitnie, wymaga ponownego, lepszego sprawdzenia. UTRICULARIA: U. appendiculata - rośnie słabo, nie próbować na parapecie U. dichotoma "Cheshunt" ? rośnie doskonale nie kwitnie, zapewne woli chłód w nocy, gdyż na zewnątrz, stojąc w wodzie blisko poziomu podłoża i w lekkim ocienieniu, kwitnie, lecz nie obficie. U. fulva - rośnie okresowo dobrze, w okresie cieplejszym, ale jednak słabo, lubi dużo ciepła U. pentadactyla ? - (dopóki nie zakwitnie komukolwiek, nie wiadomo co to za gatunek), rośnie doskonale, ale nie kwitnie. U. praelonga - prawdopodobnie będzie kwitł, trzeba poczekać na potwierdzenie U. simulans - rośnie dość dobrze, nie kwitnie, lubi dużo ciepła U. tricolor - rośnie bardzo dobrze, nawet wypuszcza pędy, jeszcze nigdy żadnego nie otworzył, chyba mało ludzi na świecie potrafi zmusić go do kwitnienia jakoś. U. tridentata - rośnie bardzo dobrze, ale nie kwitnie, (w ogóle bardzo trudno zmusić go do kwitnienia) Lista wraz z nowymi informacjami będzie rozbudowywana. Ostatnia aktualizacja: 22:33, 24.09.2014
-
Cephalotusarium Follicularisum
Cephalotus odpowiedział fly guy → na temat → Fotografie gotowych dzieł
No niestety, przeżywałem podobne rzeczy u siebie. Było dobrze, potem mnie nie było, więc się popsuło, potem rok się naprawiało i znowu było dobrze. Znowu mnie nie było, więc się ususzyło, znowu zepsuło i mogę powiedzieć, że przez cały okres studiów tak to u mnie wyglądało. Ale mam nadzieję, że jako, iż mają wiele litrowy zbiornik wodny i niezmienne warunki, to kolejny rok będzie drugim z rzędu korzystnym dla moich cefalków. Szkoda, że Twój się popsuł, bo początki były genialne i spodziewałem się, że w końcu zobaczymy całe dno porośnięte gęstym dywanem dzbanków.