-
Liczba zawartości
4086 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Kalendarz
Gallery
Zawartość dodana przez Cephalotus
-
Cześć wszystkim, mam złą, dobrą i dobrą wiadomość. Zła jest taka, że nie mam podłoża dla świetlanki, które mógłbym rozesłać z mchem. Nie chce rosnąć na podłożu z łupka, nie chce rosnąć w wermikulicie. Nie mam czasu na robienie eksperymentów na innych podłożach, bo po prostu NIE MAM CZASU. Przepraszam. Taki eksperyment wymaga pewnej formy nadzoru, a na to nie mogę sobie obecnie pozwolić. Pora na dobrą wiadomość. Świetlanka zarosła mi cały pierwotny pojemniczek z podłożem z okolicy, w której rośnie. Znowu mam sporo porcji na wydanie. Tylko po co je rozdawać, skoro zaraz pozdychają innym. Poza tym więcej razy ciąć swojej rośliny nie mogę, bo zabraknie mi podłoża na uszczelnienie dna. Kolejną dobra wiadomość to moja chęć pojechania 265 km do miejsca, gdzie będę mógł pozyskać oryginalne podłoże, na którym na 100% świetlanka będzie rosła. Mnie właśnie na tym podłożu rośnie. Już od dawna chciałem to zrobić i znowu... nie miałem czasu. Teraz będę miał ponownie okazję w nadchodzącą niedzielę. O ile los nie zdecyduje inaczej, tak się stanie. Znowu mam świetlankę na podzielenie się, znowu będę miał podłoże. Możliwe, że nie będę musiał nikogo prosić o rozsyłanie podłoża i świetlanki do innych i uda mi się to zrobić samemu, no... w sumie mam pomoc, więc pod tym kątem może być nawet lepiej. Jak będę miał już właściwe podłoże dla tego mchu, będę mógł rozesłać go innym. Czy będę miał również pojemniki, tego nie wiem, możliwe, że tak. Z początkiem kolejnego tygodnia dowiecie się wszystkiego. Trzymajcie kciuki, aby się udało.
-
Cześć, jeżeli chcesz zrobić dobry eksperyment to zacznijmy od tego, że nie będzie on jakkolwiek miarodajny jeżeli masz dwie rośliny i będziesz miał dwie zmienne. Pierwsza zmienna to pozycja, wewnątrz i na zewnątrz. Druga to woda - kranowa przegotowana i demineralizowana. Więc polecam zdecydować się na jeden parametr. Może trzymanie rośliny wewnątrz nie zabije jej i nie sądzę, aby podlewanie wodą przegotowaną ją zabiło, ale może negatywnie odbić się na niej po (znacznie) dłuższym czasie. Jednak nie będziesz wiedział jaki wpływ na roślinę ma miejsce jej przetrzymywania, a jaki woda. Więc to nie jest żaden eksperyment. Dodatkowo czas trwania 14 dni to bardzo krótki okres, w takim czasie najprawdopodobniej nie zdążysz zauważyć żadnego wpływu wody na rośliny, już prędzej miejsca ich ulokowania.
-
Hejka wszystkim, jak ja daaawno nic nie pisałem swoich obserwacji na forum... tym razem mam interesującą ciekawostkę, która może niektórych nawet bardzo ucieszyć. Posiadam w swojej trochę zmarniałej kolekcji D. binata typ small. Ci, którzy posiadają tę formę wiedzą, że jest wyraźnie mniejsza od typowej, a na dodatek w przeciwieństwie do niej jest samopylna i genialnie się nasiewa (nawet sama). Ja już od dłuższego czasu nie mam D. binata typowej, nawet nie wiem w jakich okolicznościach mi zginęła. W każdym razie od kilku lat mam wyłącznie D. binata typ small. Ponieważ nasionka tej rosiczki są bardzo lotne, wsiewała się to tu, to tam, aż ostatecznie zadomowiła się na dobre w kastrze z muchołówkami i tam powoli jest jej coraz więcej. No i nareszcie o tej mojej obserwacji - normalna D. binata typ small ma liście Y-kształtne, ale od zawsze trafiały mi się pojedyncze, spontaniczne liście, które były jeszcze raz podzielone na jednym, a nawet dwóch rozwidleniach. Były to jednak pojedyncze liście, a większość w dalszym ciągu posiadały typowy kształt litery "Y". Od kilku lat obserwuję jednak, że pojawiają mi się osobniki, które mają tych liści podwójnie podzielnych więcej. Ignorowałem to, uznając za jakieś tam przypadkowe zaburzenie, otóż obecnie coraz młodsze rośliny mają liście dwukrotnie podzielone. Może nie w sposób kompletny, ale mają tę charakterystyczną cechę. Wczoraj zaobserwowałem, że mam dwie rośliny, które mają prawie wszystkie liście podwójnie podzielone, a jedna z nich jest większa od innych roślin. Jednego jestem pewien, nie wsadzałem do tej donicy ani sztuki D. binata. Wszystko, co w niej rośnie, jest z samosiewu. Być może w naszych warunkach, będąc cały sezon wegetatywny na dworze z tych tysięcy nasion, które się sieją przetrwały te najbardziej odporne i zdatne do życia, które szybko dzieliły swoje liście i obficiej łapały zdobycz - dając radę przeżyć. Jestem ciekaw, czy będą samopylne. Zasadniczo powinny, w końcu wszystkie to ciągle D. binata typ small. Jednak ta największa z podwójnie podzielonymi liśćmi wygląda przepięknie i najchętniej rozmnażałbym ją w kontrolowany sposób, tylko nie mam miejsca. W razie, gdyby pojawili się chętni na jej nasiona, z radością je wyślę po zbiorze. Może okazać się, że stworzył nam się przypadkiem fajny kultywar, który nie dość, że jest tolerancyjny i wytrzymały, to jeszcze będzie rozmnażał się z nasion. Zdjęć nie mam. Dopiero jutro będę mógł zrobić, bo nie ma mnie w domu. Dodano: 06.06.2018r., godzina: 01:11. Przepraszam, że z takim opóźnieniem. Przesyłam zdjęcia wyraźnie odmiennej D. binata typ small, który u mnie wyselekcjonował się sam.
-
Genetyczna jednorodność potomstwa kapturnic
Cephalotus odpowiedział Inżynier → na temat → Kapturnica
Zasada jest taka, że najpierw pisze się roślinę mateczną i dawcę pyłku. Niestety wielokrotnie zapomina się o tej regule w świecie miłośników roślin. Spotykając w naturze mieszańca, mając pewność, że to mieszaniec czy nazwiemy go: matka x ojciec czy ojciec x matka nie ma znaczenia, bo do końca nie wiemy kto był kim w tej sytuacji. Dla naturalnych mieszańców często są po prostu nazwy dodatkowe poprzedzone "x". Jak D. x obovata. dla przykładu. Ponieważ tylko roślina macierzysta przekazuje mitochondria w komórce jajowej, które nie wchodzą do komórki jajowej od plemnika, toteż jeżeli niosą one geny istotne fenotypowo, a w przypadku roślin często tak bywa, wówczas pewne specyficzne cechy pojawią się lub nie zależnie kto był biorcą, a kto dawcą pyłku. Dopóki nie dokona się pewnych kontrolowanych krzyżowań trudno dociec jakie i czy w ogóle jakieś cechy są dziedziczone mitochondrialnie. Dla poprawności powinno się całkowicie pozbawić biorcę pyłkowin jeszcze zanim dojrzeją oraz zabezpieczyć roślinę przez jakąkolwiek możliwością innego, krzyżowego zapylenia. Są przecież owady, a one latają gdzie chcą. Dopiero w taki sposób można przeprowadzać eksperymenty, na podstawie których można wyciągać wnioski. Jest to trudna, żmudna i wieloletnia praca. Czasami można odkryć coś rewelacyjnego, czasami spędzić 15-20 lat i nie dowiedzieć się niczego wartościowego. Sama ekspresja genów i ich cech u rośliny potomnej zależy już od ich dominacji/recesywności. Poza tym u roślin niektóre cechy dziedziczą się na bardzo różne sposoby, na przykład w sposób kumulatywny. Gdzie gromadzą się geny odpowiedzialne - czysto teoretycznie - za wielkość daszku nad dzbankiem. Więc nie będzie to dziedziczenie ojciec lub matka, a wówczas średnia ojciec matka. Oj tych metod dziedziczenia jest na tyle wiele, że jeżeli nie skupimy się na jednej dwóch cechach i nie będziemy powtarzać eksperymentów przez krzyżowanie potomstwa ze sobą oraz robić chowu wsobnego - potomstwa z rodzicami - nie dowiemy się o tym które cechy jaki mają sposób dziedziczenia. Podsumuję to w prosty sposób - niewiele się dowiesz o dziedziczeniu cech ze swojej jednorazowej krzyżówki. Może wysnujesz na jej podstawie jakieś teorie, które mogą Ci się bardzo nie sprawdzić, jak zaczniesz krzyżować inne gatunki kapturnic. -
Hejka, gdybyś po zimie nagle wystawił swoją skórę na aktualne słońce, na tyle godzin działania, na ile wystawiasz muchołówki, też byś się popatrzył i to mocno. Po prostu trzeba to robić stopniowo albo liczyć się z tym, że w pierwszych dniach stare liście zostaną poparzone, ale nowe wyjdą już przystosowane do nowych warunków. Tak jak nasza skóra, tak i liście roślin mają mechanizmy obronne przed szkodliwym działaniem promieniowania UV. W słabym świetle te mechanizmy są redukowane, bo i nie mają przed czym chronić, a jednocześnie zmniejszają możliwość korzystania z tych słabych promieni świetlnych, które są im dostarczane. Można rośliny wstawić do półcienia. Dać im tylko trochę bezpośredniego słońca, na godzinkę, dwie dziennie, zapewne nie więcej. Użyć jakiejś siatki - cieniówki. Po kilku dniach, tak może tygodniu, myślę, że nie dłużej, rośliny wyprodukują sobie potrzebne substancje i przystosują się do zwiększonych ilości światła. Odpowiedź na drugie pytanie - zależy na którym parapecie stały, zakładam, że południowym, jeżeli tak, nie powinno absolutnie nic stać się roślinom. Jeżeli miały długi dostęp do światła słonecznego, to wystawienie ich na zewnątrz nie powinno nic zmienić. Jednak jaką masz pewność co do warunków, w których były trzymane? Jeżeli masz obawy, żeby się nie uszkodziły, po prostu przesłoń je czymś od bezpośredniego nasłonecznienia, po tygodniu daj już na pełne słońce.
-
Czy istnieją hurtownie z roślinami owadożernymi?
Cephalotus odpowiedział cefars → na temat → Ogólnie
W Polsce będzie trudno. W Holandii już łatwiej. Jeżeli chciałbyś w Polsce, to najprawdopodobniej musiałbyś podpisać umowę z którymś z polskich sklepów, ale na ten rok Ci ich ie wyprodukują, bo to niewykonalne. Więc, jeżeli chcesz na ten to szanse na Polskę są małe, bardziej zagranica. -
Muchołówka tak ma, że jeżeli była dobrej kondycji, to przezimuje nawet w temperaturze pokojowej z całkiem dobrym efektem, ale odbije się to na jej zdrowi. Często wtedy startuje za wcześniej, kiedy światło słoneczne jest jeszcze słabe i jest go mało, więc trudniej jej osiągnąć pełnię piękna oraz zajmuje jej to dłużej. Jeżeli jednak było chłodno, stosunkowo dużo światła, to mogła przezimować całkiem poprawnie. Odwrotnie sprawa się ma z rosiczką Drosera aliciae, która jednak nie musi mieć spoczynku, choć jest w stanie przetrwać chłodne temperatury. W zimie większość rosiczek traci rosę, o ile nie ma idealnych dla siebie warunków. Nawet tak wytrzymałe i tolerancyjne jak D. capensis czy D. aliciae. Co do dzbanecznika, przede wszystkim NIE odmieniamy mu nazwy: Nepenthes 'Bloody Mary' - jest to nazwa kultywaru, odmiany, formy, czasem może być mieszańca i niezależnie od tego w jakim języku została nadana - Polski, Angielski (zdecydowanie najczęściej), Czeski, Niemiecki, Francuzki - taka ma być stosowana na całym świecie. Jeżeli jest to forma czystego gatunku, wówczas można odmienić nazwę gatunkową na język danego kraju, ale kultywaru już nie. Poza tym "krwawa mary" brzmi co najmniej zabawnie. W odniesieniu do samej rośliny, jak wspomniał Coccus - dzbaneczników zasadniczo nie zimujemy, gdyż występują w rejonach, gdzie mają porę suchą i mokrą, a nie ciepłą i zimną. Ponieważ kultywary często są tolerancyjne, toteż roślina obecnie może wracać do pełni zdrowia. Możliwe, że utrata dzbanków związana była z aklimatyzacją do Twoich warunków, a nie samego okresu (zbędnego) spoczynku. Jak sytuacja u Ciebie się powtórzy tej zimy, to będziesz wiedział, że nie należy tak "zimować" swojego dzbanecznika. No, chyba, że nie masz innych możliwości, to się mówi trudno. W każdym razie dzbaneczniki nigdy nie powinny tracić masowo dzbanków, to jedynie świadczy o niesprzyjających dla nich warunkach, ponieważ tracą dzbaneczniki stopniowo, podobnie, jak je wypuszczają.
-
Przeżyją, nic nie robić, nie panikować. Taka temperatura nie szkodzi żadnym gatunkom. Jedynie S. minor i alata jest z tych wrażliwszych, ale te to zabije mróz rzędu -10*C i niższy, a w gruncie, to chyba tylko S. minor i też nie mam do końca pewności, bo jakoś u mnie na torfowisku były wszystkie w pełni mrozoodporne. Także nie musisz się martwić.
-
Jak napisali poprzednicy muchołówka ma jeden gatunek, różnice występują pod postacią form/odmian/kultywarów. Przyczyna różnicy w wyglądzie roślin może być spowodowana między innymi właśnie tym, gdyż typowa muchołówka wypuszcza liście płasko na podłożu, a a ta, która kwitnie ewidentnie płasko rosnąć nie chce. Także to jest jeden potencjalny powód różnicy w wyglądzie. Poza tym nie podoba mi się podłoże w tej stojącej formie. Wymieniłbym je na inne - na dobrej jakości torf ze sprawdzonego źródła - jeden z Polskich sklepów, najlepiej takim, który oferuje wiele roślin, gdyż zapewne musi je rozsadzać/przesadzać, a do badziewnego podłoża tego robić nie będzie i takie będzie oferować na sprzedaż. Fakt, że stojący kultywar kwitnie świadczy, że się obudził zdecydowanie przedwcześnie - nieprawidłowo prowadzony okres spoczynku - za ciepło, za mało światła w stosunku do temperatury. Obciąć pęd kwiatowy, który dramatycznie wyczerpuje roślinę. To tak reasumując, co zostało już napisane i kilka słów ode mnie.
-
Propozycje nowych konkursów
Cephalotus odpowiedział Gawien → na temat → Konkursy, zawody i wyróżnienia
Nikomu nie bronię zorganizowania konkursy, byle tylko przedyskutować jego kwestię z kadrą modelatorsko/administracyjną. Jednak o ile zagraniczne fora jednak mogą się poszczycić większą liczba profesjonalnych hodowców ze szklarniami, o tyle w Polsce ciągle jest ich niewielu. Bardziej zaaprobowałbym konkurs, który daje w miarę równe szanse początkującym, jak i profesjonalistom, choćby na zmutowaną pułapkę, która trafić się może każdemu, bo wiadomo, że większą pułapkę czy dzbanek będzie miał hodowca profesjonalny, jak początkujący. -
Propozycje nowych konkursów
Cephalotus odpowiedział Gawien → na temat → Konkursy, zawody i wyróżnienia
Do konkursu wypada dać jakieś nagrody, a na razie w zamyśle mam sponsorowanie nagród na konkursy miesięczne. -
Brakuje Ci jeszcze internetowej kamery w tej szklarni. Mój znajomy miał taką kamerkę w szklarni ze storczykami i tam można było sobie wejść i przez internet na bieżąco pooglądać rośliny, fajowa sprawa.
-
Nie wiem jaki jest powód braku powodzenia we wcześniejszym zimowaniu kapturnic, ale jeżeli ich nie przezimujesz, to będziesz to dla tych roślin po prostu tragiczne w konsekwencjach. Wiem jak zachowywały się rośliny z Australii, które lata temu zamawiałem, a gdzie ma odwrócony cykl wegetacyjny. Ponieważ miała jeden okres wzrostu za drugim przez cztery lata dochodziła do siebie.
-
Moje poza helkowe owadożery ;)
Cephalotus odpowiedział chroman91 → na temat → Zdjęcia i filmy hodowców.
Piękne rośliny. A D. schizandra jak hodujesz? Cefalotuski trzymasz w szklarni? -
Ja bardzo bym chciał Ciebie odwiedzić, tylko mam daleko. Ostatnio byłem w Gdańsku przez 4 dni i potrzebowałem zrelaksować się ile mogłem, łowiąc bursztyny z drugą połówką. Było super. Może uda mi się wpaść na dłużej, wtedy z dziką frajdą wpadłbym do Ciebie. Akurat moja żona uwielbia helki, więc zapewne widok tych u Ciebie wprawi ją w zachwyt. Nie słyszałem, że H. minor też ma taką formę - GENIALNIE! Akurat ten gatunek jest wyjątkowo łatwy w hodowli, więc mam nadzieję, że łatwiejszy w rozpowszechnieniu. Żebym to ja miał więcej miejsca na helki, to bym je hodował. Muszę pomyśleć, może jakieś dłuższe terrarium bym w piwnicy zrobił albo drugie, trochę wyższe dla helek. Czasami jest tak, że młodociany osobnik nie posiada dobrze wyrażonej cechy 'Variegata', ale dorosły już tak. Z radością zobaczyłbym tę H. minor 'Variegata'.
-
Prześliczne rośliny, aż chciałoby się zobaczyć je na żywo. Nie trzeba lecieć do Wenezuli, wystarczy zajechać do gdańska. To nie jest albinos a forma 'Variegata'. Oczywiście, jeżeli mówimy o liściach, bo nie wiem jak zakwitnie. Zdarza się bardzo rzadko, że taka forma wyradza się z osobnika na osobnika, ale jednak najczęściej jest trwała, bardzo mnie ciekawi, jak będzie w przypadku tej ciekawostki.
-
Gratuluję przepięknych roślin. Może kieedyś, uda mi się też takie mieć na jakimś rasowym torfowisku.
-
Będzie rósł na słońcu, a nawet w półcieniu i pełnym cieniu, tylko, że wolniej. Tempo wzrostu zależy od ilości światła.
-
Tylko pogratulować przepięknych roślin.
-
Nie wierzę, żeby upały zrobiły cokolwiek tym roślinom. U mnie też są siewki i też na gołym torfie. Bywały upały po 30*, nie ma to żadnego znaczenia dla roślin, które mają zawsze dostęp do odpowiednich ilości wody. Jakoś nie wierzę, że zawsze miały wystarczająco mokro. Osobiście obstawiam, że jednego razu podłoże podeschło, a wtedy dopiero rośliny mógł dobić upał. Szkoda...
-
Przesyłam kilka zdjęć z mojej piwnicy: Podłoże eksperymentalne rozesłane innym - brak wzrostu. Wermikulit - brak wzrostu. Podłoże macierzyste w pojemniku pierwotnym - aktywny, intensywny wzrost. Najwyraźniej trzeba by było poeksperymentować na zdecydowanie większej liczbie podłóż. Zakładając najgorszy możliwy rozrost, sugerując się zeszłym rokiem, powinienem już zobaczyć choćby ślad "świecenia" w pojemnikach z testowanymi podłożami. Jak widać, nie ma żadnego wzrostu, podczas gdy na podłożu macierzystym jest i to bardzo aktywny, choć ono nie było czyste, więc stąd takie tempo. Nie mniej rozrost pojawił się na podłożu macierzystym. Rozważam pojechanie po naturalne podłoże w większej ilości, żeby umożliwić innym hodowlę tego gatunku. Wyjazd pod Chemnitz nie jest niemożliwy, jednak od razu zaznaczam (!!) - nie mam czasu na pakowanie i rozsyłanie tylu przesyłek. Mogę spakować większy wór do jednej dobrej duszy, a dalszym przepakowywaniem i rozsyłaniem będzie musiała zająć się już ta dobra jednostka. Jeżeli znajdzie się ktoś taki, ja mogę rozważyć pojechanie po podłoże naturalne. Osoby, które straciły swoje sadzonki, będą mogły liczyć na ponowną porcję jeszcze w tym roku za jedynie koszty pakowania i wysyłki. Osoby, które jeszcze go nie dostały, to chyba nawet dla nich lepiej, że jeszcze go nie dostały. Tyle mogę zrobić. Mam bardzo ograniczony czas wolny, potrzebuję go, aby żyć, więc nie mam siły pakować tylu porcji podłoża, przesyłek i wybierać się z tym na pocztę (kogoś będę musiał poprosić w tym o pomoc). Także czekam na wiadomość od dobrego człowieka i odezwę się, jak takowy się znajdzie. Wyjazd pod Chemnitz mogę potraktować relaksacyjnie. Potrafię jeszcze rozrysować sobie tak proste reakcje jak powyższa, tylko zakłada ona, że przeprowadzona reakcja właśnie tak wyglądała, podczas gdy nie była to reakcja czystego węglanu wapnia z kwasem solnym, a skały, która może mieć bardzo zróżnicowany skład. Dla przykładu mogła zajść tam reakcja z metalami, a wówczas produktem reakcji będzie również wodór. Poza tym, nawet jeżeli produktem reakcji jest dwutlenek węgla, to jego pochodzenie z węglanu wapnia nie jest zdeterminowane, gdyż może pochodzić z innego węglanu, na przykład magnezu. Nie neguję możliwości obecności węglanów wapnia w tej skale, ale nie wykluczam też obecności innych związków, których reakcja da gazowanie w reakcji z kwasem solnym. Nie należy ukierunkowywać swoich obserwacji, jeżeli inne możliwości nie zostały stosownie wykluczone.
-
Hmmm... jest koncepcja. Z tym, że i mika (sprawdzałem) ma w swoim składzie wapń, tylko czy on się uwalnia do wody, a jeżeli tak to w jakich ilościach. Spróbuję dzisiaj zrobić ten eksperyment.
-
Aż tak dobrze na chemii się nie znam, ale wydaje mi się, że gazowanie nie oznacza jednoznacznie dwutlenku węgla, bo mogą powstać też inne gazy w takiej reakcji. Poza tym reakcja wcale nie musi pochodzić wyłącznie ze skały, ale i z organizmów, które w niej żyją? Trochę mi biologia przez lata w głowie zwietrzała... :/ Wiem, że to jest łupek, nie wiem jaki, bo nie jestem w stanie się dowiedzieć, traktuję go jak skałę bezwapienną i takie trzymam w nim rośliny, które w nim rosną; jak dla przykładu Primula minima, który z doświadczenia wiem, że jest gatunkiem wapienio-fobijnym i wręcz nie dzierży żadnej formy jonów wapniowych w podłożu, które całkowicie hamują jego wzrost. Rośnie, żyje, jak dla mnie sukces. Czy skała, którą wysłałem ma jony wapniowe, nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Po prostu sam na niej eksperymentuję, bo nie mam niczego innego. Oczywistością jest, że najlepsze byłoby podłoże z naturalnego środowiska, ale tego miałem jedynie na pierwszy pojemnik i dodatkowo musiałem je dłubać spomiędzy kamieni na ścieżce, bo był tam prawie sam kamień albo miałem do wyboru mocno przemieszane podłoże z materią organiczną z lasu. Nie będę też jechał specjalnie 225km za Chemnitz, żeby pozyskać naturalne podłoże. Ja swojego mchu już z tydzień nie widziałem, ale ostatnio żył i miał się dobrze. Wzrostu natomiast nie widziałem. Tak samo trzyma się na wermikulicie - brak jakiegokolwiek wzrostu. Nie wiem czym to jest uwarunkowane. Za dużo ma liści? Jutro po pracy mogę zrobić zdjęcia swoich pojemników, żeby pokazać, że ciągle żyje. Natomiast nie będę go ruszał do momentu aż zacznie rosnąć albo nie padnie. Wiem, że ogólne warunki wzrostowe, jakie posiadam, są odpowiednie, więc jedyną zmienną będzie podłoże. Jeżeli okaże się, że jednak zacznie w końcu rosnąć, to znaczy, że przyczyną niepowodzenia innych jest nie podłoże, a warunki. Jeżeli padnie, informacja będzie jasna - podłoże było nieodpowiednie. Nie mam możliwości testowania wielu różnych podłóż, bo ich nie posiadam. Ale, jeżeli kogoś najdzie jakaś koncepcja i podeśle mi pomysł na podłoże, które można zakupić, ja je chętnie kupię i posadzę kilka porcji na próbę, to znajdziemy coś odpowiedniejszego. Może zwykły piasek okaże się odpowiedni, choć wydaje mi się zbyt ubogi. Informowałem kilkukrotnie, że podłoże jest eksperymentalne i nie mogę dać na nie gwarancji, a lepszego nie posiadam i innej propozycji sam dać nie mogę. Jeżeli uda się znaleźć właściwe podłoże, łatwo dostępne dla wszystkich, to gdy mi się mech namnoży, możemy powrócić do tematu wysyłki samego mchu, bo sprowadzać podłoża i pakować go ponownie nie będę - nie mam na to czasu. Co do ruchu powietrza, moje pojemniki miesiącami są zamknięte na szczelnie i nie otwieram ich, a nawet nie dotykam, więc bezruch powietrza to nie jest żaden problem dla tego mchu. Głównego pojemnika nie otwierałem od czasu dzielenia mchu, który żyje w nim w najlepsze. Sprzed chwili (19:45): Doszukałem się informacji, że skład skał, gdzie rośnie ten mech to łupek mikowy oraz jakiś Garbenschiefer (cokolwiek to jest, bo nie mogę się doszukać). Łupków mikowych nie posiadam i nie mam dostępu, i nie wiem, co to jest za łupek, na którym eksperymentuję. Jeżeli ktoś ma dostęp do łupków mikowych i wie, jak je rozpoznać, to ten może śmiało je zastosować, bo w takim rósł w naturze i u mnie też dał radę.
-
U mnie też nie rozrasta się ani na podłożu tym, co rozsyłałem wszystkim, ani na wermikulicie, jedynie lekko rozrósł się na starym podłożu, ale tam już były fragmenty jego "plechy", więc nie jest to zaskakujące. Dziwi mnie, że tak wolno rośnie. Pierwszy wzrost na podłożu naturalnym zobaczyłem w połowie sierpnia, a sadziłem go około połowy maja, więc niby jeszcze czas ma. Dieball, może masz za ciepło? Ja go trzymam w temperaturach piwnicznych. Niby dobrze rośnie w temperaturze do 27*C, ale na skale, w przedsionku jaskinki, nie będzie miał takich temperatur. Jeżeli chodzi o podłoże ze środowiska naturalnego, tego zdobyć w tej chwili nie jestem w stanie. Poza tym nie ma sensu rozpowszechniać rośliny, jeżeli nie da rady jej hodować na podłożach w miarę łatwo dostępnych, stąd liczę, że na wermikulicie jednak zobaczę jakiś wzrost. Jeszcze poczekam, nic mnie to nie boli. Moje sadzonki jakie były, takie dalej są. Jak widać roślina dla cierpliwych.