Skocz do zawartości

Cephalotus

Administrator
  • Liczba zawartości

    4082
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Cephalotus

  1. Dlaczego Ty masz tak dobrze? Jestem letko zazdrosny... Ciekawe, a nie będzie się rozszczelniać ten styropian? Bo, skoro ma tam być tyle wilgoci, to tak wydaje mi się to słabo zabezpieczone. Czy to sprawdzona metoda, czy ktoś tak teraz na nią nagle wpadł i będzie testować? Ściana została zabezpieczona jakąś specjalną nieprzemakalną farbą? Klimatyzator zniesie taką wilgotność powietrza?
  2. Na zdjęciu nie jest pokazany osobnik, o którym mówię. Ten otrzymałem w formie dorosłej rośliny. Może siewka i straciła rangę kultywaru, ale swoich cech w ogóle. Opisu nie znam. Chyba żywotność tej formy sprawiła, że została jakkolwiek nazwana. Poza tym wątpię, aby ktokolwiek wiedział czy ma roślinę z podziału czy siewu. Roślina się łatwo nie dzieli, choć jest to możliwe i można ją wegetatywnie rozmnażać. Kwitnienie zasadniczo ją wyczerpuje. Pytanie tylko po co ją dzielić, skoro potrafi nasiewać się jak głupia bez czyjejkolwiek pomocy. W związku z czym śmiem zaryzykować stwierdzenie, że pojedyncze osoby na świecie mają kultywar, a 99% posiada jedną z jego siewek. Zasadniczo tej nazwy używa się w bardzo prostym celu - ułatwienia handlu tą rośliną. Kultywary nie są traktowane na równi z czystymi gatunkami nawet, jeżeli faktycznie nimi są. Jest po prostu inne traktowanie Spiranthes 'Chadds Ford' a inaczej Spiranthes cernua var. odorata, choć pierwsza jest tylko czyjąś selekcją. Często pod nazwami są oferowane również mieszańce, a tych ochrona nie dotyczy nawet, jeżeli pochodzą z natury... chyba, że coś się w tej kwestii ostatnio zmieniło, a mnie to umknęło. Jest samopylna, produkuje tony nasion i sieje się w każdym dogodnym miejscu... raz mnie bidulka zakwitła na moim zacienionym torfowisku, a potem znalazłem rosnącą "jakąś" siewkę w donicy na tarasie. Tam najwyraźniej jej bardziej przypasowało. Teraz nie wiem, co z tym fantem zrobić. Jak ktoś chce nasiona, mogę wysłać, ja nie mam gdzie ich wysiać, a marnować mi szkoda. Tylko trzeba będzie mi się przypominać, bo ja po prostu niezłośliwie mogę o tym nie pamiętać.
  3. Drapieżnik2000, właśnie miałem to poprawić, bo w ogólnodostępnej ofercie właśnie ta roślina jest dostępna, wymieniona powyżej. Jedynie z profesjonalnych szkółek zagranicznych byłaby szansa na dostanie czegoś bardziej pierwotnego. Także poprawię tę nazwę. Roślina jest piękna, kwitnie późno, jako ostatnia z ostatnich, nasiewa się sama wszędzie, gdzie ma odpowiednie warunki - mnie wsiała się do doniczki stojącej na tarasie i po 3 latach zakwitła. Jest genialna jako towarzystwo dla roślin owadożernych na torfowisku, a nawet myślę, że sama również będzie się pięknie prezentować.
  4. Ptaah, ja już dawno temu pisałem o swoim negatywnym doświadczeniu związanym z zimowaniem kapturnic w doniczkach na zewnątrz w Polskich warunkach. Wniosek był już dawno temu przedstawiony, jako zły pomysł dla sporej liczby gatunków. Ten wniosek został upubliczniony i od lat widnieje w opisie hodowli kapturnicy, nie rozumiem dlaczego miałbym w tej kwestii się cyklicznie powtarzać. Opis powstał po stratach doświadczonych dwukrotnym zimowaniem kapturnic w doniczkach. W tej chwili eksplorujemy pełen potencjał mrozoodporności kapturnic, nie tylko na balkonie, w doniczkach. Celem tego jest poznanie nie doniczkowej czy ogólnie szklarniowej hodowli tych roślin, która stosowana jest znacznie dłużej, niż hodowla w przydomowym torfowisku. Skoro jest już sprawdzona i potwierdzona wiedza w przypadku hodowli doniczkowej, szklarniowej czy zimowaniu choćby w lodówce, to po co zgłębiać coś, co już jest poznane i stosowane powszechnie. Moim celem jest poznawanie aspektów hodowli kapturnic w gruncie, czegoś, co nie miało praktycznie miejsca przed tym, jak sam zacząłem eksperymenty w tej tematyce, licząc się ze stratami, jakie mogę ponieść z tego powodu. Dlatego uprzejmie proszę, aby nie przypisywać mi ograniczonego sposobu myślenia i błędnych założeń, bo ja doskonale wiem, że większość osób hodujących rośliny owadożerne w Polsce nie ma ogrodu, a jeszcze mniej posiada szklarnię. Wydawało mi się, że z kontekstu moich wypowiedzi i udostępnionej wiedzy, można to wywnioskować. Natomiast te rozmowy są dla tych, którzy mają jednak ogród i chcieliby hodować w nim kapturnice, zamiast chować je do domu/piwnicy i zimować w kontrolowanych warunkach, ale mają obawy związane z możliwością straty swoich cennych roślin w ogrodzie. Mnie też nigdy nie zależało, aby innym ginęły ich rośliny, a oni realizowali dla mnie podstępnie podrzucone koncepcje na eksperymenty, które zgłębią dla mnie tajniki kapturnic. Zawsze pierwszy testuję, eksperymentuję, ryzykuję i ZAWSZE dzielę się swoimi doświadczeniami, wnioskami, obserwacjami i teoriami dla dobra ogółu. Mam nadzieję, że to jest dla wszystkich oczywiste, wiadome, widoczne? Bo chyba dało się to zobaczyć przez te wszystkie lata? Potrafię wyciągać poprawne wnioski z prowadzonych eksperymentów, przeprowadzanych możliwie poprawnie do posiadanych warunków. Wszystko robię nie po to, aby chwalić się, łechtać swoje ego cudzymi pochlebstwami, jakie to mam piękne rośliny i jestem genialny. NIE. Robię to wyłącznie dla ludzi, którzy chcieliby mieć podobne albo i lepsze efekty od moich, minimalnym kosztem i/lub nakładem pracy. Więc na prawdę proszę mnie nie demonizować i moich koncepcji, jakobym nie wiedział co innym polecam. Koncepcji, których nie wyssałem sobie z palca, na które mam ugruntowanie potwierdzenie nawet w literaturze, choć raczej niepolskiej. Nie zauważyłem, aby w Polsce ktoś chciał zbadać temat kapturnic na torfowisku przede mną. Jakoś nie rzuciły mi się czyjeś opisy, eksperymenty i wnioski przed wyprodukowaniem własnych. A jeżeli ktoś takowe miał, to dlaczego się nie dzieli tym dla dobra ogółu? Od czasu, gdy dojechała mnie w życiu praca i nie mogę już rozwijać ani siebie w tematyce roślin, ani zdobywać dla innych nowych doświadczeń, przez te ponad 2 lata nie pojawiły się na forum jakieś rozwojowe rewelacje, a szkoda, bo bardzo na nie ciągle liczyłem, zważywszy, że są nie od dzisiaj osoby na forum zdolne do tworzenia praktycznej, sprawdzonej wiedzy. Jeżeli mi umknęły, to przepraszam i uprzejmie proszę, aby osoby, które wiedzą, gdzie one są, ułatwiły mi odrobinę życie i je podesłały na PW. Wiedzy o rosiczkach bulwiastych nie rozpowszechniły i nie udostępniły osoby, które na lata przede mną hodowały je z sukcesem. Opis o dzbanecznikach, aby powstał dosłownie jakikolwiek to musiałem się długo dopraszać. O pigmejach ciągle nikt nic nie stworzył obszerniejszego, a mój eksperyment umarł w trakcie, zabity przez zaniedbanie, spowodowane przepracowaniem. Rozumiem, że nie ma chętnych, aby zgłębić tę wiedzę dla dobra innych? Szkoda. Ja nie rzadko, kierując się radami osób z sukcesami w hodowli jakieś rośliny, z którą ja nie miałem doświadczenia, najczęśniej nie potrafiłem powtórzyć tych sukcesów. Natomiast na powtarzalność moich doświadczeń u innych nie narzekam. Szczególnie ulubowałem sobie PW z zażaleniami, że coś się nie udało, a mój opis się nie sprawdził: "zrobiłem wszystko, jak było napisane, ale jedną rzecz zrobiłem totalnie po swojemu, wbrew opisowi i mi roślina nie porosła, Twoja wina." Tak, wszystko z jednym wyjątkiem. Tak standardowo wyglądają zażalenia słane do mnie na PW. Ale nie uważam, że opisanej przeze mnie wiedzy i doświadczeń nie da się udoskonalić. Jakoś nie zgłaszają się do mnie osoby z obserwacjami własnymi, abym dodał ich odkrycia do opisu i dopisał jako autora. Szkoda. Jeżeli moje opisy są jednak niezrozumiale napisane, ja je poprawię, nie mam jednak wpływu na czyjś brak umiejętności czytania ze zrozumieniem. Jeżeli napisanie tego raz nie wystarczy, powtórzę: wiedzę, którą zdobywam, pozyskuję dla innych, nie dla siebie. Dlaczego więcej osób tak nie postępuje, choć absolutnie może i moim zdaniem powinno? Twojemu punktowi 1. mówię: że to zależy, bo są gatunki, które można tak zimować, choćby S. purpurea, która jest mrozoodporna ponad granice możliwości mrozów tego kraju. Jednak szersza wiedza na ten temat nie jest jeszcze (w Polsce) dogłębnie poznana, a ponieważ dokonałeś uogólnienia, strasząc przy tym ludzi, mało kto będzie nawet chętny spróbować czegokolwiek w tym zakresie, zakładając z góry, że po prostu tak nie należy robić, pomijając opcję, że można tak robić w niektórych przypadkach. To forum nie składa się jedynie z amatorów bez doświadczenia ale i profesjonalistów z własnymi obserwacjami i wnioskami. Dlaczego głównie stajesz po stronie tej liczniejszej grupy, zniechęcając jednocześnie tę, która może być rozwojowa dla pozyskiwania wiedzy na temat roślin owadożernych? Ciągle brakuje mi Twoich relacji z tego jakie gatunki kapturnic zimowałeś, jakimi sposobami poza standardowymi to robiłeś, w którym momencie i przy jakich warunkach padły? Które przeżyły o ile jakieś przeżyły? No i najlepiej jeszcze jakby była dokumentacja zdjęciowa. Będziemy mogli w grupie usiąść do analizy Twojego, negatywnego z dotychczasowych opisów, doświadczenia na temat zimowania kapturnic w kontekście ich mrozoodporności. Proszę, przedstaw nam jakiś namacalny konkret. W punkcie 3. zapomniałeś dodać: "o ile spełniają punktu 2." - w przeciwnym razie wprowadzasz innych w błąd, bo każdy z punktów jest niezależny od siebie, o ile nie wykażesz między nimi jakiejś zależności. W przypadku punktu 3. jest bezpośrednia zależność od punktu 2., gdyż jeżeli rośliny hodowane w szklarni, w mieszkaniu czy na balkonie zostaną stosownie wcześnie wsadzone do gruntu, aby mogły się w nim właściwie ukorzenić, mogą być zimowane w gruncie. To jest poprawnie przedstawiony mój wniosek. Wszystkie moje kapturnice pochodziły pierwotnie z hodowli szklarniowej, a posadzone na początku lata, przystosowały się do warunków zewnętrznych i zimowały w gruncie. Twój punkt 5. - nie dochodzą kwestie okrywania na zimę, bo ja niczego nie okrywam w gruncie. Dopóki nie zgłębię tematu i nie zrozumiem, jaka okrywa jest w ogóle korzystna, a pozbawiona ryzyka, toteż nie będę jej proponował. Skoro, bazując na doświadczeniach innych osób, jest więcej ryzyka, jak korzyści ze stosowania okrywy, która być może jest poprawnie/błędnie wykonana, to proponuję brak okrywy. Nie wypowiadam się na temat okrywania roślin w doniczkach. Na tent temat niech wypowiedzą się osoby z sukcesami, ja nie posiadam własnych doświadczeń w zakresie okrywania kapturnic w doniczkach, a z nieokrywanymi mam negatywne doświadczenia, opisane dawno temu. Punktom 2. i 4. - chwilowo mówię: TAK, dopóki nie uzyskam doświadczeń potwierdzających lub modyfikujących te punkty lub ktoś inny ich nie przedstawi. Styg, dziękuję Ci za informację. Człowiek uczy się całe życie i głupi umiera. W nowym roku złożę na forum ofertę. Zapłacę za kapturnice osobie, która posadzi je na właściwie skonstruowanym torfowisku. Właściwie = według moich, a nie własnych wytycznych. Rośliny wybierze sobie sama, na mój koszt i nie będą to 2-3 rośliny a reprezentatywna grupa. Potem będzie dokumentować ich zachowanie.
  5. Piotrze, nie chciałem zasugerować, że wszystkie rośliny z marketów są beznadziejne. Zgodzę się, że ja musiałem natrafić na taką roślinę. Nie mniej mam do niej pewien sentyment i szkoda mi się jej pozbywać tylko dlatego, że nie ładnieje. Nie mniej wierzę, że inne rośliny mogą być ładne. Ja tę wybrałem, bo uznałem, że jest zmarniała warunkami i chciałem ją odratować. Tymczasem zapewne trafił mi się jakiś gargulec. Może w szklarni wyglądałaby lepiej - tak też przecież urosła pierwotnie. Jak pisałem i S. flava var. rugelii czy S. oreophila będą ładnie wyglądać przy ilości światła 6h. Normalnej S. purpurea nie mam, więc nie mogłem się wypowiedzieć. Stąd starałem się nie generalizować. Widzisz, moja mama stosuje jakąś agrowłókninę na wiosnę, chroniąc swoje sadzonki warzyw przed przymrozkami, jeżeli zapowiadają jakieś spadki temperatur. W ciągu dnia właśnie w okresie ciepłych dni wiosennych pod nią jest po prostu jak w saunie. Dla mnie nie jest to normalne, taka parówka i zastój powietrza o tej porze roku. Przyznaję się, że gdybym miał okrywać swoje rośliny użyłbym w tym celi właśnie tej agrowłókniny, bo nie pomyślałbym, że jest inna, skoro moja mama posiada całe długie metry takiej samej w wielu egzemplarzach i stosuje do różnych celów, nie tylko warzyw. Kiedyś stosowała do klematisów, to jej obumierały rok rocznie z jeden dwa, więc zaczęła stosować gałązki świerkowe, jodłowe lub z jałowca. Jeżeli stałoby się kapturnicom coś niepożądanego pod taką włókniną to zwaliłbym winę na nią, po części słusznie, bo pozostała część winy leżałaby w mojej niewiedzy. Po tym, co napisałeś, zaciekawiło mnie, jaka jest agrowłóknina zimowa. Aż chciałbym ją przetestować. Jednak na pewno nie chciałbym, aby moje rośliny spoczywały pod nią, gdy na zewnątrz temperatury byłyby już wyraźnie dodatnie, z nocnymi przymrozkami, a słońce mocno by przygrzewało. Nie wykluczam, że bałbym się je jednak odkryć za wcześnie, a zakrywanie na noc i odkrywanie na dzień nie byłoby dla mnie ani przyjemne, ani możliwe. W swojej hodowli dążę do uproszczenia opieki, bo nie mam na nią czasu. Szukam skutecznych i prostych metod.
  6. Dzięki MacieMM i Capensi za wpis w temacie, bo każde doświadczenie jest cenne. Maćku, nie jestem w stanie ogarnąć wszystkich mieszańców kapturnic, ale Twoje wyglądają, jakby gdzieś tam jednak z S. purpurea miały coś wspólnego, a te jednak są zdecydowanie odporniejsze od czystych gatunków czy mieszańców innych jak z S. purpurea. Tak jeszcze tylko zapytam lekkim off topem czy muchołówki Ci przeżyły, bo z doświadczenia wiem, że tylko w gruncie i tylko przy zmniejszonej wilgotności podłoża mają szansę zimą. Wówczas najczęściej cała nadziemna część ginie i zostaje tylko ich cebula. Capensi nie ma co oczekiwać, że kapturnice w naszym klimacie w gruncie będą osiągały takie rozmiary, jak w ich środowisku naturalnym czy naszym klimacie w szklarni. Nie mamy takiej ilości światła i długości dnia, jak ma to miejsce w ich środowisku naturalnym. Jednak wielu osobom będzie łatwiej stworzyć torfowisko w ogrodzie, dobrze zbudowane, jak w pełni funkcjonalną (dogrzewaną) szklarnię. Zależnie od potrzeb - mieć całkiem niezłe rośliny - można zbudować torfowisko ALBO mieć szczyt możliwości kapturnic - można wybudować szklarnię. Należy dostosować miejsce i sposób hodowli kapturnic zależnie do własnych potrzeb i możliwości. Masz strefę mrozoodporności 6B, ja mam 7A, różnica w temperaturach średnich w skali roku między naszymi miejscowościami nie będzie drastyczna. Dla przykładu, dzisiaj u mnie Meteo.pl pokazuje 0°C, niech będzie, że 1°C, dla Łodzi (która jest jeszcze dalej na wschód od Ciebie) pokazuje -2°C. Różnica temperatur, przynajmniej teraz, nie jest jakaś duża, choćby było coś rzędu >5°C , czy do 8°C lub więcej, co zdecydowanie w skali roku zrobi już różnicę. Zresztą różnica temperatur między strefą 7A a 6B wynosi właśnie te 2-3°C. To jest analiza na podstawie STARYCH map mrozoodporności. Ponieważ klimat się jednak ociepla, oto są przykładowa, aktualniejsza mapa dla Polski: KLIKNIJ TUTAJ. Jednak dla uproszczenia uznajmy, że ze względu na Twoje położenie względem mnie w kierunku wschodnim ta różnica faktycznie istnieje, więc będzie na poziomie 2-3°C, w porywach 1-2°C więcej. Powiedzmy to sobie szczerze, jest bez dramatu, jeżeli rośliny posiadają jakąkolwiek mrozoodporność i nie są tropikalne czy mrozoodporne do +5°C. W związku z tym, absolutnie nie rozumiem, dlaczego choćby Twoja S. leucophylla rośnie i wygląda jakkolwiek normalnie we wrześniu, podczas, gdy na właściwie nasłonecznionym torfowisku mojej kuzynki już w połowie czerwca mają właściwe dzbany. Fakt, nie są takie i nie będą, jak w szklarni. Fakt, są późniejsze od innych kapturnic, jednak ten klon, wyglądał u mnie tak w doniczce, chowany na zimę, jak w gruncie. Tylko jeden raz miałem większy dzbanek w hodowli doniczkowej na zewnątrz. Opisany przez Ciebie problem dotyczył mojej rośliny hodowanej w doniczce, bo nie miała dla siebie optymalnych warunków - wystarczająco dużo słońca. Jestem natomiast pewien, że w dogrzewanej szklarni mógłby osiągnąć znacznie więcej. Innymi słowy, w przypadku tego gatunki i tego klonu, bez szklarni nie uzyskam nic więcej. Z torfowiskiem uzyskałem brak zmartwień i stabilny wzrost na poziomie hodowli w doniczce, którą musiałem chować na zimę. S. leucophylla var. alba też dała sobie radę bez problemu, choć dostałem roślinę uciętą z podziału z symbolicznym, pojedynczym korzonkiem. W dalszym ciągu puściła chyba ze 3 całkiem normalne dzbany w pierwszym sezonie wegetacyjnym. S. minor - faktycznie rośnie najsłabiej na torfowisku, ale ja nie miałem też do niej szczęścia w hodowli doniczkowej. Trochę jeszcze nie rozumiem tego gatunku. Wydaje mi się, że musiałby rosnąć w wodzie, na brzegu oczka, aby wyglądać dobrze. Dopóki tego nie sprawdzę, aby osiągnąć cudowny wygląd u tego gatunku albo trzeba mieć szklarnię, albo może jakiś żywotniejszy klon. To zawsze ma znaczenie! S. alata - w doniczkach łatwo wymarza, szczególnie, gdy ma za mokro, ale w gruncie testowałem różne lokanty i odmiany. Rośnie super, pięknie się wybarwia, nie mam do niej zastrzeżeń. W tym S. alata var. nigropurpurea ? rosła obłędnie i tylko się powiększała na słonecznym torfowisku. S. flava - banał na torfowisku. Zresztą dopiero po 3 latach w gruncie zaczęła wyglądać wręcz cudownie. Nawet u mnie, w za słabo nasłonecznionym miejscu. S. flava var. rugelii ma cudowne dzbany i nigdy takich nie miałem w doniczce. S. flava var atropurpurea, var. cuprea, var, rubricorpora - absolutnie bez problemu. S. oreophilla - trzy formy, żyłkowana, żółtawa i całkowicie zielona ? nawet na moim słabo nasłonecznionym torfowisku rosną genialnie i są chyba najdoskonalszym wyborem na torfowisko z niedostateczną ilością słońca dla innych gatunków. Wcześniej jednak zginęła mi w mokrym podłożu, a zimowana w doniczce, na tarasie bez żadnych zabezpieczeń. Więc do donicy nie polecałbym, na torfowisko, owszem. S. rubra var. gulfensis - na torfowisku u kuzynki porosła fantastycznie, wręcz fenomenalnie. U mnie S. rubra ssp. alabamensis i ssp. jonessi rosły w miarę jeszcze, jak miały więcej światła, gdy czereśnia podrosła i zrobiło się go mnie - bieda. Na torfowisku kuzynki brakło miejsca, więc u mnie się mordowały, dlatego je oddałem pod opiekę komuś innemu. S. psittacina - mnie na torfowisku rosła stabilnie, lepiej, jak w doniczce i pierwszy raz nawet mi tak zakwitła po wielu latach jej posiadania. Zdecydowanie ceniła sobie większą wilgotność podłoża, i posadzona została w lekkim obniżeniu, gdzie torfowiec jednak rósł stabilniej, niż na podwyższonej części. S. purpura - mój pierwszy okaz z OBI - ten osobnik to jakaś porażka! Nigdy, ani razu nie wyglądał dobrze. Zapewne jest z jakiegoś tkankowego in vitro i nigdy nie miał do końca normalnych dzbanów. U kuzynki natomiast z polskiego sklepu i mamy normę. S. Adrian Slack - taka rzadka, taka unikatowa, a rosła absolutnie normalnie u kuzynki. Pierwotnie u mnie, nie wybarwiał się w ogóle, więc został przeniesiony w bardziej nasłonecznione miejsce, a tam wypuścił normalne dla siebie dzbany. Mało, ale ten typ tak ma. S. x excellens - rosła cudownie, a nawet po roku w ogrodzie zakwitła, choć była z wiosennego podziału. S. 'Ladies in Waiting' - u mnie z braku światła bida z nędzą, u kuzynki powoli, ale do przodu, bez szału jednak. Inne mieszańce, których nazw nie pamiętam, a widać na zdjęciach w tym poście: KLIKNIJ TUTAJ. Jeżeli taki wygląd kapturnic i torfowiska nie jest dla kogoś zadowalający i oczekuje od nich zdecydowanie więcej, to chyba pozostaje takiej osobie tylko dogrzewana szklarnia, gdyż przynajmniej ja, w doniczkach na tarasie nigdy nie miałem tych roślin ładniejszych z JEDNYM wyjątkiem: S. 'Ladies in Wiating' - ta jedynie na poręczy tarasu w mojej kaskadzie, wyglądała lepiej - wniosek: lubi mieć mokro i stabilnie, przynajmniej w okresie wzrostu. Oczywiście chowana była wówczas na zimę. Jeżeli miałbym na chwilę obecną wysnuć jakieś wnioski na temat kapturnic i ich mrozoodporności na podstawie obserwacji w zbudowanych przez siebie dwóch torfowiskach, które różnią się stopniem nasłonecznienia oraz torfowisk innych użytkowników, w tym Twoim Capensi, to napisałbym, że: 1. dobrze nasłonecznione stanowisko to podstawa. 6-8h bezpośredniego słońca latem to za mało dla większości gatunków, aby wyglądały odpowiednio ładnie. Jednak i na takie warunki można dobrać gatunki i zapewne nie jednego mieszańca również. 2. Odpowiednio duży - czyli po prostu bardzo duży - zbiornik wodny, zapewniający roślinom stabilność, minimalizujący konieczność naszego nadzoru nad torfowiskiem, poprawiający efekt wzrostu roślin. I jeszcze raz - zapewniający roślinom stabilność. 3. Większość gatunków i form będzie wolało podłoże jedynie wilgotne, więc podwyższenie podłoża ponad próg odpływu wody z torfowiska zapewni im takie warunki, ale tylko w połączeniu ze spełnionym punktem 2. 4. Jeżeli chce się sadzić gatunki, które lubią po prostu stale mokre podłoże to nie łączyć ich na jednym torfowisku, nie sadzić obok siebie albo dobrze odgraniczyć jakiś fragment dla nich, jednak liczyć się z tym, że poziom wody na małym torfowisku i tak będzie się wahać, i tym roślinom będzie trudniej zapewnić stały wzrost na poziomie tafli wody. Wówczas stały dopływ wody byłby wskazany, bo tak ma to miejsce w naturze. 5. Żaden z gatunków i hodowanych przeze mnie mieszańców nie umarł podczas mrozów rzędu -22*C trwających kilka dni, ani regularnych nocnych spadków temperatury do -18*C przez bodajże 2 (musiałbym sprawdzić, czy czasem nie 3) tygodnie bez jakiejkolwiek pokrywy śnieżnej. Jeżeli dla kogoś nie jest to pełna mrozoodporność, to nic na to już nie poradzę. 6. Okrywanie agrowłókniną, folią plastikową, zwiększa ryzyko utraty kapturnic, szczególnie na wiosnę. Takie obserwacje mieli użytkownicy forum, bo ja nigdy swoich kapturnic w gruncie nie zamierzałem okrywać. Zastój powietrza, podwyższona wilgotność powietrza, łatwiejsze nagrzewanie się i zatrzymanie ciepła (szczególnie w słoneczne dni wiosenne), sprzyja przedwczesnemu wybudzeniu się roślin i chorobom grzybowym, a co za tym idzie zgonowi roślin. Zakrycie śniegiem jest pożądaną opcją, o ile w ogóle jest śnieg. 7. Oczywista oczywistość nad oczywistości(!!), roślin, które większość okresu wegetacyjnego trzymana była w doniczce i dalej: w pokoju, na zewnątrz lub w szklarni NIGDY(!) nie zimujemy w gruncie w tym samym roku! Litości! Te rośliny muszą się ukorzenić, potrzebują na to czasu, aby wrosnąć w podłoże. Jeżeli nie posadzimy ich na początku okresu wzrostu, nie ukorzenią się, jeżeli posadzimy je na przykład w drugiej połowie sierpnia lub jeszcze później. I ten problem jest zagadnieniem uniwersalnym dla roślin. Odmienny zależnie od rodzaju. Nawet gatunki, które mogłyby przezimować w doniczkach na zewnątrz, bez zagruntowania, posadzone w gruncie za późno dla swojego aktywnego wzrostu, nie ukorzenią się po posadzeniu w gruncie i zmarnieją albo nawet padną - takie sytuacje obserwowałem dla przykładu u obuwników - Cypripedium spp. Bądź przylaszczek - Hepatica spp. Sadzimy je do gruntu i naruszamy spokój korzenia w określonych przedziałach czasowych, gdy robimy to o innej porze, to liczymy się z negatywnymi konsekwencjami. Dodam, że w zimie to ja nawet tropikalnych roślin nie przesadzam, bo straciłem w ten sposób i tłustosze i rosiczki i żenlisee, a ostatnio zmarniał mi okropnie Anoechotchilus albo-lineatus w ten sposób. Jeżeli to, co napisałem powyżej nie przekonuje niektórych, obiecuję, że dostarczę kiedyś dowodów obszerniejszych i pełniejszych, tak, aby rozwiać wątpliwości największych sceptyków. Postaram się wówczas o dowody również z Polski centralnej i wschodniej.
  7. Właśnie o tym myślałem, jak zerknąłem na zdjęcia Twoich torfowisk, że torf pracuje, że wysycha, a rośliny tego nie lubią. Ja właśnie w tym celu najpierw przetestowałem zachowanie torfu w większym zbiorniku zanim zacząłem cokolwiek pisać na ten temat, czy stworzyć własne torfowiska. Dolny zbiornik wodny jest absolutnie najważniejszy w całej konstrukcji. Musi być duży i oczywiście szczelny. Woda musi mieć łatwą możliwość napełniania się, a powietrze uchodzenia. To zapewnia stabilność na długo. Im torf jest mokrzejszy tym szybciej wysycha. Nie potrafię dać jakiegoś liczbowego przykładu, poza tegorocznym, który zaobserwowałem w swojej kaskadzie. Zużywała ponad 38 litrów wody w ciągu 3 dni upałów. Ponieważ podłoże stale jest mokre. Kiedy woda się kończyła i donice stały w takich samych warunkach, ale bez podlewania, torfowiec nosił znamiona podsychania po 3 kolejnych dniach. Natomiast, aby cokolwiek ta obserwacja znaczyła, musze dodać, że aby ponownie napełnić same donice do maksimum potrzebowałem 20l. W związku z czym torf, który wysychał sobie bez podlewania, aby nosić znamiona wyschnięcia potrzebował 20l/3 dni, do kontrasty z 38l/3 dni, kiedy był utrzymywany stale mokry. Dlatego, jeżeli dolny zbiornik wodny na torfowisku jest duży, a torf już nie jest przesączony wodą, tylko wilgotny, stopień parowania spada. Rośliny mają stabilne warunki dłużej, a my potrzebujemy podlewać go rzadziej. Dlatego też w innym temacie napisałem, że tego lata musiałem swoje torfowisko napełnić do pełna, przelać jedynie raz w ciągu roku. Jedynie raz zeszło mi 80l, a potem wszystko już utrzymywało się na bezpiecznym poziomie. Jeżeli ktoś jednak chce trzymać D. anglica, która lubi mokro, torfowisko będzie nieekonomiczne dla tego gatunku, chyba, że ktoś zbuduje je na krawędzi dużego oczka wodnego w formie pływającego pła dla D. anglica, jak to często w naturze bywa. Dla kapturnic jednak subtelna wilgotność absolutnie wystarczy (dla większości gatunków, oczywiście, że nie wszystkich). One nawet preferuję takie warunki, a mając głęboki i rozbudowany system korzeniowy będą sięgały tam gdzie trzeba za wodą i będą miały jej pod dostatkiem. Zwracajcie uwagę na to, jak duży proporcjonalnie tworzycie zbiornik wodny do wielkości torfowiska i ilości torfu. Warstwa podłoża 20 cm jest aż nadto wystarczająca dla wszystkich roślin owadożernych, resztę może spokojnie zająć woda ukryta w donicach. W tym celu warto zainwestować w coś większego, lepszego, bo dobrze zrobione torfowisko będzie stabilne na lata.
  8. Jak ktoś przyjrzy się zdjęciom dostrzeże, jakie tam są unikaty. Przeniosłem je od sieboe, bo u mnie było dla nich za mało słońca i były po prostu biedne. Na tym torfowisku S. Adrian Slack wypuściła cudowne, dorodne liście, bodajże chyba ze dwa, może trzy. Jeden widać jeszcze świeży na zdjęciu z października 2016r. Gdyby została podparta, nie położyłaby się. Nie zmienia to faktu, że miała się dobrze i stale rozwijała. Brak dostępu do tych form jest dla mnie ciosem, bo zbierałem je, czekając czasem i trzy lata, aż udało mi się je dostać. Teraz nie wiem, co tam się dzieje, żyje, nie żyje, zagęściło się, uschło, zgniło... nic nie wiem. Doświadczenoe i wiedzę zdobyłem, tego nikt mi nie zabierze.
  9. Mniej, więcej, jaki procent torfowiska zajmuje taki zbiornik s dpniczek u Ciebie? CZoś na kształt tego, co widać na pierwszym zdjĘciu w temacie po prawej stronie czy zdecydowanie więcej? Jak zachowuje się wilgoć na twoich torfowiskach w przekroju rocznym? Głównie chodzi mi o lato, suszę, ulewne deszcze i wiosnę.
  10. Ze względu na brak kontaktu z tą częścią rodziny, u której znajduje się to torfowisko, nie jestem w stanie robić aktualizacji tego tematu. Przepraszam... życie. Ostatnie zdjęcia, jakie w ogóle posiadam są z października 2016r. Mogę napisać tylko tyle, że w sezonie wegetacyjnym w okresie letnim kapturnice wyglądały cudownie. Każdy odwiedzający był nimi oczarowany i nie dziwię się, bo wyglądały jak kwiaty, przy swojej różnorodności barw i kształtów. Żadna z posadzonych form czy mieszańców nie padła, a jedynie S. minor rósł najsłabiej (wydaje mi się, że dla niego jest tam po prostu za sucho). Poza tym każdy gatunek i forma, w tym S. leucophylla, S. leucophylla var. alba czy S. Adrian Slack rosły fantastycznie. Wiem, że bez zdjęć trudno będzie niektórym uwierzyć w moje słowa. Nie robi mi jednak różnicy, czy ja je potwierdzę w tym roku czy za kilka lat, jak wybuduję sobie porządne torfowisko, które nie będzie miało 6-8h słońca w ciągu dnia latem (a taką sytuację mam w moim ogrodzie). Ja udowodnię, że można każdą kapturnicę zimować na zewnątrz w Polsce i przeżyją nawet -18°C w spadkach nocnych przez przynajmniej 2 tygodnie, bez jakiejkolwiek osłony przed czymkolwiek. Należy jednak poszczególnym gatunkom zapewnić stosowne wymagania. Moją jedyną wątpliwością na chwilę obecną jest S. minor. Kluczową rolę w sukcesie stanowi dolny zbiornik wodny, który musi być duży, a nie symboliczny z dwóch powodów: 1. stanowi magazyn wody, im większy, tym większa stabilność wilgotności podłoża. 2. stanowi czynnik regulatorowy - gdy są obfite deszcze w okresie jesiennym, trudno jest zapełnić powiedzmy 80l wody przez deszcz na tak małej powierzchni, nadmiar wody odpływa do zbiornika, wypełniając go, ale nawet przy największych deszczach nie zdarzyło mi się, aby torfowisko się przepełniło. Takie sytuacje miałem jedynie po moim bezpośrednim podlaniu i przelaniu, wiadomo, tylko i włącznie latem! Jeżeli ktoś buduje torfowisko i robi szczątkowy albo symboliczny zbiornik wodny, albo go nie zabezpieczy przed dostaniem się torfu do jego wnętrza, wtedy on nie spełni swoich funkcji. Taki torf okresami będzie przesączony (w okresie letnim nie stanowi to specjalnie wielkiego problemu), a okresowo wyschnięty i będzie się kurczył, bo aż tak znowu dużo wody w torfie się nie magazynuje. Wbrew pozorom taka woda szybko wyparowuje z samego torfu. W konsekwencji pracujący torf to nic dobrego - sprawdziłem to już lata temu w przypadku swojej kaskady. Można potem zaobserwować, że podłoże osiada, szczególnie, jeżeli go chociaż trochę nie ubijemy wcześniej, aby zminimalizować ten naturalny proces, który i tak zajdzie. Jednak im jest mniejszy, tym lepiej dla naszych roślin i torfowiska ogółem. Natomiast najgorszą sytuacją jest, kiedy w okresie jesienno-zimowo-wiosennym rośliny siedzą w wodzie, dosłownie stoją w niej, bo torfowisko się przepełniło, gdyż nadmiar wody nie miał dokąd odpłynąć. Wówczas niestety, ale większość gatunków kapturnic odczuje to boleśnie, ginąc. Oczywiście, że nie wszystkie. Sarracenia purpura oraz jej mieszańce zniosą to znacznie lepiej niż wszystkie pozostałe. Ten proces zauważyłem trzymając kapturnice jeszcze w doniczkach i zimując je w nich na zewnątrz. Oprócz wyraźnie różnych zakresów tolerancji, jakie mi się wówczas wyklarowały wśród poszczególnych gatunków, to zauważyłem, że była jawna tendencja do obumierania roślin, które ginęły po prostu z nadmiaru wody. Taką rośliną była choćby S. oreophila, która zginęła mi całkowicie, mając mokro, a na torfowisku nie ma mokro (chyba że latem przeleję torfowisko celem jego porządnego nawodnienia). Ponieważ na dodatek ten gatunek nie jest uzależniona od dużej ilości światła, aby mieć ładne atrakcyjne, dorodne dzbany, toteż wygląda olśniewająco co roku, a mrozy rzędu -22°C nie były jej straszne. Oto kilka zdjęć, które do tej pory się nie pokazały, to będą też, niestety, ostatnie zdjęcia z tego torfowiska. Zdjęcie z 07.2015r. Inny kadr: Po lewej z tyłu: S. x excellens, z przodu: S. leucophylla var alba, z prawej z przodu: Sarracenia flava var. atropurpurea z tyłu: S. alata var nigropurpurea (wyprowadźcie mnie z błędu, jeżeli coś pomieszałem) Te same rośliny co wyżej, ale 2016.06. - wszystkie miały się świetnie, włącznie z S. leucophylla var. alba, po prostu nie mam już zdjęć z później, aby pokazać, że jednak nie zmarniała, a wyładniała. 2016.10. - koniec wegetacji i stąd kapturnice nie wyglądają już szałowo, ale możecie dostrzec, że dorosłe dzbanki też były i to wcale nie brzydkie. Na zdjęciu chodziło mi o storczyka: Goodyera odorata, która jest genialnym dodatkiem do kapturnic i torfowiska, bardzo łatwa do dostania. Spiranthes cernua var. odorata 'Chadds Ford' S. x excellens (2016.10.)
  11. Mam pytania o Twoje torfowiska. Masz może zdjęcia z budowy swojego torfowiska z wyjątkiem pierwszego, na którym widać, jak duży jest Twój zbiornik wodny w torfowisku? Czy dawałeś na doniczki lub ewentualnie inne plastikowe pojemniki, jakieś uszczelnienie otworów, aby torf nie wpadł do środka?
  12. Temperatura za wysoka, to znaczy, jakie ma temperatury przeciętnie w dzień i w nocy?
  13. Wiesz co... ale mnie się wydawało, że Ty masz bardziej umiarkowane warunki zimowania, niż zewnętrze. Ja nigdy bym nowo nabytej rośliny zaraz nie wystawiał na zewnątrz na zimę. Nie bałbym się do tam małego minusa, ale ta roślina ma jeszcze jeden młody liść. Moje już dawno, dawno temu przestały rosnąc i są przygotowane do zimy od dobrych dwóch miesięcy. Obawiam się, że Twoja zimy na zewnątrz nie wytrzyma, bo nie wygląda, jakby była trzymana na zewnątrz do tej pory. Nie można robić takich drastycznych zmian. Zresztą w doniczce nie każda kapturnica przeżyje każdy polski mróz. Zdecydowanie w tę zimę, zimowanie przeprowadziłbym w sposób łagodny.
  14. Roślina nie wygląda na aktywnid wzrastającą. Ma co prawda rozwijajacy lisć, ale nie idą już kolejne. Także wygląda na spoczynkujacą. Teraz zdecydowanie dałbym ją do chłodu, żeby się znowu nie rozbudziła. Tymi czarnymi plamkami bym się nie martwił. Mogły zadziać się dawno temu, nie są istotne, chyba, że zaczna nagle sie rozprzestrzeniać nowe na roślinie, w co wątpię.
  15. Jeżeli są na forum osoby, które mają jakiekolwiek doświadczenie w temacie zimowania kapturnic w gruncie na zewnątrz, proszę o podzielenie się tą wiedzą. Niezależnie czy doświadczenie było pozytywne czy negatywne, proszę je opisać. Każda wiedza jest przydatna. Jak posiadacie do tego jakąkolwiek dokumentację zdjęciową, to tym bardziej zachęcam do rozwijania tematu. Uważam, że jest ciągle niedostatek wiedzy w tym zakresie. Stworzenie jasnego, przejrzystego i popartego dowodami obrazu na temat zakresu wytrzymałości kapturnic na mróz, a może i nawet swoistej listy, będzie z dużą korzyścią dla wszystkich miłościków tej grupy.
  16. Jeżeli rośliny były trzymane w temperaturach pokojowych rzędu 18-25°C, to owszem, mogłyby przeżyć pewnego rodzaju szok. Byłoby szalenie nierozważne o tej porze roku trzymać kapturnice w takich temperaturach. Wydaje mi się, że były trzymane w warunkach o znacznie niższych temperaturach, i zmniejszenie ich z pokroju 10-15°C do 0°C nie powinno w negatywny sposób odbić się na ich zachowaniu. Czy roślina weszła w spoczynek można zobaczyć po stożku wzrostu, jeżeli aktywnie tworzyła nowe dzbanki, które jeszcze się nie rozwinęły czy widać nowe, które wyraźnie miały zamiar rosnąć, to znaczy, że nie była przygotowana do spoczynku i okres przejściowy z kilka tygodni mógłby się jej przysłużyć. Trudno powiedzieć jak długo należy wprowadzać roślinę w spoczynek, jeżeli była dotychczas źle przetrzymywana. Musiałby ktoś z takim doświadczeniem się wypowiedzieć, bo ja takowego nie posiadam. Przyjrzyj się swojej roślinie, przeanalizuj, czy stożek wzrostu wygląda na "śpiący" czy rosnący. Dla przykładu, na pokazanym zdjęciu przez Tomyyy'ego widać, że roślina jest rosnąca - ma młode nierozwinięte liście i idą jeszcze następne. Było ostatnio bardzo długo ciepło, sporo słońca, mogła roślina nie wejść w spoczynek choć jest to trochę dziwne, jeżeli stała na zewnątrz. Nocami jest już od kilku tygodni na tyle zimo, że powinny się wstrzymać ze wzrostem. W przypadku potencjalnego mrozu bałbym się o te młode liście, czy dałyby radę to przetrwać. W przypadku temperatury 0°C nie, bo nie ma co ich uszkodzić specjalnie.
  17. Z regulaminem będę musiał przysiąść z kimś do pomocy.
  18. Konkurs trwałbym myślę z rok, a na pewno kilka miesięcy. Przedstawianie każdego miesiaca w formie fotografii byłoby obowiązkiem uczestnika. Obserwujący mieliby możliwość obserwacji. W wyborze zwycięzcy miałoby udział zarówno Jury, jak i użytkownicy. 1/2 punktów pochodziłaby od jury, a druga połowa z ankiety od użytkowników. Czyli byłoby zdecydowanie ciekawie.
  19. Ponieważ dobry konurs ma ciekawą nagrodę, teraz mogę sobie na takową pozwolić. Nie każdemu chciałoby się brać udział w konkursie, dla samego lauru zwycięstwa. Dlatego wskrzeszę pomysł z konkursem na aranżację. Tylko zastanawiam się czy nie bardziej na nową, jak gotową. Część osób już ma coś zrobionego. Mnie zależałoby bardziej na zachęceniu innych do stworzenia czegoś nowego, choćby małego. Nagrody byłyby atrakcyjne. Drugi konkurs przyszedł mi do głowy niedawno - zaprojektuj eksperyment medyczny, który chcesz wykonać, a może wnieść praktycznie użyteczną wiedzę do hodowli roślin owadożernych. Należałoby oszacować koszty eksperymentu również. Zwycięzca/zwycięzczyni otrzymałby/łaby środki na taki eksperyment... powiedzmy do kwoty... 1000 zł... może mniej, może więcej, zależnie, jak ciekawy i wnoszący byłby to ekperyment. Kwota maksymalna byłaby wcześniej określona oczywiście. Jak Wam się widzą takie pomysły? Myślałem, aby z jednym z nich albo i nawet dwoma ruszyć z nowym rokiem. Trzeba trochę rozruszać forum i ludzi.
  20. Temat umarł śmiercią naturalną, więc złośliwie go wskrzeszę. W końcu ponownie dorwałem się do roślin Genlisea lobata i słuchają wyłącznie swojej intuicji udało mi się opanować ten gatunek. Po raz pierwszy ma się doskonale i obficie kwitnie Zrezygnowałem też z używania torfu w hodowli tłustoszy wapieniolubnych meksykańskich. Rosną jak zwariowane... wszystkie. Żałuję tylko, że nie mogę im dać bardziej słonecznych warunków, wtedy szalałyby jeszcze bardziej.
  21. Bez chłodnej stratyfikacji słabo to widzę, chyba że masz dostęp do kwasu giberelinowego. Nasiona można nawet przestratyfikować w lodówce w woreczku strunowym na wilgotnym papierze. Nugdy tak nie robiłem, ale jeżeli nie masz innej alternatywy, to warto i to spróbować. Może inni użytkownicy będą mieli jakieś inne pomysły.
  22. Jeszcze raz przepraszam osoby, które wyraziły chęć udziału w imporcie A. albo-lineatus. Nie nadawały się do przepakowania. Mam chociaż nadzieję, że przeżyją u mnie - co nie jest jeszcze pewne. Na pewno będę kiedyś importował jeszcze ten gatunek, myślę, że z innego źródła, takiego, gdzie będzie większy wybór, wówczas jeszcze raz dostaniecie szansę na zakup tej rośliny. A tymczasem oby chciała rosnąć u mnie po tej całej przygodzie. Oprócz storczyków - klejnocików są tam jeszcze inne gatunki botaniczne, takie jak: Oncidium pusilla, Ceratostylis pristinae, Podongis dactyloceras, Restrepia tzubotae, Aerangis punctata. Doboru roślin dokonałem na podstawie oferty sprzedawcy przesianej przez tę stronę: http://www.orchidspecies.com/ Na stronie głównej jest legenda, którą warto mieć otwartą wertując tę stronę. Potem niestety wyszukuje się i analizuje się pojedynczo każdy gatunek. Lepiej tak, jak wydać pieniądze na to, co nam się podoba, skazując roślinę na pewną śmierć. Część z Was mogłaby sobie dodać do dzbaneczników w terrarium, na korze jakiegoś storczyka. Do warunków górskich jest ich więcej i są czasem obłędne. W wyborze polecam zaglądnąć na tę stronę: https://www.pumpkinbeth.com/2018/08/miniatureorchids/ W poszukiwaniach polecam niemiecki eBay. Mają przystępne ceny i super jakość roślin, z kontaktem może być trudno. Da się kupić zbiorczo, tylko musicie zrobić to ze strony niemieckiej, nie polskiej czy głównej - .com Podstawowy problem w moim przypadku to dobór gatunków do warunków nizinnych. Odnoszę wrażenie, że większość gatunków storczyków to gatunki górskie, a przynajmniej wymagające chłodniejszych warunków, niż ja mam im do zaoferowania. Specjaliści piszą, że niektóre z nich zniosą wyższe temperatury... no właśnie, specjaliści mogą sobie na takie szaleństwa pozwolić, ja w tej grupie roślin jestem laikiem, jak nowo pojawiający się hodowcy owadożerów na tym forum. To takie miłe uczucie być znowu zielonym w czymś. Ostatnio noszę się z zamiarem kupienia choćby kilku Lepanthes spp. na moje ścianki w terrarium w piwnicy. Chwilowo są puste i nudne, ale pełne mchów i na pewno nie jeden miniaturowy storczyk czułby się jak w domu. To tak trochę off topem, ale może kogoś to zainspiruje. Taka mała aktualizacja zdjęciowa: Anoectochilus albo-lineatus - podobno, bo patrząc na zróżnicowanie tych roślin, coś mi się wydaje, że tam jest więcej gatunków, jak choćby Anoectochilus reinwardtii albo A. geniculatus, albo może nawet A. roxburghii. Myślę, że jak pozakwitają, to będę mógł je prawidłowo oznaczyć. Dossinia marmorata w końcu zaczęła rosnąć - jest dobrze! Dwa miniaturowe gatunki botaniczne: Oncidium pusilla oraz Aerangis punctata - ten mnie się podoba tak bardzo, że aż mam ochotę na kolejnego - jest przeuroczy! Absolutnie nie ten gatunek, co na etykiecie. Kupiony w Holandii. Może to być Macodes limii albo Dossinia marmorata var. dayii, albo nawet jakaś krzyżówka. Dorośnie, to się oznaczy. Jest również możliwe, aby był to Anoectochilus spp. Choć użyłkowanie nie pasuje zbytnio. Młodocianej rośliny nie chcę identyfikować, bo jeszcze może się bardzo zmienić. Na razie jest czymś innym i do tego pięknym, tyle chwilowo mi wystarczy. (Zaznaczę, że była dostępna tylko i wyłącznie jedna, ostatnia roślina!) Kolorystykę liścia ma przecudowną. Niech teraz tylko rośnie!
  23. Cephalotus

    Storczyki do terrarium

    Oto ciekawa strona z listą storczyków miniaturowych (BARDZO PRZYDATNA!): https://www.pumpkinbeth.com/2018/08/miniatureorchids/ Strona o opisach warunków - zasadniczo najważniejsze to zakres temperatur - ten znajduje się na pierwszej stronie w formie obrazków z opisami. Trochę głupawe, ale ważne, że informacja jest. Temperatury w Farenheitach trzeba sobie przerobić na Celsjusze, są przeliczniki w Internecie. Naświetlenie też jest zaznaczone, więc generalnie jest wszystko, co trzeba, aby wiedzieć, czy w pokoju/terrarium można coś hodować czy nie. http://www.orchidspecies.com/ Połączenie wiedzy z tych dwóch stron jest podstawowe. Nie kombinuj z gatunkami zimnolubnymi w ciepłym terrarium - padną Ci momentalnie, a rośliny są drogie i często niełatwe do zdobycia.
  24. Jak zwykle cudeńka. A Hookeriana ma rewelacyjny górny dzbanek, taki odmienny od tych dolnych!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.