-
Liczba zawartości
4082 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Cephalotus
-
"Skromne - wielkiego początki."
-
Nie ma opisu zbioru gemmae, bo jest to tak prosta czynność, że nie różni się niczym od zbierania owoców, tylko nie są to owoce i mają swoją fachową nazwę. Zbiera się je pęsetą, najlepiej lekko wilgotną, żeby mogły się przykleić do niej, a nie odpaść. Zwykle też jednak odpryskują, więc nie ma co zbierać za dużo na raz. Normalne, jak gemmy są dojrzałe, wystarczy ich tknięcie, aby odpadły czy odstrzeliły. W naturze rośliny rosną na zewnątrz, jest wiatr, pada deszcz są ziarna piasku, które latają w powietrzu. Te czynniki ułatwiają oderwaniu się gemmów od rośliny, a ona sama ma mechanizm roznoszenia gemmów przez ich odstrzeliwanie na odległość, choć nie wszystkie. Te bardziej płaskie mają taki kształt, aby były lepiej noszone z wiatrem, te bardziej bryłokształtne mają takie mechanizmy. Jeżeli Gemmae są na zewnątrz, rumienią się albo nie, ale przy lekkim dotknięciu odpadają, to na pewno są dojrzałe. Jednak lekko niedojrzałe też będą rosły, tylko roślina na start ma znacznie mniej materiału zapasowego do wzrostu i będzie rosła słabiej. W hodowli, bez udziału czynników zewnętrznych gemmy mogą zostać na szczycie rośliny i obumrzeć, dlatego warto je choćby zrzucić na podłoże, niż zostawiać odłogiem na roślinie.
-
Teraz pozostaje poczekać na wzrost. Piękne są to rośliny. Ja już z doświadczenia wiem, że lepsza jest mieszanka z większą ilością torfowca jednak. Ale myślę, że to nie jest jedyny czynnik sukcesu przy tych roślinach. Uważaj tylko, aby je nie przelać. A z rosiczek to lasów tropikalnych będą pasowały tam bardziej. Myślę, że D. schizandra mogłaby bardzo lubić te warunki.
-
Ostatnio udąło mi się kupić w Polsce tak bardzo przeze mnie poszukiwaną Dossinia marmorata. Przy okazji jedna z roślin była oznaczona jako Macodes lowii - ta duża i ciemniejsza. Wydaje mi się, że to będzie jednak jakaś forma Dossinia marmorata, ale specjalistą w tej dziedzinie nie jestem. Zakwitnie kiedyś, to się zobaczy. Ponieważ szły do mnie dwie duże i cudowne roślinki, musiałem coś zrobić dla nich, dlatego powstało takie małe akwarium. Powinny tam czuć się dobrze do czasu, aż nie zdobędę więcej gatunków i posiadana przestrzeń stanie się niewystarczająca. Fakt, że Anoectochilus albo-lineatis oraz jedna z Macodes petola zakwitną mi, chyba świadczy o tym, że miały, jak dotąd dobre warunki, więc nowe wcale nie powinny być gorsze. Są też tam dwa niedobitki Goodyera macrantha (poprawnie powinno być Goodyera biflora). To gatunek raczej chłodnolubny, zimę spędził w piwnicy, a lato na zewnątrz, przeżył mały przymrozek, ale nie mogę dopilnować jego podlewania, więc chwilowo wylądował w akwarium, może jak się rozrośnie, wykombinuję mu coś lepszego do noszenia. Może na wiosnę zrobię modernizację i coś dopełnię. Na razie za mało się znam na tropikalnych roślinach, żeby upiększyć wnętrze czymś jeszcze. Myślałem o miniaturowych, tropikalnych storczykach, ale to się zobaczy jeszcze. Tymczasem wsadziłem tam D. adelae, D. prolifera, D. Andromeda oraz Pinguicula hemiepiphytica na środkowego pniaczka. Myślałem też o dzbaneczniku, tylko nie znam żadnego małego ciepłolubnego. Myślałem o N. aristochocioides, ale zostałem wprowadzony w błąd, że do gatunek ciepłolubny, gdy tymczasem jest to gatunek górski i chyba nie spodobałyby mi się te warunki. :/
-
Wygląda mi na Zygopetalum spp. Czy to jest czysty gatunek czy jakiś mieszaniec, tego już nie powiem.
-
Hejka wszystkim, dzisiaj zeszedłem do piwnicy zerknąć po długim czasie na to, co się dzieje ze świetlanką. Dzieje się to, co znam, po przesadzeniu, przez miesiące stoi w miejscu i zbiera siły, żeby zacząć rosnąć. Stabilna, stara partia ruszyła z kopyta w moment po zapełnieniu dziur ziemią. Chciałbym, żebyście jednak zwrócili uwagę na efekt świecenia w nowo przesadzonych partiach. Stara partia - świeci całość, tylko ponieważ kąt ukazujący całą powierzchnię jest przez plastik, zrobiłem znad i części efektu nie zobaczycie - bo kąt nie ten: 1. Nowa partia - żywa - jak widzicie świecenia nie ma jakoś szczególnie dużo, ledwo gdzieś delikatnie wylewa się poza kępkę, na powierzchni przyległej. Nieco więcej jest jej za kępką mchu, bo tam jest ciemniej i efekt "świecenia" jest potrzebny. 2. Nowa partia - prawie obumarła - prawie, ponieważ jednak pojedyncze nitki się zachowały, efekt świecenia jest bardzo trudny do zauważenia, ale roślina żyje. Nie będę jej wyrzucał, bo to też dobry eksperyment i będę wiedział, jak się zachowa po "obumarciu". Oczywiście te wszystkie dodatkowe rośliny, które pokiełkowały, czy to będą paprocie, wątrobowce czy inne mchy, usunę i warto usunąć, aby nie zanieczyszczały podłoża i nie stanowiły konkurencji dla świetlanki. Ponieważ mają mało światła, trudno im jest rosnąć i nie spieszę się z tym. Któregoś dnia siądę sobie z pęsetką i wyplewię je wszystkie. Co miało skiełkować, skiełkowało, kolejnych po miesiącach już się nie spodziewam. Także pamiętajcie proszę o tym kącie padania światła, jeżeli roślina ma go z różnych miejsc, nie wiem jak chcielibyście uwidocznić świecenie. Ono u Was jest o ile cokolwiek w ogóle żyje. Myślę, że po 8 miesiącach w miejscu, jak już się ruszy, to stopniowo zacznie się nasilać. Nie przelewajcie swoich roślin. Ja swoje ostatnio nawet trochę podsuszyłem i mam wrażenie, że tak im było lepiej, niż w tej chwili.
-
Ad. 1. Ja na okres spoczynku nic nie przesadzam, bo teraz już rośliny nie rosną, a powoli zatrzymują się we wzroście i to się często, gęsto źle kończyło. Ad. 2. Zatrzymają się i ruszą na wiosnę. Ad. 3. Moje rośliny wchodzą w spoczynek same, bo pogoda zewnętrzna sama wprowadza je w spoczynek. Nawet małe przymrozki nocne nie zrobią roślinom większej krzywdy. A tak standardowo, zwykle z końcem października do końca marca-początku kwietnia spoczynkuję muchołówki i myślę, że większość innych hodowców będzie jakoś podobnie.
-
On się nie "rozrośnie" w sposób widoczny dla Was, ponieważ najpierw rozrośnie się ta część świecąca, praktycznie niewidoczna gołym okiem, chyba, że uwidocznicie efekt świecenia. Dopiero, jeżeli roślina ma ZA DUŻO światła, wytwarza liście i traci efekt świecenia. Ta kępa ode mnie po to ma liście, aby dała się spakować i wysłać do Was.
-
Jak nie zapomnę, jutro zrobię zdjęcie swojemu. Ale jakiś czas temu przyglądałem się i powolutku zaczął się rozrastać. Jemu mniej więcej zajmuje rok zarośnięcie pojemnika, wcale nie jest taki ekspansywny. Z drugiej strony naturalnie rośnie w miejscach ciemnych i chłodnych, jest do nich przystosowany. Więcej ciepła i światła nie specjalnie mu w tym pomoże. Są po prostu rośliny cieniolubne i ich optimum naświetlenia jest w cieniu, ewentualnie niewielkie ilości bezpośredniego nasłonecznienia. Zaczęło mnie zastanawiać, na ile w niepowodzeniu innych może leżeć mojej winy. Tak, dobrze czytacie! Ponieważ mój pierwszy mech, ze względu na mikroskopijną próbkę, został posadzony w podłożu sterylizowanym dwa razy - nie pamiętam, jak to się nazywało, ale miało swoja nazwę. Aby wyzbyć się wszystkich żywych organizmów po 24h wystudzenia, zagotowałem je ponownie. W ten sposób, praktycznie nic się tam nie ostało i dopiero na takie podłoże posadziłem mech - nie musiał absolutnie z niczym się zadawać i konkurować. Teraz ma inaczej. Musi rosnąć na podłożu, w którym jest sporo innych istot żywych. Na pewno winą za jego śmierć w dużej ilości przypadków odpowiada za mokre podłoże, u mnie również tak się stało w jednym przypadku. Natomiast za dużo światła i ciepła, zapewne też mu szkodzi. Ponieważ pierwsza ogólna porażka była bezwzględnie moją winą - złe podłoże, to teraz już może być w porażkach innych tylko mała część mojej winy. Jak nowy mech, posadzony na nowym podłożu się rozrośnie, to każdy może liczyć na porcję mchu właśnie z tej nowej partii. Tam już absolutnie nie ma się czego doszukiwać po mojej stronie. Pamiętajcie, że świecenie jest widoczne tylko od strony, z której pada światło na roślinę. Jeżeli osiąga ją z różnych stron, możecie mieć problem z jego zobaczeniem. Czasami kąt może być bardzo niewygodny i znad pudełka go nie zobaczycie, tylko przez pudełko. Ja swoje pochyliłem trochę tak, aby było lepiej widoczne znad pudełka - po prostu ładniej to wygląda, jak świeci się z góry. Jak widać roślinka nie jest taka łatwa w hodowli, jakby się wydawało. Muszę pomyśleć o jakiś małych pojemniczkach gastronomicznych np. na sosy. Po prostu walnę tam trochę podłoża, posadzę świetlankę. Podhoduję ją w swoich warunkach i będę potem jakoś pakował, aby całość w miarę dotarła do zainteresowanego w całości. Jeżeli nawet wstrząsy zaburzą układ komórek świecących, po tygodniu, myślę, nie dłużej, ukierunkują się na nowo. Taki pomysł. Tora355 - świetlanką jest tylko kępka ode mnie. Te wszystkie inne zielone mchy to są mchy z podłoża, które skiełkowały. Ja jestem pewien, że efekt świecenia jest choćby pomiędzy gametofitami kępki zasadniczej, tam dosłownie musi być. Szkoda, że nie mam, jak tego pokazać... Musiałbym chyba jakiś film nagrać i wrzucić na You Tube.
-
Nie mam doświadczenia w hodowaniu helek na parapecie, zresztą i tak nie znalazłbym tam dla nich miejsca aktualnie, choć propozycja jest kusząca. Bardzo lubię helki, bo są fascynujące, zresztą, jak rośliny owadożerne, ale mniejsza z tym. Nawet, jeżeli roślina rośnie w środowisku naturalnym w Polsce, na otwartej przestrzeni, na wilgotnym piachu, wilgotność powietrza w jej otoczeniu będzie podwyższona siłą rzeczy. Ciężko byłoby mi uwierzyć, bez zbadania, że do wysokości 20 cm (ile może mierzyć taka D. heterodoxa?) wilgotność powietrza nie jest podwyższona, skoro w okolicy mamy mokry/wilgotny piach. Uwierzyłbym, gdyby roślina rosła wzdłuż niewielkiego cieku wodnego i jedynie na jego długości, a okolica byłaby nienasączona wodą. Wtedy owszem. Jednak, jeżeli jest to jakiś rejon, jakaś powierzchnia przesączona wilgocią i świeci na nią słońce - parowanie jest nieuniknione i jeżeli na wysokości 1-1,5m wilgotność będzie niska, to w obrębie roślin będzie jednak podwyższona. Oczywiście nawet, jeżeli w środowisku naturalnym roślina ma podwyższoną wilgotność, a 60-65% do niej nie należy, to nie oznacza, że roślina w zakresie swojej tolerancji nie będzie znosić niższych poziomów. Po prostu wymaga to uprzedniego porządnego sprawdzenia. Stąd nawet, jeżeli w środowisku naturalnym nawet H. heterodoxa miałaby blisko 100% wilgotność w strefie, w której rośnie, może dobrze znosić 60-65% wilgotności. Jeżeli Wrazik to sprawdził i się pod tą obserwacją firmuje - śmiało trzymałbym H. heterodoxa na parapecie.
-
Jak muchołówki 1-10*C. Najważniejsze jednak nie jest zimowanie a odpowiednie warunki wilgptnościowe podłoża i powietrza.
-
Hmmm... nie wiem czym mogłoby to być spowodowane. U mnie ten przelany prawie padł, ale nie padł tak definitywnie i coś tam się tliło życie. Dawno go nie sprawdzałem. Drugi w tych samych warunkach trzymał się super, choć jego też już z miesiąc nie widziałem. Ostatnio miał się super. Nie wiem czym może być spowodowane Wasze niepowodzenia. Nadmierna wilgotność podłoża to fakt. Może woda?? Ja podlewam deszczówką, ewentualnie destylkowaną/demineralizowaną. Może podlewacie kranówką, jony wapniowe, chlor i inne jony wykańczają mech. Obstawiam jeszcze za dużą ilość światła. Podłoże na pewno jest już właściwe, bo zasypałem nim podłoże w oryginalnym pojemniku to już zarosło. Ja się zastanawiam, jakim cudem mnie się ten mech udał z tak mikroskopijnej porcji, jaką miałem na początku.
-
Widziałem na żywo. Są przepiękne!
-
Roślina wyraźnie długo stała w cieniu, na co wskazują bardzo biedne nowe liście. Potem wylądowała na słońcu. Zapewne właściciel rośliny posiada ją tak tydzień, dwa zgaduję.
-
Zmaksymalizowaniu czasu bezpośredniego nasłonecznienia rośliny. Zapewne jest taki układ w miejscu zamieszkania heysooky'ego, że po kilku godzinach na wschodzie kończy się słońce, a nie osiąga ona stanowiska południowego, więc po południu roślina przenoszona jest dalej. Heysooky, pytałem bo nie wyglądam, jakby miała tego słońca dużo.
-
Muchołówce nic nie dolega. Pleśn na mchu jest z zstoju powietrza, również nie szkodzi muchołówce. Jeżeli Ci się nie podoba, możesz usunąc mech. Przepłukanie go sprawi, że pleśn zniknie wizualnie. Muchołówka stoi na pełnym słońcu? Nic złego się tam nie dzieje. Forum ma włączoną ograniczoną wielkość łącznych plików, żeby użytkownicy je zmniejszali. Dla pokazania poglądowo rośliny nie ma potrzeby wrzucania olbrzymich zdjęć. Dlatego zachęcam do ich zmniejszania, usprawni to ich wyświetlanie innym na telefonie, jak mnie w tej chwili.
-
Proszę podesłać zdkęcie, najlepiej ostre, żebyśmy mogli zobaczyc stan rośliny, będzie nam łatwiej ocenic, co faktycznie jej dolega.
-
Proszę pisać na forum z zachowaniem zasad poprawnej polszczyzny! Powyższa wypowiedź jest bardzo niechlujnie napisana, zupełnie bez szacunku dla osób ją czytających. Nie interesuje mnie czy była tworzona na komputerze czy na telefonie z analogową klawiaturą. Proszę pisać w sposób poprawny, zrozumiały, bo kolejne wypowiedzi napisane w ten sposób będę z miejsca usuwał, jak tylko je zobaczę. Proszę zapanować nad autokorektą i wysyłać sprawdzony tekst. Podziękował!
-
Odcinasz czarną, obumarłą część wedle możliwości. To zabieg estetyczny, nie jest bezwzględnie konieczny.
-
Przez noc coś wypryszczyło na Muchołówce. Grzyb?
Cephalotus odpowiedział Wafel → na temat → Muchołówka
Na podłożu są wykwity soli, bo jest zła woda. Roślina ma za mało światła i z tego powodu ma głodowy wygląd. Proszę w dziale "Opisy Roślin" znaleźć i przeczytać opis hodowli muchołówki i zastosować zalecenia u siebie. Tyle minerałów na podłożu nic roślinie nie zrobi. -
Czy mech żyje będzie wyłącznie świadczyć obecność świecenia, nawet, jeżeli gametofit (listki) obumrą. Świecinie można ujrzeć wyłącznie przy mocnym źródle światła, jak latarka i wyłącznie pod kątem z którego pada głównie światło, bo tak ustawiają się komórki soczewkowate. U mnie w jednej donicy został tylko efekt świecenia, więc mech żyje, choć listki mu obumarły. Tym, którym się nie udało, mogę dosłać porcję mchu w liście, ale to dopiero, jak mój mi trochę odrośnie i jak zelżeją temperatury na zewnątrz. Najwyraźniej nie jest to tak łatwa roślina, jak się wydaje. Choć uważam, że sukces leży w temperaturach i wilgotności podłoża (nie za duża, nie za niska), bo podłoże macie już dobre.
-
Bardzo ładna kompozycja. Natomiast mchu kłaść na wierzch nie trzeba, bo z czasem na torfie i tak urosną mchy, które najlepiej poczują się w danych warunkach i zwykle nie są wysokie, a takie darniowe. Jestem ciekaw, jak zachowa się ten, który posadziłeś, czy zdzierży torf i tyle wilgoci.
-
No to lecimy! Zacznijmy od tego, że zaczynam odnosić wrażenie, że ludzie, którzy pracują w tym temacie nie do końca jednak znają i/lub rozumieją przepisy w obrębie których się poruszają. Swoją przygodę z łączonym dokumentem fitosanitarny + CITES opisałem na forum i mówienie mi, że "zawsze pracowaliśmy w takim trybie, więc nasze procedury są dobre", podczas gdy w trakcie procedowania moich dokumentów upłynął termin ich ważności, uważam za niewłaściwe. Wybroniła mnie wówczas znajomość przepisów lepsza od osób, które na nich bazują w swojej pracy. Wiem, że z dzisiejszej perspektywy na pewno nie zostawiłbym tego tak, a zrobiłbym poważną aferę, bo skoro Polska, stając się krajem członkowskim Unii Europejskiej uznaje dokumenty łączone, a nawet ma prawo sama takowe wystawiać, to nieumiejętność pracowania z nimi w stanie faktycznym jest karygodny! No, ale to tak w ramach wstępu, teraz wyjaśnienia. Zacznijmy od ROZPORZĄDZENIE KOMISJI (UE) NR 1320/2014, który jest obowiązujący, a dotyczy gatunków CITES i dodatkowo dorzuconych gatunków ważnych dla Unii Europejskiej, bo wówczas jakiś gatunek może być normalnie dla świata mniejszej istotności, ale dla unii jest ważny i w ten sposób podnosi mu się rangę na wyższą. Treść można znaleźć tutaj: KLIKNIJ TUTAJ. Orchidaceace załącznik A (te najważniejsze dla Europy) ma adnotację: Czyli gatunki najważniejsze dla europy, transportowane w in vitro NIE wymagają żadnych dokumentów CITES. Ale to jest załącznik A, a co dalej? ZAŁĄCZNIK B ma adnotację #4, który jest doprecyzowany w: Reasumując, storczyki namnożone metodą in vitro, szczególnie z akredytowanego laboratorium/szkółki, są jak powyżej przepisy wskazują - NIE objęte ochroną gatunkową CITES. Wymagają natomiast dokumentu fitosanitarnego, choć to podobno zależy od kraju i musiałbym doprecyzować to w PIORINie czy to tyczy się również in vitro, ale raczej tak. Bo choćby po stronie wysyłającego musi być sprawdzenie, czy pożywki faktycznie są sterylne i nie rośnie na nich grzyb jednak, bo się rozszczelniły. Także to ma sens. Dodam jeszcze znaleziony przez siebie ciekawy cytat z artykułu: "Przepisy trzeba interpretować tak, żeby miały sens, bo mają pomagać ludziom, a nie przeszkadzać - mówi mecenas Jerzy Szczepaniak." A tak poza tematem, Konrad... CZAD! Super masz roślinki, ja też tak kce! Jeszcze zarażę forumowiczów storczykami-klejnotami i stworzymy sobie tutaj grupkę ich fanów.
-
A jest u Ciebie efekt świecenia? Jak poświecisz mocnym źródłem światła, widać coś? Musisz świecić od strony, z której pada główne źródło światła.
-
Mam coś dla tych, którzy są zrozpaczeni, że ich świetlanka obumarła. Oto jedna z moich - przelana: Może życia tam na pierwszy rzut oka nie widać, ale życie tam ewidentnie jest i się tli. Na pewno długo jej zajmie, aż się rozrośnie po podłożu, ale dopóki widzę efekt świecenia, nie rozpaczam. Drugie pudełko z żywą kępką świeci się jeszcze bardziej, więc, jeżeli chcecie zobaczyć świecenie u swoich roślin, weźcie latarki i świećcie na nie, im mocniejsza, tym lepiej to zobaczycie. Nie musicie czekać, aż całe pudełko Wam zarośnie, bo świecenie widać już teraz. Ci, którym roślina padła, niech sobie posprawdzają czy faktycznie wyzionęła ducha doszczętnie czy jeszcze nie tak całkowicie.